Epicki napad na sklep Apple. Wykopali dziurę, ukradli sprzęt za pół miliona
Co jest bardziej opłacalne, kradzież ze sklepu Apple czy napad na bank? W tym drugim przypadku musimy liczyć się z policyjną obławą, strzelaniną i rozgłosem na cały kraj. Kradzież telefonów wydaje się być o wiele bardziej spokojna - ot, potrzebny jest wykop w pobliskiej łazience, a fanty o wartości pół miliona same wskoczą nam do rąk. Z takiego założenia wyszli niedawno złodzieje w USA.
Napad na Apple Store
Sklepy ze sprzętem Apple są na radarach złodziei od dawna, kusząc ich ogromnym asortymentem drogocennych przedmiotów. Nic dziwnego, że przestępcy są zainteresowani włamaniem i kradzieżą tych urządzeń - są dość małe, a przy tym kosztują krocie. Z takiego założenia wyszli w ostatni weekend rabusie ze Stanów Zjednoczonych, którzy postanowili okraść sklep Apple w możliwie najbardziej kultowy sposób.
W pierwszej kolejności włamali się do sklepu z ekspresami do kawy. Ekipa miała na tyle oleju w głowie, że doskonale poznała topografię okolicy - manager pobliskiego sklepu nie miał bladego pojęcia, że pomieszczenie łazienki graniczy przez ścianę z Apple Store. Rabusie znali ten szczegół doskonale.
Po wdarciu się do sklepu z kawą od razu udali się do pomieszczenia sanitarnego celem przysłowiowej trójki, co w tej sytuacji można rozumieć jako wywiercenie w ścianie otworu na tyle dużego, aby mogła przedostać się przez niego dorosła osoba. Odpowiednio zamaskowani i zabezpieczeni przed wykryciem złodzieje wynieśli ze sklepu całkiem sporo.
Ich łupem padło 436 iPhone’ów, sporo iPadów i Apple Watchy. Obyło się bez wynoszenia komputerów i nic dziwnego - stosunek wagi do ceny był widocznie niekorzystny. Łączna wartość skradzionych przedmiotów wyniosła około pół miliona dolarów. Trzeba przyznać, że wybierając między sklepem Apple a bankiem, ta pierwsza opcja jest znacznie bardziej kusząca - nie było ochrony, nikt nie strzelał, dało radę bez otwierania sejfu. Istny raj dla złodzieja!
Nigdy bym nie podejrzewał, że sąsiadujemy ze sklepem Apple Store. To był otwór o wymiarach 24 na 18 wycięty w ścianie w miejscu, które wydaje się być zapleczem sklepu Apple. Nie miałem pojęcia, że jesteśmy tak blisko lub obok nich.
Bez strat w ludziach, jedynie w sprzęcie
Sklep podczas trwania napadu był zamknięty, przez co nie znajdował się w nim żaden pracownik - tym samym nikt nie został ranny ani poszkodowany. Jedyne poniesione straty (poza sprzętem oczywiście) to wyłamane drzwi do sklepu z kawą i dziura w ścianie łazienki.
Co złodzieje mogą zrobić z kradzionymi przedmiotami? Najpewniej będą chcieli się ich jak najszybciej pozbyć, sprzedając je nieświadomym osobom. Potencjalnych nabywców szybko spotka niemiła niespodzianka. Każdy z telefonów i gadżetów był nowy, dlatego producent będzie mógł je zdalnie zablokować, uniemożliwiając dalsze korzystanie. Ktoś się pewnie mocno zdziwi, gdy rano nie zadzwoni budzik, a iPhone da znać, że został skradziony.
Jabłko przyciąga, wszak to zakazany owoc
Od razu przypomina się sytuacja pewnego drobnego handlarza internetowego, który zaopatrywał swój sklep w produkty Apple, kupując je u źródła. Pewnego razu wychodząc ze sklepu z reklamówką pełną sprzętu firmy, zarobił siarczysty cios w twarz, a zakupione towary zostały mu odebrane.
Wtedy również mowa była o zaplanowanej akcji, ponieważ sprzedawca wybierał takie godziny na wyprawy do sklepu, w których natężenie ruchu było najmniejsze, chcąc nie rzucać się za bardzo w oczy. To go nie uchroniło, przez co stracił sprzęt o wartości tysięcy dolarów. Tak, miało to miejsce w USA - a jakże.
Polecamy na Antyweb | Fashion Week w metaverse okazał się porażką. Nawet wielkie firmy nie wzbudziły zainteresowania