Ludzkość zagrożona falą śmiercionośnych upałów przed 2100 r.
Jeżeli emisja gazów cieplarnianych będzie rosła w takim tempie, jak obecnie, to do 2100 r. aż 3/4 ludzkości doświadczy śmiertelnie groźnych fali upałów.
"Fala upałów" ma kilka różnych definicji, ale najpopularniejsza dotyczy sytuacji, gdy temperatura w ciągu kilku dni lub tygodni w pewnym miejscu jest wyższa od średniej. Fale upałów przynoszą susze, pożary, zwiększone ryzyko występowania chorób zakaźnych, a stres cieplny może powodować uszkodzenie narządów wewnętrznych.
Chociaż śmierć podczas fal upałów w niektórych częściach świata nie jest zjawiskiem niezwykłym, rosnące temperatury zaczynają zagrażać coraz większej grupie osób. Badanie przeprowadzone w latach 1980-2014 stwierdziło, że w 36 różnych krajach odnotowano 783 przypadków zwiększonej śmiertelności ludzkiej związanej z falą upałów. Naukowcy z Uniwersytetu Hawajskiego w Manoa zauważyli, że zwiększa się obszar Ziemi, na którym warunki takie panują przez co najmniej 20 dni w roku.
Obecnie co najmniej 30 proc. ludzkości jest narażone na wystąpienie śmiercionośnych fal upałów. W 2003 r. fala upałów zabiła w Europie ok. 70 tys. osób, a w 2010 r. z powodu wysokich temperatur zmarło 10 tys. Rosjan. Przed 2000 rokiem tego typu zjawiska praktycznie w ogóle nie występowały - odnotowano co prawda falę upałów w Chicago w 1995 r., ale zabiła ona "tylko" 700 osób.
Naukowcy ekstrapolowali zebrane dane i stwierdzili, że nawet przy drastycznej redukcji gazów cieplarnianych, 48 proc. ludzkości doświadczy potencjalnie śmiercionośnych fal upałów do końca stulecia. Jeżeli nie zostaną podjęte odpowiednie działania, do 2100 r. upałów będzie musiało obawiać się 74 proc. globalnej populacji.
Wtedy planeta będzie zamieszkiwana przez ok. 11,2 mld osób, co oznacza, że aż 8,3 mld z nich będzie narażonych na śmiertelne upały przez co najmniej 3 tygodnie w roku.