Huawei P50 Pocket – zjawiskowy składak, choć nieco nieprzemyślany [TEST]

P50 Pocket jest kolejnym składakiem od Huaweia. Tym razem mowa o urządzeniu typu flip. Producent utrzymuje, że ten model pod względem osiągów mógłby konkurować z najnowszymi flagowcami. Czy jest tak w rzeczywistości?

Minęło już kilka miesięcy od ekskluzywnej sesji zdjęciowej, na której w całej okazałości mogliśmy zobaczyć P50 Pocket. Na fotografiach do magazynu Harper’s Bazaar, smartfon wystąpił jako ozdoba u boku chińskiej aktorki Guan Xiaotong. Już wtedy można było zobaczyć, że jest to urządzenie, na które warto zwrócić uwagę.

Niepowtarzalny design połączony z nieprzemyślanymi rozwiązaniami

Nie da się ukryć, że większość nowoczesnych smartfonów jest produkowanych na tę samą modłę. W szczególności, jeśli chodzi o ich design. Huawei tym razem postanowił się wyróżnić i zaprezentował urządzenie o niespotykanym dotąd wyglądzie. P50 Pocket na rynek europejski trafił w rzucającym się w oczy, kolorze perłowej bieli ze srebrną metalową obwódką, okalającą całe urządzenie. Po jego złożeniu odsłania się napis Huawei. Po prostu widać, że jest to produkt premium. Wyglądem bardziej przypomina niecodzienną ozdobę dla jakieś designerskiej torebki niż smartfon do codziennego użytku. Kolorystyka urządzenia prędzej spodoba się paniom niż panom.

Reklama

Uroku P50 Pocket dodaje dodatkowy wyświetlacz na górnej klapce, który pozwala sprawdzić godzinę, pogodę, powiadomienia i pomaga zrobić zdjęcie. Jednak zdaje się, że twórcy podczas tworzenia projektu nie przemyśleli jednej, bardzo ważnej rzecz - ten telefon jest po prostu okropnie śliski. Gdy leżąc, kładę go na brzuchu lub klacie, ten ześlizguje się jakby jeździł po tafli lodu. To samo czuć, gdy weźmie się go do ręki. Nie pomaga nawet pręgowana obudowa. Sprawia to, że Pocketowi daleko jest do wygody użytkowania.

Wyświetlacz to najważniejsza część składanego smartfona

Nie da się ukryć, że to, czego najbardziej można się obawiać przy korzystaniu ze składanego smartfona to jakość jego wyświetlacza. Huawei zastosował ekran OLED z odświeżaniem 120 Hz, który pokrył elastycznym tworzywem i nanopowłoką, chroniącą go przed uszkodzeniami. Chociaż producent zapewniał, że miejsce zginania będzie niemal niewidoczne i ciężko będzie je wyczuć, tak jest ono zauważalne i niestety również wyczuwalne. Jednak uważam, że jest to mała cena za tak perfekcyjne składanie.

Między ekranami nie ma nawet najmniejszej przerwy, co nie tylko ładnie wygląda, ale też zapobiega temu, by coś tam wpadło. Brakuje mi czytnika linii papilarnych, wbudowanego w ekran, jak to jest w przypadku innych smartfonów Huaweia. Rozumiem, że ze względu na specyfikę urządzenia jest to ciężkie do zrealizowania, lecz czytnik wbudowany w przycisk nie do końca do mnie przemawia.

Wydawać by się mogło, że nieco większy wyświetlacz (6,9 cala) niż standardowy doskonale sprawdzi się w grach mobilnych. Jednak nie w tym przypadku. W niektórych produkcjach przeszkadza wypukłe zakończenie ekranu, które uniemożliwia poprawne przeciąganie.

Z kolei mini ekran na klapce jest po prostu wystarczający. Ma kształt koła i pozwala korzystać z podstawowych funkcji telefonu, takich jak sprawdzenie powiadomień, godziny i pogody. Jednak najbardziej użyteczny jest podczas robienia zdjęć. Teraz już nie trzeba robić tego "na czuja", lub korzystać ze słabszego aparatu wewnętrznego. Selfie można zrobić głównym aparatem, a mini ekran wyświetli aktualny kadr. W ten sposób można robić niesamowite zdjęcia.

Aparaty biją na głowę nawet najnowsze flagowce

Skoro jesteśmy już przy zdjęciach, to warto wspomnieć o aparatach. Tutaj Huawei ponownie pozytywnie zaskakuje i bije na głowę innych producentów. Konfiguracja aparatów składa się z trzech obiektywów. Głównym jest 40 MP True Chroma, wspomagany przez ultraszerokokątny 13 MP (f/2,2) i Ultra Spectrum 32 MP (f/1,8). Ten ostatni posiada dodatkowy czujnik, odpowiadający za wzmocnienie kolorystyki obrazu. Nie każdemu ta funkcja się spodoba, szczególnie gdy oczekuje się bardziej surowego zdjęcia w celu samodzielnej edycji. Ciekawym dodatkiem jest tryb fluorescencyjny, w którym w całkowitej ciemności możemy zarejestrować kolory i detale ujawniające się dopiero pod wpływam ultrafioletu.

Huawei P50 Pocket to gorący model - dosłownie!

W przypadku ładowania mamy tu do czynienia z SuperCharge o mocy 40W. To dokładnie tyle, co w moim P30 Pro. Pozwala to na szybkie naładowanie smartfona. 70 proc. baterii możemy mieć już w około 30 minut.

Tak szybkie ładowanie jest wygodne, lecz smartfon niesamowicie się przy tym grzeje (nie zdarza się to w przypadku P30 Pro). I wcale nie jest to "oj, ale ciepły", tylko "parzy!". Choć korzystałem już z wielu urządzeń mobilnych, to jeszcze żaden, nawet ze Snapdragonem 8 Gen 1, nie nagrzewał się aż w takim stopniu.

Najlepszy składak?

Chociaż nie jest pozbawiony wad, Huawei P50 Pocket nadal jest najciekawszym składakiem typu Flip, z jakim miałem styczność. Jego wygląd automatycznie przekonuje konsumentów, że jest to produkt premium. Nie da się ukryć, że chociaż użyto wydajnych komponentów, nie może on pod względem osiągów konkurować z tradycyjnymi flagowcami, lecz nie zostaje też za nimi daleko w tyle. W przypadku aparatów jest to bezsprzecznie jeden z najlepszych wyborów na rynku. Chociaż sam nie jestem fanem składanych smartfonów i uważam, że to jeszcze nie jest moment, w którym zastąpią one tradycyjne flagowce, tak muszę docenić, że pomimo nieprzemyślanego designu, Huawei P50 Pocket jest krokiem w dobrą stronę.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Huawei | Huawei P | Smartfon | urządzenia mobilne | składany smartfon
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama