Radioaktywne cząsteczki wyciekają z australijskiej gleby

​Z cząsteczek australijskiej gleby mogą wyciekać radioaktywne pierwiastki. Dlaczego?

.
.123RF/PICSEL

Prawie 60 lat po zakończeniu brytyjskich prób jądrowych, radioaktywne cząstki zawierające pluton i uran wciąż zanieczyszczają krajobraz wokół Maralingi w odludnej Australii Południowej.

Te "gorące cząstki" nie są tak stabilne, jak kiedyś zakładano. Badania pokazują, że prawdopodobnie uwalniają one cząsteczki plutonu i uranu, które mogą być łatwo przenoszone w pyle i wodzie, wdychane przez ludzi i dzikie zwierzęta oraz pochłaniane przez rośliny.

Po zrzuceniu przez USA bomb atomowych na Hiroszimę i Nagasaki w 1945 r. inne narody zaczęły budować własną broń jądrową. Wielka Brytania szukała miejsc, w których mogłaby przeprowadzić testy. Kiedy na początku lat 50. zwróciła się do rządu australijskiego, władze kraju bardzo chętnie się zgodziły.

W latach 1952-1963 Wielka Brytania zdetonowała w Australii 12 bomb atomowych. Do trzech prób doszło na Wyspach Montebello u wybrzeży Australii Zachodniej, ale większość w odludnej Australii Południowej: dwie w Emu Field i siedem w Maralinga.

Oprócz pełnowymiarowych detonacji jądrowych przeprowadzono setki mniejszych prób, mających na celu sprawdzenie działania i bezpieczeństwa broni jądrowej oraz jej komponentów. Próby te polegały zazwyczaj na wysadzaniu urządzeń jądrowych za pomocą konwencjonalnych materiałów wybuchowych lub podpalaniu ich.

Uwalniały one materiały radioaktywne - tylko podczas prób Vixen B (na poligonie Taranaki w Maralinga) rozprzestrzeniono po jałowym krajobrazie 22,2 kg plutonu i ponad 40 kg uranu. Dla porównania, bomba atomowa zrzucona na Nagasaki zawierała 6,4 kg plutonu, a ta zrzucona na Hiroszimę - 64 kg uranu.

Testy te spowodowały długotrwałe skażenie radioaktywne środowiska. Pełen zakres skażenia został uświadomiony dopiero w 1984 roku, zanim ziemia została zwrócona jej tradycyjnym właścicielom, ludowi Maralinga Tjarutja.

Pomimo licznych działań oczyszczających, w Maralinga pozostały resztki plutonu i uranu. Większość z nich występuje w postaci "gorących cząstek". Są to maleńkie radioaktywne ziarenka (znacznie mniejsze niż milimetr) rozproszone w glebie.

Pluton jest pierwiastkiem radioaktywnym wytwarzanym głównie przez człowieka, a pluton używany w brytyjskich testach jądrowych ma okres połowicznego rozpadu wynoszący 24 100 lat. Oznacza to, że nawet 24 100 lat po zakończeniu prób Vixen B w 1963 roku, na terenie Taranaki nadal będą znajdować się pluton o wartości prawie dwóch bomb Nagasaki.

Pluton emituje promieniowanie alfa, które może uszkodzić DNA, jeśli dostanie się do organizmu poprzez jedzenie, picie lub oddychanie.

Do niedawna niewiele wiedzieliśmy o wewnętrznym składzie tych gorących cząstek. To sprawia, że bardzo trudno jest dokładnie ocenić zagrożenia dla środowiska i zdrowia, jakie one stwarzają.

Eksplozja rakiety Elona MuskaAFP
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas