Lista dziesięciu niezwykłych i dziwnych kradzieży na świecie. Nie uwierzycie, co ludzie chcą zwędzić

Wszyscy „przyzwyczaili się” do kradzieży pieniędzy, aut, biżuterii, laptopów, czy telefonów. Jednakże dla niektórych złodziei rzeczy tego typu nie wystarczają, chcą czegoś więcej, pragną czegoś innego…

Kradzione nie tuczy?

Listę niezwykłych i dziwnych kradzieży otwiera skok na... ciężarówkę-chłodnię wypełnioną 20 tonami czekoladowych jajek oraz innymi wyrobami cukierniczymi. Miało to miejsce w sierpniu 2017 roku w Niemczech w miejscowości Neustadt. Wartość słodkiego pakietu została oszacowana na około 70 000 euro.

Niemieccy obywatele otrzymali dość specyficzny komunikat od tamtejszej policji, który brzmiał: "Każdy, komu oferuje się duże ilości [czekolady - red.] za pośrednictwem niekonwencjonalnych kanałów, powinien natychmiast zgłosić to na policję". Co ciekawe w ten sam weekend w mieście Wittenburg skradziono cysternę z 30 tonami soku owocowego. Z kolei w 2013 roku, również w Niemczech, skradziono pięć ton Nutelli o wartości około 10 000 euro. Internauci śmiali się wówczas, że policja powinna szukać osób wysmarowanych czekoladą i tych, którzy bardzo szybko przybrali na wadze.

Reklama

Podczas napadu przebranie jest najważniejsze

W 2008 roku we Francji doszło do napadu na sklep jubilerski Harry’ego Winstona. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że złodzieje nosili wysokie obcasy, peruki oraz... pończochy z kabaretkami. Dodatkowo jeden z nich podczas grabieży wymachiwał granatem ręcznym. Nie wiadomo, czy któryś ze złodziei złamał obcas podczas ucieczki, lecz wiadomo, że zdołali zgarnąć klejnoty o wartości aż 90 mln dolarów.

Wartym odnotowania jest fakt, że w 2011 roku na przedmieściach Paryża odnaleziono skradzione wcześniej klejnoty o wartości 20 mln dolarów - znajdowały się one w... kanalizacji. Jednakże większość kosztowności nie została odnaleziona do tej pory.

Ośmiu rabusiów odpowiedzialnych za wspomniany napad zostało skazanych w 2015 roku. "Mózg" gangu dostał 15 lat więzienia. Okazało się również, że czterech z nich brało udział w innym napadzie w 2007 roku, wówczas przebrali się za budowniczych i zrabowali kosztowności u innego jubilera o wartości 35 mln dolarów. Złodzieje, ale tak naprawdę aktorzy?

Korona, która wylądowała w koszu

W 2018 roku w Szwecji miało miejsce bardzo zuchwałe wydarzenie, otóż w biały dzień rabusie rozbili szybę wystawy królewskich klejnotów w katedrze Strängnäs. Złodzieje w mgnieniu oka wzięli dwie korony oraz złotą kulę - artefakty należały do szwedzkich monarchów Karola IX i królowej Krystyny z XVII wieku.

Po wydostaniu się z gmachu przestępcy udali się do już czekającej łodzi motorowej - udało im się uciec. Jednakże to nie koniec historii, gdyż w następnym roku kosztowności o wartości 7 mln dolarów zostały odnalezione w... koszu na śmieci pod Sztokholmem. Czyżby korona uwierała w głowę?

W Rosji się nie cackają...

W 2008 roku w centralnej Rosji doszło do jednej z najdziwniejszych kradzieży. Mieszkańcy ukradli bowiem... całą cerkiew. Urzędnicy planowali, że opuszczony budynek zostanie ponownie oddany do użytku. Podczas wizji lokalnej zauważyli, że budynku po prostu nie ma. Okoliczni mieszkańcy ukradli go cegła po cegle. Proceder trwał zaledwie dwa miesiące.

Jak powiedział mediom pop Witalij, ludzie z pobliskiej wioski Komarowo sprzedawali lokalnemu biznesmenowi jedną cegłę za jeden rubel. Cerkiew tuż przed swoim zniknięciem liczyła sobie około 200 lat.

Jak wygląda czeska kradzież?

