NASA sugeruje, że grozi nam światowy deficyt wody
Najnowsze badania dotyczące zasobów słodkiej wody na Ziemi wykazały, że w ciągu ostatnich 14 lat suche regiony świata uległy jeszcze większemu wysuszeniu, a tereny podmokłe stały się jeszcze bardziej wilgotne. Zdaniem naukowców, duży wpływ na ten stan rzeczy miał oczywiście człowiek.
Wieloletnie badania wykazały, że działalność człowieka stale zakłóca cykle klimatyczne, mające wpływ na słodką wodę we wszystkich jej postaciach – w jeziorach, rzekach oraz tę znajdującą się w zbiornikach wód gruntowych czy w lodowcach.
Ponadto, podejmowane na dużą skalę wydobycie wody w celu zaspokojenia wciąż rosnących potrzeb rolnictwa, przemysłu oraz stale rosnącej populacji ludzi, wyczerpuje zasoby naszej planety. Szacuje się, że prawie 80 proc. ludzi żyje w obszarach szczególnie zagrożonych zbliżającym się brakiem wody, a w przypadku 2/3 z tych obszarów zmiany mogą być nieodwracalne.
Niestety, ilościowe określenie aktualnego stanu wody pitnej, nawet w przybliżeniu, jest zadaniem bardzo trudnym do wykonania. Nic więc dziwnego, że właśnie naukowcy z NASA postanowili mu sprostać.
Badacze dokonali przeglądu satelitarnych obserwacji opadów oraz raportów na temat rolnictwa, wydobycia oraz działań hydrologicznych z całego świata, w ramach trwającej misji Gravity Recovery and Climate Experiment (GRACE). Ich analiza wskazała zmiany w 34 regionach, obejmujących obszary każdego kontynentu w latach 2002-2016.
Oprócz potwierdzenia wcześniej zidentyfikowanych wzorców wzmożonej suszy i powodzi, wyniki wykazały, że obecnie największym magazynem słodkiej wody są Antarktyda, Grenlandia oraz wybrzeże Zatoki Alaski – regiony, w których obecnie zachodzi najsilniejsze topnienie lodu.
Tymczasem w miejscach takich, jak Południowa Kalifornia czy Arabia Saudyjska potwierdzono utratę około 5 gigaton wody gruntowej w ciągu każdego roku. Znaczne zmiany w poziomie wody pitnej zaobserwowano także w północno-zachodnich Chinach. Jest bardzo mało prawdopodobne, aby zapas ten został kiedykolwiek uzupełniony.