Medyk i operator drona pilnie poszukiwany. Grupa Wagnera desperacko szuka chętnych na Facebooku i Twitterze

Jak dowiadujemy się z najnowszego raportu Politico, zdziesiątkowani wagnerowcy desperacko szukają na całym świecie chętnych do zasilenia swoich szeregów, najczęściej w mediach społecznościowych, tj. Facebooku i Twitterze.

Jak dowiadujemy się z najnowszego raportu Politico, zdziesiątkowani wagnerowcy desperacko szukają na całym świecie chętnych do zasilenia swoich szeregów, najczęściej w mediach społecznościowych, tj. Facebooku i Twitterze.
Grupa Wagnera zdesperowana. Szuka chętnych na Facebooku i Twitterze /ALEXANDER NEMENOV / AFP /AFP

Eksperci już na początku tego roku szacowali, że grupa Wagnera mogła stracić podczas walk w Ukrainie ponad 30 tys. żołnierzy, więc jej zasoby ludzkie muszą być mocno nadwyrężone. Potwierdzają to zresztą liczne akcje rekrutacyjne prowadzone przez tę paramilitarną organizację - słyszeliśmy już o więzieniach, szkołach, klubach sportowych i centrach rekrutacyjnych w całej Rosji, a nawet stronach dla dorosłych. Teraz do listy należy jeszcze dołożyć miejsce, w którym duża część z nas spędza najwięcej czasu, czyli media społecznościowe, a konkretniej Facebooka i Twittera.

Reklama

Grupa Wagnera szuka chętnych na Facebooku i Twitterze

Jak informuje nowy raport Politico, to właśnie te dwie platformy stały się ostatnio głównym ośrodkiem rekrutacyjnym, zarówno szeregowych najemników, jak i specjalistów pokroju medyków, psychologów i operatorów dronów, które wspierać mają działania wojenne organizacji, również w Ukrainie. Możemy się z niego dowiedzieć, że według brytyjskiej agencji zajmującej się dezinformacją o nazwie Logally, te "ogłoszenia o pracę" w ciągu ostatnich 10 miesięcy zostały tam wyświetlone blisko 120 tys. razy

"Ogłoszenia o pracę" na Facebooku i Twitterze

A mowa w sumie o sześćdziesięciu postach w kilkudziesięciu językach, m.in. francuskim, hiszpańskim i wietnamskim, które reklamowały zatrudnienie dla żołnierzy, informatyków, kierowców czy lekarzy.

Zainteresowani, których skusiła pensja w wysokości 2800 EUR miesięcznie plus świadczenia typu opieka medyczna, mieli dzwonić na podane numery telefonów lub kontaktować się za pomocą Telegrama.

I chociaż badacze podkreślają, że nie mogli bezpośrednio przypisać wiadomości grupie Wagnera, to posty wyglądają typowo dla tej organizacji. Co więcej, Politico powołuje się też na odrębną analizę przeprowadzoną i udostępnioną przez przedstawiciela zachodniej administracji, który potwierdza, że co najmniej dwa numery telefonów zawarte w tych postach w mediach społecznościowych bezpośrednio łączyły się z grupą Wagnera lub rosyjskim wywiadem.

Jak zauważa Politico, trudno ocenić sukces tej kampanii, ale niezależnie od tego specjaliści postrzegają ją jako niebezpieczne zjawisko, na które nie powinniśmy pozwolić. Meta nawet próbuje i wyjaśnia, że oznaczyła grupę Wagnera jako niebezpieczną organizację, dla której nie ma miejsca na Facebooku, usuwając również treści zawierające "pochwały lub wsparcie merytoryczne dla Wagnera, w tym posty mające na celu rekrutację", ale jak widać nie do końca skutecznie. A Twitter? Jak to Twitter pod rządami Elona Muska, Politico mogło liczyć najwyżej na odpowiedź w postaci ulubionego emoji.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Grupa Wagnera | wagnerowcy | Ukraina | wojna | Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama