To nie magia, to technologia. Ta słuchawka cię usłyszy, nawet jeśli nie powiesz nic na głos
Nie jest to nowy pomysł, ale tym razem urządzenie mieści się w uchu i jest praktycznie niewidoczne. Co? Urządzenie do odczytywania tego, co do siebie bezgłośnie mówimy.
Nic nie słychać. Nikt nie wykonuje żadnego gestu. Ale urządzenia wykonują polecenia. Czytają w myślach? Nie. Odczytują to, co bezgłośnie wypowie człowiek.
To możliwe, bo gdy mówimy nie wprawiając w drgań strun głosowych, mięśnie języka i twarzy wykonują ruchy. Są niemal dokładnie te same, gdy mówimy na głos.
Inżynierowie z University of Bufallo w Nowym Jorku stworzyli niewielkie urządzenie, które może te ruchy mięśni odczytać. Przypomina niewielką bezprzewodową słuchawkę mieszczącą się w uchu lub mały aparat słuchowy.
EarCommand odczyta, co bezgłośnie powiesz
Urządzenie (nazwane EarCommand) wysyła ultradźwięki w głąb zewnętrznego przewodu słuchowego i odbiera odbite zeń echo. Przewód słuchowy ulega niewielkim odkształceniom, gdy mówimy (nawet bezgłośnie). Dlatego na podstawie echa algorytm może odtworzyć wypowiadane bezgłośnie słowa.
Nie jest w stanie rozpoznać wszystkich słów, ale nie o to chodzi. Urządzenie powstało, by móc bezgłośnie wydawać komendy innym urządzeniom. Wystarczy więc, że algorytm nauczy się rozpoznawania nazw aplikacji czy prostych poleceń.
Można zatem jego pomocą powiedzieć smartfonowi “zadzwoń do mamy". Inteligentnemu asystentowi można zadać pytanie o pogodę czy terminy dzisiejszych spotkań. Można też zadać pytanie internetowej wyszukiwarce.
Na razie urządzenie (a raczej jego algorytm) rozpoznaje 32 pojedyncze słowa i 25 różnych zdań. Nie jest doskonałe, myli się w jednym przypadku na dziesięć poleceń. Konstruktorzy chcą algorytm ulepszyć, by mylił się rzadziej niż raz na dwadzieścia komend.
Ale to już było? AlterEgo też "czytało w myślach"
Wspominaliśmy, że nie jest to pomysł nowy. Podobne urządzenie (o nazwie AlterEgo) powstało już w 2018 roku w laboratoriach Massachussets Institute of Technology. Przypominało ciasno przylegającą do twarzy słuchawkę z mikrofonem. Z mięśni twarzy zbierało impulsy elektryczne.
Badacze chcieli je udoskonalić, żeby mogło działać z oprogramowaniem rozpoznającym mowę i inteligentnymi asystentami. Najwyraźniej nie znaleźli chętnych do korzystania z urządzenia noszonego na głowie (przypomnijmy sromotną porażkę okularów Google Glass).
EarCommand jest mały i dyskretny. Łatwiej znajdzie zastosowanie do komunikacji w sytuacjach, gdy trzeba zachować ciszę. Wbrew pozorom jest ich sporo: od przedstawień teatralnych po operacje specjalne (oddziały porozumiewają się dziś za pomocą gestów). Urządzenie może też umożliwić komunikację głosem osobom niemym. Przyda się też wszędzie tam, gdzie jest hałas i komunikacja głosem zawodzi.
Czy można będzie tak podsłuchiwać cudze myśli? Nie. Nawet jeśli komuś umieścimy taki gadżet w uchu, nic nie wskóra, póki ktoś nie zacznie bezgłośnie mówić. Jest też drugi “bezpiecznik". Algorytm musi się nauczyć, jakie odkształcenia odpowiadają wypowiadanym przez danego człowieka słowom. Wyuczony zadziała tylko w uchu jednej osoby.
Pracę opublikowano w “Proceedings of the ACM on Interactive, Mobile, Wearable and Ubiquitous Technologies".