Spożywcza obłuda: Przez rok jadł tylko przeterminowane produkty i... przeżył
Scott Nash nie wierzył w zawarte na opakowaniach produktów spożywczych informacje o ich terminie przydatności do spożycia. Postanowił więc... przejść na dietę składającą się z wyłącznie przeterminowanych produktów. W ten sposób odżywiał się przez całe 12 miesięcy.
Scott po raz pierwszy spróbował przeterminowanego jedzenia trzy lata temu, kiedy w jego ręce wpadł - a właściwie to odnalazł się na dnie lodówki - jogurt, który powinien zostać zjedzony sześć miesięcy wcześniej.
Nash postanowił zaryzykować i uczynił ze znaleziska element soczystego smoothie.
Efekt? Napój smakował normalnie, a mężczyzna nie odczuł żadnych skutków ubocznych. To skłoniło ekologa i właściciela małej sieci sklepów organicznych w Waszyngtonie do dalszych eksperymentów.
Przeterminowany jogurt był zaledwie początkiem. Nash wraz z całą rodziną postanowił przez okrągły rok jeść produkty, które od przynajmniej kilku miesięcy nie nadawały się do spożycia.
Mowa tu zarówno o plackach do tortilli, jak i mięsach, maśle i śmietanie. Ta ostatnia była "przeterminowana" aż o 10 tygodni!
Nash przekonuje, że ten długotrwały eksperyment okazał się pełnym sukcesem, a on sam cieszy się zdrowiem. Obyło się bez żołądkowych "nieprzyjemności" i wizyt u lekarza. Na swoim blogu i publikowanych w internecie filmach zadaje pytanie: czym właściwie jest termin przydatności do spożycia?- To wszystko jest bardzo niejasne. Co znaczy "przeterminowane"? Spotykamy się z różnymi terminami "najlepiej spożyć przed...", "gwarancja świeżości do...", "data ważności do..." - to dodatkowo utrudnia osąd. Musimy to nie tylko uprościć, ale i wpływać na producentów i organy kontroli rynku, aby widoczne na opakowaniach daty miały faktyczne odzwierciedlenie w rzeczywistości. Niektóre z produktów - takie jak sól, rzeczy w puszkach czy chusteczki dla dzieci w ogóle ich nie potrzebują - pisze Nash.
Amerykanin nie ukrywa, że podczas 12 miesięcy z kuchnią "przeszłości" zdarzyły mu się przypadki, kiedy musiał coś wyrzucić. Zaznacza on jednak, że w większości przypadków pozbywamy się dobrego jedzenia tylko ze względu na datę z jego opakowania.
Porównuje to do "planowanego postarzania produktu" - strategii producentów elektroniki, których produkty przestają działać po określonym przez producenta czasie "zachęcając" do zakupu kolejnego egzemplarza. Scott przekonuje, że na rynku żywności króluje ten sam mechanizm.
W Polsce zgodnie z Ustawą o bezpieczeństwie żywności i żywienia z 2006 roku na opakowaniach produktów spożywczych muszą znaleźć się informacje o terminie przydatności do spożycia lub dacie minimalnej trwałości. Czym różnią się te określenia?Termin przydatności do spożycia to data, po której zjedzenie danego produktu może mieć znaczący wpływ na nasze zdrowie i samopoczucie. Oznaczenie tego typu można zobaczyć na mięsie, produktach mlecznych oraz "gotowych" daniach do podgrzania. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że w ich przypadku ważną kwestią jest również odpowiednie przechowywanie produktu oraz wykorzystanie go w określonym czasie od otwarcia pudełka. Te informacje również znajdują się na opakowaniu. Data minimalnej trwałości - termin, do którego zakupione jedzenie zachowuje swoje właściwości. Po jego upływie producent nie może zagwarantować, że wytwór będzie smakował tak samo, jak świeży. W tym przypadku nie ma potrzeby wyrzucania produktu - spożycie go nie powinno mieć negatywnych konsekwencji dla naszego zdrowia. Warto pamiętać o tej znacznej różnicy. W walce z wyrzucaniem wciąż nadających się do zjedzenia produktów liczy się każdy zwycięzca, a beneficjentem staje się nie tylko nasz portfel...