To desperaci. Strzelają na oślep po swoich. Ukraińcy o rosyjskiej "taktyce"

Jak wynika z najnowszego raportu The New York Times, Rosjanie są w niektórych regionach tak bezsilni wobec ukraińskiej kontrofensywy, że decydują się na naprawdę desperackie manewry... w tym strzelanie do swoich żołnierzy.

Ukraińska kontrofensywa zmusza Rosję do desperackich "manewrów"
Ukraińska kontrofensywa zmusza Rosję do desperackich "manewrów"GENYA SAVILOVAFP

O tym, że Kreml nie przejmuje się zbytnio losem swoich żołnierzy, mieliśmy okazję przekonać się już wiele razy, ale jak wynika z nowych doniesień The New York Times, "manewry" rosyjskiego dowództwa stają się ostatnio coraz bardziej desperackie. Ukraińscy żołnierze regularnie donoszą o takich "strategiach", jak strzelanie na oślep po swoich, w efekcie czego śmierć poniosło wielu rosyjskich wojskowych. Oczywiście, podobne sytuacje zgłaszane były już wcześniej, ale wraz z postępem letniej ukraińskiej kontrofensywy, przybierać mają na sile - mówiąc krótko, zdaje się, że rosyjskie siły wykazują coraz mniejszą troskę o własne wojsko.

Rosjanie strzelają po swoich. Pochowali tak wielu

Jeden z ukraińskich żołnierzy przywołuje w wywiadzie dla The New York Times sytuację z czerwca, a konkretniej trzy dni walki w zwarciu o wieś Nieskuchne, położoną w obwodzie donieckim na lewym brzegu rzeki Mokri Jały. Opisuje, że Rosjanie próbowali kontratakować, przegonić i otoczyć siły ukraińskie, ale kiedy okazało się, że nie są w stanie utrzymać okupowanego terytorium, zaczęli masowo ostrzeliwać pole bitwy, zabijając wielu własnych żołnierzy.

(...) wszystko potoczyło się tak, jak sobie wyobrażaliśmy. (...) Pochowali tam całkiem sporo swoich ludzi
dodaje zastępca dowódcy 129. Batalionu Obrony Terytorialnej Sił Zbrojnych Ukrainy o znaku wywoławczym Chersoń.

Wystarczy przypomnieć rosyjskiego spadochroniarza, który w zeszłym roku szczegółowo opisał swoje wspomnienia z wojny w Ukrainie, mówiąc o chaosie i całych batalionach zabijanych przez bratobójczy ogień. A kolejnych przykładów nie trzeba szukać daleko, bo bojownicy grupy Wagnera i rosyjskie wojsko, teoretycznie walczące po tej samej stronie, otworzyły do siebie ogień podczas niesławnego marszu na Moskwę Jewgienija Priogożyna.

Chodzi o ojczyznę. Będziemy walczyć, ile będzie trzeba

Warto jednak pamiętać, że chociaż Rosji coraz trudniej utrzymać okupowane pozycje, Ukraina - pomimo ciągłego wsparcia ze strony Stanów Zjednoczonych i innych zachodnich sojuszników - również ponosi poważne straty, a ma do dyspozycji trzy razy mniejszą populację. Jak jednak podkreślają obrońcy Kijowa, różnica sprowadza się do tego, że oni walczą o ocalenie swojego kraju i są gotowi na wszystko:

Nie ma znaczenia, jak długo to potrwa. Byłoby wspaniale, gdyby to się skończyło za tydzień. Jeśli potrwa dłużej - nie mamy wyboru
podsumowuje Chersoń.
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas