FOMO: Żądza informacji, która prowadzi do szaleństwa

Nie jesteśmy do końca świadomi problemu, który zatacza coraz szersze kręgi w naszym społeczeństwie /123RF/PICSEL
Reklama

Budzisz się i sprawdzasz na telefonie doniesienia z kraju i ze świata, w drodze do pracy słuchasz wiadomości w radiu, w ciągu dnia co jakiś czas sprawdzasz, "co się dzieje", wymieniasz się linkami o najnowszych wieściach, oglądasz serwisy informacyjne, najlepiej na kilku różnych kanałach, żeby mieć najlepsze rozeznanie. Do tego dochodzi sprawdzanie co jakiś czas w mediach społecznościowych, co słychać u twoich znajomych. Żadna z tych informacji zapewne nie zmieni twojego życia, jutro zjesz to samo śniadanie, obiad, kolację, pójdziesz do tej samej pracy albo szkoły i będziesz rozmawiać z tymi samymi ludźmi. Brzmi znajomo? Prawdopodobnie ponad połowa Polaków jest uzależniona od informacji.

- Internet dał nam ogromne zasoby wiadomości, udostępniane w bardzo krótkim czasie, do których mamy niemal nieograniczony dostęp. Jednak to, co wydaje się błogosławieństwem, staje się powoli przekleństwem naszych czasów - twierdzi profesor Magdalena Szpunar z Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Wielu zwolenników nowej technologii upatruje w nieograniczonym i wolnym dostępie do informacji jedynie korzyści. Takie spojrzenie jest jednak zbyt uproszczone, jednostronne i nieprawdziwe.

To dlatego, że ciągła ekspozycja na nowe wiadomości przeciąża naszą zdolność do przyswajania informacji i rodzi narastający niepokój przed tym, że coś nas ominie, sprawiając, że musimy cały czas być na bieżąco. Uwaga: będzie trochę historii i kilka trudnych pojęć, ale wszystko w imię wyjaśnienia poważnego problemu, z którym musi się mierzyć już co drugi z nas.

Reklama

Ciągle pod prądem

Pojęcie uzależnienia od informacji funkcjonuje od co najmniej 30 lat, ale na popularności zyskało na początku XXI wieku. Szeroko pojęte "informacje" dostarczane są przez wszystkie masowe media, ale za głównego winowajcę problemu uważa się Internet. Chociaż, jak w większości przypadków, winni są raczej ludzie, a technologia jest tylko narzędziem.

W pierwszych latach obecnego tysiąclecia profesor Andrzej Jakubik, psychiatra i psycholog kliniczny, zaproponował wprowadzenie do dyskursu naukowego terminu ZUI, czyli Zespołu Uzależnienia od Internetu. 

Pojęcie to dotyczyło kilku różnych aspektów patologicznego korzystania z sieci. W swojej pracy Jakubik przytoczył pionierskie badania amerykańskiej psycholog Kimberly Young, która już w 1998 roku pisała między innymi o "information overload" - przeciążeniu informacyjnym, opisywanym jako "potrzeba ciągłego pobierania informacji" wynikająca ze zbyt dużej ilości przyjmowanych wiadomości względem możliwości ludzkiego mózgu.

Wtedy uważano, że problemem tym dotkniętym było zaledwie kilka procent ogółu społeczeństwa. Przez dwie dekady zjawisko to ewoluowało, aż stało się czymś, co niektórzy określają jako chorobę cywilizacyjną.

"Przeraźliwy strach przed pominięciem i byciem pominiętym"

To już ostatnia lekcja historii na dziś: na przełomie tysiącleci, niemal jednocześnie z badaniami Young i publikacją Jakubika, Dan Herman, specjalista z zakresu strategii marketingowej, wprowadził określenie "Fear of missing out" (w skrócie FOMO), które zostało kilka lat później spopularyzowane przez biznesmena Patricka McGinnisa.

Oznacza ono przeraźliwy strach przed pominięciem jakichś informacji, które wydają się istotne albo byciem pominiętym w relacjach międzyludzkich, odbywających się w przestrzeni wirtualnej. 

Współczesny świat każe nam sprawdzać, słuchać i czytać jak najwięcej, żeby nic przypadkiem nam nie umknęło. Niedoinformowanie oznacza wykluczenie - kto nie jest na bieżąco, nie wie, o czym się teraz mówi i nie może brać udziału w rozmowach.

W 2016 roku Wydawnictwo Albatros zorganizowała akcję “Odpuść FOMO", w ramach której przeprowadzono w Polsce badania na temat tego ile informacji przyjmują dorośli Polacy w ciągu dnia, jak często i jak długo korzystają z internetu oraz dlaczego to robią. 

Ponad połowa badanych stwierdziła, że nie potrafiłaby przetrwać jednego dnia bez smartfona. 60 proc., że korzysta z internetu każdego dnia, aby “być na bieżąco". Z drugiej strony tylko co dziesiąty ankietowany otwarcie przyznał, że ma poważny problem z uzależnieniem od informacji.

Mózg przeciążony

Potrzeba ciągłego zastrzyku nowych wiadomości to nic innego jak całkiem prawidłowe uzależnienie, tyle że nie od substancji a od zachowania. Naukowcy z UC Berkeley’s Haas School of Business odkryli, że nasz mózg reaguje na informacje jak na słodkie przekąski albo używki. “Dostawa" nowych wiadomości powoduje wystrzał dopaminy odpowiedzialnej za uzależnienie.

Bierze się to między innymi stąd, że nie jesteśmy w stanie przyjąć i zapamiętać tak wielu treści, jakimi sami bombardujemy nasz mózg. Kończy się to tym, że momentalnie zapominamy o jednej informacji i mamy już “ochotę" na kolejną.

- Jak napisał Umberto Eco: między dysponowaniem milionami megabitów informacji na jakiś temat, a niedysponowaniem ani jednym nie ma wielkiej różnicy, zwłaszcza jeśli nie wiemy, co z tą informacją zrobić - tłumaczy profesor Magdalena Szpunar. - Informacje, które nie są w danym momencie przetwarzane, oczekują w kanale sensorycznym bardzo krótko: maksymalnie 1 sekundę dla bodźców wzrokowych i 4 sekundy dla słuchowych. Jeśli nasz filtr percepcyjny nie przepuści ich w tym czasie, ulegają one degradacji i są wypierane przez informacje nowsze.

- Nasz mózg cechuje się neuroplastycznością - dodaje Szpunar. - Oznacza to, że stare, nieużywane połączenia pomiędzy neuronami po pewnym czasie zanikają, jednakże podczas uczenia się nowych czynności, pojawiają się nowe połączenia między neuronami. Neurony odpowiedzialne za koncentrację, kontemplację i pogłębioną lekturę zostają "dezaktywowane" na rzecz działania fragmentarycznego, szybkiego i chaotycznego. Posiłkując się technologiczną metaforą, można zauważyć, że mózg człowieka pracuje na "starym oprogramowaniu", podczas gdy pojawia się nowe, które wymusza zmianę. Nasze mózgi będą zapewne ewoluowały, by przystosować się do tej nowej sytuacji, w której tysiące informacji każdego dnia konkuruje o naszą uwagę, jednak będzie to proces powolny.

Długotrwałe korzystanie z internetu wywołuje zmiany w neuronalnej budowie mózgu. Cyfrowa demencja widoczna jest m.in. poprzez to, iż niechętnie wysilamy nasz umysł, by pamiętać informacje - w dowolnej chwili możemy je znaleźć online. Skoro nie musimy pamiętać, nie robimy tego. 

- U podstaw FOMO mogą leżeć zarówno potrzeba akceptacji społecznej, dowartościowania się, bycia ważnym, zauważonym przez innych, jak i radzenie sobie z lękiem, poprzez ciągłą kontrolę i sprawdzanie, czy na pewno jesteśmy dobrze poinformowani, a zatem czy mamy poczucie w miarę względnego odnajdywania się we współczesnym świecie - mówi psycholog Igor Rotberg. 

- O ile potrzeby te, jak i sposoby radzenia sobie z lękiem, są z nami od zawsze, o tyle technologia dała nam dodatkowe narzędzia i aktualnie chęć "bycia na bieżąco" możemy teraz realizować całodobowo. Dzięki temu pobudzamy nasz układ nagrody. Niestety, po chwili jego aktywność spada, a my szukamy kolejnych bodźców, które dostarczą nam nagrodę w postaci kolejnych dawek informacji - dodaje Rotberg.

Sami sobie jesteśmy winni. To nie kwestia technologii, a sposobu, w jaki z niej korzystamy. Zalewamy mózg informacjami, czytając, słuchając i oglądając dziesiątki albo nawet setki komunikatów dziennie. Często też wybieramy drogę na skróty, nie zapamiętujemy rzeczy, bo łatwiej jest sprawdzić je szybko w wyszukiwarce, fundując sobie ciągłe zastrzyki bodźców.

Młodzi, bierni, uzależnieni

Na FOMO szczególnie narażone są dzieci, których system nerwowy dopiero się kształtuje. Jeżeli w trakcie tego procesu zostają poddane lawinie informacji, może to wpłynąć na ich rozwój. Jednak edukacja na ten temat w Polsce mocno kuleje.

Doktor Łukasz Tomczyk z Uniwersytetu Pedagogicznego od lat prowadzi badania odnośnie korzystania z internetu przez dzieci i młodzież. Zwraca uwagę na przybierające na sile zjawisko PIU, czyli Problematic Internet Use (Problematycznego Użytkowania Internetu). 

- PIU upośledza konstruktywne użytkowanie nowych mediów, przyczyniając się do zmian psychospołecznego funkcjonowania - twierdzi Tomczyk. - Zjawisko to posiada szereg elementów wspólnych z zaburzeniami oficjalnie klasyfikowanymi jako uzależnienie od gier czy też hazardu elektronicznego, np. wydłużenie czasu korzystania z urządzeń elektronicznych.

Badania Tomczyka wykazały, że wśród młodzieży ze szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych zaledwie 1,14 proc. wykorzystuje urządzenia elektroniczne “w sposób kreatywny", wytwarzając albo udostępniając informacje, prowadząc kanały, streamy, blogi czy podcasty. Jednocześnie “średni czas stosowania nowych mediów, z uwzględnieniem aktywnego używania smartfonów" oscyluje wokół 6 godzin dziennie.

Skutek? W przyszłości coraz większa część naszego społeczeństwa będzie uzależniona od informacji. Świadomość zagrożenia jest jednak nikła. Według polskiej edycji raportu EU Kids Online prawie połowa dzieci w wieku szkolnym nie rozmawia z rodzicami o korzystaniu z internetu, a prawie 65 proc. z nich nigdy nie rozmawiało o tym ze swoimi nauczycielami. 

Tak naprawdę przyczyna problemu leży właśnie tutaj. Dorośli bagatelizują temat, bo przecież "młodzi i tak ciągle tylko patrzą w telefony". Owszem, patrzą, ale nie mają pojęcia o niebezpieczeństwie, na jakie się narażają, bombardując swoje mózgi informacjami.

- Zjawisko FOMO nie pozostaje obojętne wobec rozwoju dzieci - potwierdza Igor Rotberg. - Może wpływać na kształtowanie się ich nawyków, występowanie otyłości czy innych chorób w późniejszym wieku. W tamtym roku WHO przedstawiło wytyczne odnośnie czasu, jaki dzieci mogą spędzać przed ekranami. 

- Wytyczne te pokrywają się z zaleceniami American Academy of Pediatrics opublikowanymi w 2016 r. Obie organizacje zalecają, że do drugiego roku życia dzieci nie powinny mieć kontaktu z ekranami urządzeń elektrycznych. Natomiast pomiędzy 2. a 4-5 rokiem życia mogą spędzać czas przed ekranami nie dłużej niż godzinę dziennie - tłumaczy.

- Przede wszystkim warto wiedzieć, że takie zjawisko w ogóle występuje - radzi Rotberg. - Warto również nauczyć się świadomej selekcji informacji - nie wszystkie informacje bowiem są dla nas niezbędne i czasami warto zrezygnować z obejrzenia kolejnych wiadomości, przeczytania następnego artykułu na znany przez nas temat czy sprawdzenia, czy na pewno nie dostaliśmy powiadomienia na którymś z portali społecznościowych. Można też przyjrzeć się, czy podczas czasu wolnego naprawdę wypoczywamy, czy tylko dostarczamy sobie kolejnej dawki bodźców. Może warto przeznaczyć chwilę na spacer lub spotkanie z przyjaciółmi. Przed spaniem, zamiast przeglądać Internet, zdecydowanie lepiej poczytać relaksującą książkę.

Stereotypy i niska samoświadomość FOMO wiąże się z wszechobecną stygmatyzacją. Nikt nie chce przyznać, że jest "uzależniony", bo to od razu narzuca skojarzenia z problemami z alkoholem, narkotykami czy hazardem. W konsekwencji nie podejmujemy żadnych działań, które mogłyby nam pomóc. Stereotyp na temat "młodych ludzi" domyka błędne koło, którego konsekwencją są całe pokolenia infoholików. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy