Facebook i Twitter ograniczają twoją wolność słowa? Pozwij je...

... a przynajmniej taką opcję zyskali użytkownicy w Teksasie, gdzie lokalne prawo pozwala na pozywanie mediów społecznościowych, jeśli te stosują jakąkolwiek cenzurę lub nakładają bany z powodów politycznych.

... a przynajmniej taką opcję zyskali użytkownicy w Teksasie, gdzie lokalne prawo pozwala na pozywanie mediów społecznościowych, jeśli te stosują jakąkolwiek cenzurę lub nakładają bany z powodów politycznych.
Użytkownicy w Teksasie mogą pozwać media społecznościowe za cenzurę /moovstock /123RF/PICSEL

Sąd Apelacyjny Stanów Zjednoczonych Piątego Obwodu przywrócił właśnie kontrowersyjny przepis House Bill 20, na mocy którego media społecznościowe “nie mogą cenzurować użytkowników oraz ich ekspresji", co oznacza w rzeczywistości pełną wolność słowa, o którą zabiega ostatnio choćby Elon Musk na Twitterze. Co warto podkreślić, przepisy obowiązują w kontekście osób, które są rezydentami, pracują albo... dzielą się swoimi opiniami w Teksasie.

Reklama

Media społecznościowe ograniczają wolność słowa? Możesz je pozwać

Jeśli tacy użytkownicy uznają, że ich prawa są ograniczane, m.in. za sprawą banów z powodów politycznych, mogą pozwać media społecznościowe. Co jednak ciekawe, chodzi tylko o te największe, bo przepisy obejmują platformy z co najmniej 50 mln aktywnych użytkowników miesięcznie, czyli np. Twittera i Facebooka. HB 20 zabrania również mediom społecznościowym usuwania zawartości bazującej na “punkcie widzenia użytkownika lub innej osoby".

Brzmi znajomo? Zdecydowanie, szczególnie że pomysł wprowadzenia kontrowersyjnego zapisu pojawił się po tym, jak Twitter zdecydował się na permanentny ban Donalda Trumpa, który został oskarżony o mowę nienawiści i podżeganie do niesławnego ataku na Kapitol.

Sąd federalny tymczasowo zablokował ten zapis w grudniu ubiegłego roku, przyznając rację branżowym organizacjom NetChoice i Computer and Communications Industry Association (CCIA), które ostrzegały, że tego typu regulacje doprowadzą do szerzenia dezinformacji oraz mowy nienawiści, a do tego łamią prawa stron internetowych wynikające z 1. poprawki do Konstytucji Stanów Zjednoczonych.

Wygląda jednak na to, że argumentacja stanowych prawników, którzy tłumaczyli, że media społecznościowe są "współczesnymi placami miejskimi", czyli miejscem debat i teorii, gdzie należy bez cenzury wysłuchać wszystkich punktów widzenia, przypadła sądowi apelacyjnemu do gustu, bo ten uchylił decyzję poprzednika. Co więcej, jeden z sędziów stwierdził, że media społecznościowe nie są stronami internetowymi, tylko dostawcami internetu, co wyłącza ich prawa z tytułu wspomnianej 1. poprawki.

Mówiąc krótko, apelacja okazała się skuteczna i choć wspomniane wcześniej organizacje zapowiadają odwołanie od decyzji sądu, na ten moment HB 20 jest w pełni obowiązujące. Co więcej, może przyczynić się do precedensu, bo warto przypomnieć, że podobne prawo chciała wprowadzić w ubiegłym roku Floryda - tam również skończyło się blokadą przepisów przez sąd federalny, ale już niebawem decyzja Sądu Apelacyjnego Jedenastego Obwodu.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Twitter | Facebook
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy