Putin zdetonuje bomby jądrowe w kosmosie? "Niesamowite widowisko"

Od jakiegoś czasu Kreml straszy NATO użyciem broni jądrowej. W sieci krążą pogłoski, że detonacja takiej broni mogłaby odbyć się wysoko w atmosferze lub nawet w przestrzeni kosmicznej, by wyglądało to efektownie i doprowadziło do wybuchu paniki na całej planecie.

Od jakiegoś czasu Kreml straszy NATO użyciem broni jądrowej. W sieci krążą pogłoski, że detonacja takiej broni mogłaby odbyć się wysoko w atmosferze lub nawet w przestrzeni kosmicznej, by wyglądało to efektownie i doprowadziło do wybuchu paniki na całej planecie.
Test bomby jądrowej w kosmosie /123RF/PICSEL

Analitycy wojskowi uważają, że jeśli Władimir Putin chciałby zastraszyć ludzkość, to mógłby w tym celu użyć bomb jądrowych, ponieważ jest to najpotężniejsza broń, jaką stworzyła ludzkość w całej swojej historii.

Jej detonacja nie miałaby jednak miejsca nad miastami, tylko wysoko w atmosferze lub nawet w bliskiej przestrzeni kosmicznej. Po pierwsze, będzie to wyglądało bardzo efektownie, a po drugie, doprowadzi do wybuchu paniki na całej plancie.

Potężne eksplozje jądrowe w kosmosie

Armia Stanów Zjednoczonych przeprowadziła we wczesnych latach 60. ubiegłego wieku serię potężnych eksplozji jądrowych w przestrzeni kosmicznej. Na opublikowanych materiałach filmowych możemy zobaczyć, jak dziwnie one wyglądały. Taki właśnie efekt mógłby chcieć uzyskać Putin. Gdyby do wybuchów doszło nocą i na dużej wysokości ponad Arktyką, to mieszkańcy dużej części północnej półkuli mogliby zobaczyć oślepiający błysk. Jednak trzeba tutaj mocno podkreślić, że nie trzeba będzie obawiać się promieniowania na powierzchni Ziemi.

Reklama

11 testów odbyło się ponad Oceanem Spokojnym w roku 1962 w ramach Operation Fishbowl. Najpotężniejsza detonacja miała moc 1.4 megatony. Testy te bardzo różniły się od większości, jakie wcześniej i później wykonała armia USA na Oceanie Spokojnym czy na kontynencie.

Dziwny efekt eksplozji jądrowych w przestrzeni kosmicznej

Broń jądrowa została bowiem zainstalowana na pokładach rakiet balistycznych i wystrzelona w przestrzeń kosmiczną, gdzie nastąpiła ich detonacja na wysokości nawet 1000 kilometrów ponad powierzchnią naszej planety. To ponad dwukrotnie większa wysokość od orbity Międzynarodowej Stacji Kosmicznej czy Kosmicznego Teleskopu Hubble'a.

Efekty bardzo zdziwiły naukowców. W warunkach mikrograwitacji i próżni nie można było zaobserwować ognia, a gazy tworzące falę uderzeniową przybrały kształt sferyczny. Kula zaczęła się rozszerzać, a później kurczyć. Jak wszyscy wiemy, na powierzchni Ziemi tworzy się grzyb w ruchu przypominający płynącą meduzę. W przestrzeni kosmicznej jest to jednak kula, wewnątrz której przepływają gazy.

Broń jądrowa do niszczenia satelitów

Armia USA przeprowadziła testy, ponieważ chciała sprawdzić, jak bardzo różnią się orbitalne eksplozje jądrowe od tych na Ziemi. Celem było nie tylko opracowanie skutecznej broni do niszczenia satelitów ZSRR, ale również kwestie czysto naukowe. Po pierwszych eksplozjach okazało się bowiem, że determinują one pojawianie się zorzy polarnej nawet na przeciwnej stronie półkuli Ziemi.

Badacze chcieli też sprawdzić, jak będą rozchodzić się fale radiowe w jonosferze, a także czy nocne rozbłyski mogą oślepić mieszkańców obszarów, nad którymi doszło do eksplozji. Co ciekawe, detonacje kosmiczne wygenerowały pasy sztucznego promieniowania na różnych wysokościach. Wiele z wygenerowanych impulsów elektromagnetycznych miało niekorzystny wpływ lub nawet uszkodziło kilka satelitów znajdujących się na orbicie.

Pentagon przyznał, że niszczenie instalacji kosmicznych bronią jądrową nie jest najlepszym pomysłem, gdyż uszkodzeniu mogą ulec nie tylko satelity wroga, ale też satelity Stanów Zjednoczonych, które orbitują tysiące kilometrów od punktu detonacji. Dlatego też do dziś nie użyto i nie przewiduje się użycia w przyszłości broni na orbicie Ziemi do niszczenia instalacji kosmicznych.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: technologia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy