Nastolatek poszedł popływać na wakacjach – kilkanaście dni potem nie żył. Jak to możliwe?

​Tanner Wall z Florydy jest tego lata w USA drugą ofiarą ameby "zjadającej mózg", wywołującej rzadkie schorzenie zwane negleriozą.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne 123RF/PICSEL

13-letni Tanner Wall był z rodzicami na kempingu na Florydzie Północnej, gdzie znajduje się park wodny i jezioro, w którym chłopak pływał. Kilka dni później, u Tannera rozwinęły się objawy infekcji pasożytniczej - mdłości, wymioty, bóle głowy i sztywny kark - czytamy w serwisie News4Jax.

Lekarze wstępnie zdiagnozowali u Tannera zapalenie gardła wywołane paciorkowcami. Rodzice chłopaka podejrzewali, że przyczyna choroby może być znacznie poważniejsza, więc udali się do Gainesville na Florydzie, aby uzyskać dodatkową diagnozę. Chłopak został natychmiastowo podłączony do respiratora, bo pojawiły się trudności w oddychaniu. 

Okazało się, że chłopak cierpi na rzadką chorobę zwaną negleriozą, która jest wywoływana przez pasożytniczy gatunek ameby Naegleria fowleri. Tanner zmarł z powodu infekcji 2 sierpnia (informacja została podana do publicznej wiadomości dopiero teraz). Ameba występuje w ciepłych wodach słodkich, takich jak jeziora i rzeki. W Stanach Zjednoczonych większość zakażeń ma miejsce w stanach południowych, zwłaszcza w miesiącach letnich po serii upałów, które podnoszą temperaturę wody.

Połknięcie wody skażonej amebą nie spowoduje infekcji, ale jeżeli dostanie się ona do nosa, pasożyt może przedostać się do mózgu i rozkładać tkankę. Niemal każdy taki przypadek jest śmiertelny, a wskaźnik przeżycia wynosi mniej niż 3 proc. Nie ma lekarstwa na negleriozę.

Infekcje Naegleria fowleri są bardzo rzadkie - w ciągu ostatniej dekady odnotowano zaledwie 34 przypadki. CDC przewiduje, że wraz z coraz częstszym wzrostem temperatur wody spowodowanym zmianami klimatycznymi, rejestrowanych przypadków może być coraz więcej.

Śmierć Tannera to druga zgłoszona tego lata na Florydzie z powodu negleriozy. Do pierwszego zgonu doszło 3 lipca, chociaż nie ujawniono okoliczności tego zdarzenia.

INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas