Nowe cła na produkty z Chin będą kosztować rodziny nawet 1000 dolarów rocznie

Choć oficjalnie wojny handlowej między krajami nie ma, to jednak amerykański prezydent uważa, że jego chiński odpowiednik nie robi wystarczająco dużo, by podpisać stosowne umowy i spróbować zakończyć patową sytuację.

W związku z tym Stany Zjednoczone regularnie podnoszą cła na produkty sprowadzane z Chin, narażając swoich obywateli na dodatkowe koszty. 1 września weszła w życie kolejna runda i to jeszcze nie koniec, bo administracja Donalda Trumpa głośno mówi o dużo wyższym poziomie, jeśli negocjacje nie przyniosą oczekiwanych rezultatów. Jak to odbije się na amerykańskich rodzinach, bo to przecież one ponoszą wszystkie koszty politycznych potyczek władzy? Kongresowe Biuro Budżetu prognozuje, że oznacza to spadek produktu krajowego brutto (PKB) o 0,3% do 2020 roku. 

Reklama

Jak twierdzą ekonomiści Kirill Borusyak z University College London i Xavier Jaravel z London School of Economics przeciętna amerykańska rodzina przed końcem roku odczuje stratę w wysokości 460 USD. Oczywiście są to tylko szacunki poczynione na podstawie nawyków dotyczących wydawania pieniędzy, ale mówimy o wzroście rocznych kosztów w przedziale 300-1000 USD przed końcem tego roku. I warto tu zaznaczyć, że wyliczenia nie uwzględniają kolejnych rund rund cła, zaplanowanych na najbliższe miesiące, które spowodują znaczny wzrost cen całej elektroniki, bo większość produkowana jest przecież w Chinach. 

Będzie on dużo bardziej dotkliwy niż w przypadku pożywienia czy ubrań i jak zwykle najmocniej oberwie się najuboższym, bo jak wiadomo opłaty importowe mają nieproporcjonalny wpływ na różne klasy społeczne. Ekonomiści są jednak względnie optymistyczni, bo ich zdaniem ograniczenie się do niezbędnych zakupów nie powinno doprowadzić obywateli do bankructwa. Inne zdanie mają organizacje pokroju National Retail Federation, które twierdzą, że wpływ takiej polityki rządu na krajową gospodarkę i małe przedsiębiorstwa jest zbyt duży, aby go bagatelizować i ignorować.

Trudno się więc dziwić, że najwięksi producenci zaczęli szukać alternatywy dla chińskiej produkcji, która przy obecnym cle jest kompletnie nieopłacalna - koncerny nie chcą brać na siebie dodatkowych kosztów, podobnie jak nie będą chcieli dopłacać klienci, więc sprawa jest oczywista. Warto tu wspomnieć, że Google już zaczęło proces przenoszenia części produkcji smartfonów Pixel do Wietnamu, a inteligentnych głośników Google Home do Tajlandii, Foxconn natomiast ma w planach dwie kolejne fabryki w Indiach, gdzie będzie produkował dla Apple kolejne iPhone’y. Podobne kroki poczynili również inni producenci, którzy nie zamierzają czekać na unormowanie się sytuacji, szczególnie że nie ma żadnej gwarancji, że w przyszłości się ona nie powtórzy.

Źródło: GeekWeek.pl/CNN/CNBC

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy