Polska apka szpiegująca zhakowana. Wyciekły dane ofiar... i nie tylko

Kojarzycie ten moment, kiedy Polacy tworzą coś super i człowiek aż chce się tym pochwalić? No to to nie jest ten moment. Aplikacja LetMeSpy ma służyć do "kontroli rodzicielskiej" — czy właśnie w takim celu jest wykorzystywana? To trzeba pozostawić do samodzielnej oceny. Faktem jest jednak, że apka umożliwiająca szpiegowanie zbierała dane użytkowników, które w wyniku ataku hakerskiego są dostępne w sieci.

Mnóstwo danych ofiar dostępne jest w sieci
Mnóstwo danych ofiar dostępne jest w sieci123RF/PICSEL

Zamysł może i był dobry, ale... wyszło jak zwykle. Aplikacja LetMeSpy, która Może służyć do szpiegowania użytkowników smartfonów z Androidem, nie jest dostępna w sklepie Google Play. Teoretycznie mogą jej używać zatroskani rodzice w celu "kontroli rodzicielskiej", bo w ten sposób oprogramowanie reklamuje producent, jednak chyba każdy wie, jak może to wyglądać w rzeczywistości. Apka zbiera takie dane jak lokalizacja, połączenia czy nawet SMS-y.

Miał miejsce atak hakerski. Dane ujawniono w internecie

Jak poinformował Niebezpiecznik, w wyniku ataku hakerskiego doszło do wycieku danych. I dotyczy to nie tylko wrażliwych informacji osób szpiegowanych, ale i szpiegujących. W jednym pliku o nazwie "jaki_kraj_taki_finfinisher" zapisano ponad 16 tysięcy wiadomości, powyżej 26 tysięcy adresów mailowych, numery telefonów, z których kontaktowano się z osobami śledzonymi, lokalizacje i dużo więcej danych, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że na stronie LetMySpy w warunkach licencji wyszczególniono, że: "Używanie Oprogramowania i serwisu możliwe jest wyłącznie na telefonie, którego jesteś użytkownikiem, lub na telefonie osoby, która świadomie wyraziła zgodę na jego zainstalowanie. Łamanie tego zapisu narusza przepisy prawa", co podkreśla redakcja Niebezpiecznika.

W związku z tym skontaktowano się z producentem aplikacji, aby dowiedzieć się, czy śledzone osoby, których dane wyciekły, zostaną poinformowane o tym wydarzeniu. Firma nie udzieliła tego typu informacji, wydała jednak oświadczenie, że zdarzenie zostało odnotowane i jest analizowane, a sprawa przestępstwa została zgłoszona organom ścigania.

Nie czas tracić ducha: Żołnierz po amputacji wraca na linię frontu w UkrainieDeutsche Welle
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas