Wybuch w Czarnobylu naruszył równowagę środowiska
Skutki eksplozji elektrowni atomowej w Czarnobylu do dzisiaj odczuwają nie tylko ludzie, ale cały ekosystem. Co dzieje się w tamtejszych lasach?
26 kwietnia 1986 roku personel obsługujący blok numer 4 elektrowni atomowej w Czarnobylu przeprowadził nieudany eksperyment, który doprowadził do przegrzania reaktora, a następnie wybuchu wodoru, pożaru i skażenia. W promieniu 10 km od elektrowni wprowadzono strefę "szczególnego zagrożenia", a w promieniu 30 km strefę "o najwyższym stopniu skażenia". Zlikwidowano ponad 100 tys. hektarów upraw, a do 50-tysięcznego miasta Prypeć nigdy nie powrócili ewakuowani z niego mieszkańcy.
Wolniejszy rozkład
28 lat po katastrofie środowisko wciąż walczy z jej skutkami. Liczne badania potwierdziły, że rośliny i zwierzęta wykazują tam wyraźne oznaki napromieniowania - drzewa rosną wolniej, zmniejszyły się mózgi ptaków. Udowodniono również spadek liczby mikroorganizmów oraz wielu gatunków stawonogów i grzybów, wśród których znajdują się organizmy odpowiedzialne za prawidłowe funkcjonowanie leśnego ekosystemu. Cierpi na tym przede wszystkim obieg materii, ponieważ składniki zawarte w martwym materiale nie wracają do gleby.
Zespół naukowców z Uniwersytetu Południowej Karoliny dokładnie przeanalizował ten problem i opublikował wyniki badań w czasopiśmie "Oecologia". "Prowadzimy badania w Czarnobylu od 1991 roku i przez te wszystkie lata zauważyliśmy znaczną akumulację ściółki" - powiedział jeden z autorów badań, cytowany na łamach Smithsonianmag.com.
Źródło zwraca również uwagę na słynny Czerwony Las. Jego nazwa wzięła się od sosen w rdzawym kolorze, które uległy zabarwieniu, a następnie obumarły w wyniku wchłonięcia zbyt dużej dawki promieniowania. Okazuje się, że po zdecydowanej większości tych drzew wciąż nie widać śladów rozkładu, choć są martwe od ponad 20 lat.
"Martwe pnie drzew były w zasadzie w nienaruszonym stanie, kiedy pierwszy raz je zobaczyliśmy. To było zdumiewające! W moich stronach z martwego drzewa zostają tylko trociny po około 10 latach" - wyznał Timothy Mousseau, biolog z Uniwersytetu Południowej Karoliny.
Eskperymenty
Naukowcy postanowili dokładnie przeanalizować sytuację. W tym celu zmierzyli grubość ściółki w różnych miejscach zamkniętych stref i poza nimi. Okazało się, że w najbardziej skażonych rejonach było jej dwu- lub nawet trzykrotnie więcej. Świadczy to o wyraźnym spadku populacji organizmów odpowiedzialnych za rozkład liści oraz igieł. To jednak za mało, aby cokolwiek udowodnić.
Kolejny eksperyment polegał na przygotowaniu 600 woreczków wypełnionych liśćmi różnych gatunków drzew pochodzących spoza rejonów skażonych. Badacze zadbali o to, by były one wolne od jakichkolwiek organizmów. Próbki pozostawiono następnie w całej strefie wyłączonej oraz w miejscach całkowicie neutralnych. Wiadomo, że 24 miesiące to wystarczający okres, by bakterie, drobne zwierzęta i grzyby zrobiły swoje.
Wyniki eksperymentu potwierdziły przypuszczenia amerykańskich badaczy. Z woreczków zebranych poza obszarami skażonymi po roku zniknęło od 70 do 90 proc. liści. W rejonach skażonych rozkład postępował znacznie wolniej, o czym świadczy około 60-procentowy ubytek materiału. Przy okazji ustalono, że najważniejszą rolę w "trawieniu" liści odegrały mikroorganizmy oraz grzyby.
"Najważniejszy wniosek z naszych badań jest taki, że promieniowanie hamuje rozkład mikrobiologiczny w górnej warstwie ściółki. Składniki odżywcze nie powracają do gleby, a to wpływa na zaobserwowane wcześniej wolniejsze tempo wzrostu drzew otaczających elektrownię w Czarnobylu" - podsumował Mousseau.
Zwiększone ryzyko pożarów
Inne badania pokazują, że tak duże ilości zalegającej ściółki zwiększają ryzyko pożaru, który nie jest sam w sobie czymś niezwykłym, ale w rejonie elektrowni nabiera nieco innego znaczenia. Wiadomo bowiem, że mógłby rozprowadzić zanieczyszczenia radioaktywne poza strefę zamkniętą, a to stanowi już poważny problem. "Obawiam się, że taki pożar może wybuchnąć w najbliższych latach - dodał Mousseau.
Problem jest poważny i niestety nierozwiązywalny. Można jedynie czekać, aż skażenie minie, a ekosystem zregeneruje się i powróci do normalnego funkcjonowania. Można również stosować środki zapobiegawcze i nie dopuścić do pożaru lasów otaczających elektrownię.
Naukowcy z Uniwersytetu Południowej Karoliny przeprowadzą podobne eksperymenty w Fukuszimie, gdzie sytuacja jest poważna i przede wszystkim wciąż nieustabilizowana.