Nowa chińska broń w zakresie technologii i militariów. Chodzi o... prawo

Chiny pragną jeszcze bardziej zdominować światowy rynek technologii i produkcji. Jedna z największych gospodarek świata ma w rękawie kilka asów. Do ogromnej mocy przerobowej i niskich kosztów produkcji dochodzi coś, czym pochwalić nie może się absolutnie żaden inny gracz na świecie. Chodzi o dość wyjątkowy system prawny.

Made in China

Chińskie podejście do patentów i własności intelektualnej jest dość specyficzne, żeby nie powiedzieć jedyne w swoim rodzaju. Gdy w Europie nie możemy skorzystać z danego rozwiązania, ponieważ zostało ono obwarowane przepisami własnościowymi innej firmy, w Chinach nie zwraca się na to uwagi — i po prostu działa.

W ostatnim czasie nie jest to jednak przypadek zwykłej kradzieży patentów, wzorów czy projektów. Zgodnie z doniesieniami amerykańskich informatorów, w Chinach na coraz większą skalę uprawia się wyjątkowy proceder, w który zaangażowano całe armie urzędników i lokalne sądy. Te w swoim kraju mogą wiele, a z namaszczeniem partii ich decyzje mogą zupełnie zmienić obraz sytuacji prawnej i nie tylko.

Reklama

Nowe obawy Amerykanów

Okazuje się, że poza miliardami pompowanymi w naukę, badania i rozwój, Chiny postanowiły zainteresować się prawnymi aspektami niektórych technologii. Mowa o tych, które oficjalnie zostały zabezpieczone patentami i podobnymi ograniczeniami, mającymi na celu zabezpieczyć je przed kopiowaniem i rozpowszechnianiem.

Największy nacisk położono na technologie cyfrowe, medyczne i te dotyczące minerałów ziem rzadkich. Przykładem działania strony chińskiej jest niedawna sytuacja, w której sąd tego kraju unieważnił amerykański patent na produkcję sprzętu do rentgenu. Dowcip polega na tym, że autoryzacja producenta miała bagatela 10 lat. Jedna decyzja spowodowała, że strona chińska będzie mogła bez prawnych przeszkód skopiować i wykorzystać pomysł.

Kolejne przypadki w zaniechaniu uznawania danych patentów wyrastają niczym grzyby po deszczu. Japończyków uznano winnych za działania monopolistyczne wobec pewnego chińskiego przedsiębiorstwa, a szanghajski sąd anulował patent hiszpańskiej firmy produkującej anteny mobilne.

O co chodzi Chińczykom?

W działaniach Chin można doszukać się wielu sprzeczności. Z jednej strony widać jak na dłoni, że tamtejszy system prawny zaczął wspierać proceder, który z perspektywy zachodniej można uznać za agresywny i niezgodny ze wszelkimi zasadami czy standardami.

Z drugiej, trafiają do nas zapewnienia, jakoby Chiny zmieniały swoje podejście do kradzieży patentów i własności intelektualnej. Ba, nie tak dawno Manolo Blahnik wygrał spór z jednym z chińskim przedsiębiorców o znak towarowy i sprzedaż butów łudząco podobnych do oryginału. Czy oznacza to, że jednak można?

Każdy kolejny krok

Nasuwa się stwierdzenie, że Chiny pod płaszczykiem dbania o prawa patentowe będą szukać innych rozwiązań, które po cichu pozwolą im zyskiwać kolejne prawa do znaków, technologii i opracowań. Pojedyncze przykłady wygranych sporów nie świadczą o krystalicznie czystych intencjach biznesmenów z Państwa Środka.

Na pewno widać, że Chiny się ciągle zmieniają. Od dawna nie jest to państwo żyjące z podrabiania cudzych produktów. Mowa o gigantycznej gospodarce z relatywnie niskimi kosztami, która coraz bardziej zdolna jest to kreowania własnych idei. Nie oznacza to jednak, że poprzestanie podpatrywać pomysły.

Polecamy na Antyweb | Koniec z kupowaniem opinii w Google Maps. Kara dla handlarza opiniami

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Chiny | prawo | patent | technologia | sąd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy