Piorun jednak uderza dwa razy w to samo miejsce
Wiele wskazuje na to, że panujące od dawna przekonanie, że piorun nigdy nie uderza dwa razy w to samo miejsce jest błędne. Na jeziorze Maracaibo w Wenezueli rocznie dochodzi do 1,2 mln uderzeń piorunów, a wiele z nich trafia w to samo miejsce. Jak to możliwe?
Naukowcy wykorzystali sieć radioteleskopów, aby wyjaśnić to zjawisko. Prądy wstępujące oddzielają cząsteczki dodatnie i ujemne w chmurach, co sprawia, że tworzy się pole elektryczne. Kiedy staje się ono wystarczająco silne, powietrze zamienia się w plazmę, przez którą piorun może skakać. Bezpośrednio w chmurze albo między chmurą a ziemią powstaje się kanał generujący błyskawicę. Okazuje się, że ładunki ujemne wewnątrz chmury burzowej nie są rozładowywane w jednym błysku, ale są częściowo przechowywane, co może wywołać wtórne uderzenie.
Profesor Harvey Butcher z Narodowego Uniwersytetu Australijskiego wykorzystał sieć radioteleskopów LOFAR rozmieszczonych w całej Europie do obserwacji chmur burzowych. Aparatura jest wyposażona w specjalny system, który pozwala na automatyczne odnotowanie takich zdarzeń jak rozbłyski radiowe - to umożliwia także rejestrowanie burz w ziemskiej atmosferze. Wyniki eksperymentu zostały opublikowane w "Nature".
Okazuje się, że w chmurach znaleziono punkty nazywane "igłami" o długości 10-100 m i szerokości 5 m, które rozgałęziają się od pioruna wiodącego. Przemieszczają się z prędkością ok. 300 km/s i pobierają ładunek z głównego kanału. Pozostałe ładunki są rozładowywane po chwili, wykorzystując ten sam kanał.
Badania te mogą pomóc w obserwacjach piorunów i opracowania lepszych systemów chroniących przed gwałtownymi burzami.