Podobną historią mogą poszczycić się Czechy. W 2012 roku w Slavkovie złodzieje ukradli wielki metalowy most - ważył on aż 10 ton. Jednakże zgarnięcie tak dużej rzeczy jest dość kłopotliwe, czaso- i pracochłonne, a ludzie w końcu zaczęliby zadawać pytania. "Gang złomiarzy" wymyślił, że jeden z nich stanie się inżynierem. Opowiedzieli wszystkim historię o wyścigu kolarskim, który miał się odbyć w najbliższym czasie, a most wymaga naprawy. Złodzieje mieli nawet na to odpowiednie dokumenty (oczywiście sfałszowane). Okoliczni mieszkańcy nie zauważyli podstępu.

W ten sposób "zgodnie z prawem" most został rozebrany, a gapie nie byli świadomi, że są świadkami długotrwałej kradzieży. Most nigdy nie został odzyskany, gdyż wszystkie jego fragmenty zostały sprzedane na złom.

Gra o ser

Do kolejnej nietypowej kradzieży doszło w Wisconsin w USA 2016 roku, wówczas złodzieje zwinęli przyczepę wypełnioną... serem. Tak, serem, a właściwie cheddarem i innymi produktami serowymi. Wartość skradzionego bogactwa oszacowano na 70 000 dolarów. Jak donosiła policja, napadu dokonano za pomocą ciągnika siodłowego.

Polecamy na Antyweb | Powracają niepokojące wieści o kablu USB-C w iPhone'ach

Przyczepę odnaleziono kilka godzin później całkowicie pustą. Sera do tej pory nie odnaleziono. To nie koniec serowej sagi kradzieży, ponieważ w tym samym tygodniu rabuś (lub rabusie) ukradli parmezan o wartości prawie 90 000 dolarów. Ktoś był aż tak bardzo głodny? Kto jest za to odpowiedzialny? Czy później ser był sprzedawany w ciemnych zaułkach przez serowych dilerów?

Czarny rynek grzybów

W 2005 roku doszło najprawdopodobniej do największego napadu na grzyby w nowożytnej historii świata. Kulinarni złodzieje ukradli czarne trufle o wartości 100 000 dolarów z magazynu w Prowansji we Francji.

To nie był pierwszy lepszy napad, ponieważ akcja miała miejsce w nocy. By dostać się do budynku, przestępcy musieli przejść przez dach, byli wyposażeni w noktowizory, a do środka zeszli po drabinach linowych. Rabusiów nigdy nie złapano. Według ekspertów była to robota zorganizowanej grupy przestępców, która prowadziła specjalną inwigilację "tak jak w przypadku napadu na diamenty na Riwierze Francuskiej".

Kradzież, która nie była kradzieżą?

Kradzieże nie tyczą się wyłącznie pieniędzy, kosztowności, serów, czy trufli, ale dotyczą także zwierząt. W 2018 roku złodzieje ukradli około 7000 owadów i jaszczurek z Philadelphia Insectarium and Butterfly Pavilon. Wartość skradzionych zwierząt oszacowano na około 40 000 dolarów.

Wśród "rzekomo uprowadzonych" zwierząt (o tym za chwilę) znalazły się gekony, stonogi, motyle, skorpiony, czy tarantule. Policja przypuszczała, że mogą one trafić na czarny rynek. Funkcjonariusze, którzy przybyli na miejsce zdarzenia tuż po napadzie, odnaleźli niebieskie mundury obsługi pawilonu, które wisiały przybite nożami do ściany.

Sprawa może mieć drugie dno, ponieważ, ówczesny dyrektor placówki uważał, że akcja została zorganizowana przez byłych i niezadowolonych pracowników. Media donosiły, że owi pracownicy wcześniej pożyczyli swoje egzotyczne zwierzęta z własnych kolekcji, aby uzupełnić eksponaty w pawilonie - placówka borykała się z problemami finansowymi. Po odejściu z pracy byli pracownicy jedynie zabrali swoje zwierzęta.

Palce na szczęście?

Do jednej z najbardziej nietypowych kradzieży doszło w 2021 roku w Nowej Zelandii podczas Body Worlds - jest to ruchoma wystawa spreparowanych ludzkich ciał. Jednemu z odwiedzających udało się zwinąć... dwa ludzkie palce, których wartość oszacowano na 5 500 dolarów amerykańskich. Na szczęście fragmenty ludzkiego ciała zostały zwrócone.

Nie ma to jak kradzież na zimno

Kolejna dziwna kradzież miała miejsce w Ameryce Południowej, gdzie chilijski przedsiębiorca uzbrojony w chłodnię ukradł... pięć ton lodu z lodowca z Parku Narodowego Bernardo O’Higgins. W zamierzeniu lód miał zostać sprzedany lokalnym barom jako "designerskie" kostki do drinków. Warto było kraść zamrożoną wodę?

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kradzież
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy