Boeing i SpaceX przetestowały systemy bezpieczeństwa w załogowych kapsułach

W ostatnich dniach obie firmy przeprowadziły testy swoich systemów bezpieczeństwa. Tak naprawdę tylko one są przeszkodą do rozpoczęcia nowego rozdziału w załogowych lotach na orbitę z terytorium Stanów Zjednoczonych.

Najpierw Boeing przeprowadził test silników awaryjnych kapsuły CST-100 Starliner. Eksperyment, chociaż wyglądał spektakularnie, to jednak nie do końca przebiegł po myśli inżynierów Boeinga. Kapsuła wylądowała zbyt blisko miejsca rozbicia się modułu serwisowego. Jest to ogromny problem, ponieważ wydobywają się z niego chmury trujących gazów, które otoczyły kapsułę.

Może wydawać się, że to nic wielkiego, ale gdy kapsuła opadnie na ziemię, system wyrówna ciśnienie w jej środku, a wówczas zaciągnie powietrze z zewnątrz. Jeśli trujący gazy otoczą kapsułę, to mogą one zagrozić zdrowiu, a nawet życiu astronautów. Ale to nie koniec problemów Boeinga. Jeden z trzech spadochronów hamujących kapsułę nie otworzył się. Sam system ratunkowy zadziałał dobrze, ale nad resztą będzie trzeba jeszcze popracować, a to oznacza opóźnienia.

Reklama

Tymczasem SpaceX przetestowało zmodyfikowane spadochrony załogowej wersji kapsuły Dragon. 13. test z rzędu przebiegł pomyślnie, a w trakcie niego zrzucono z samolotu transportowego mały ładunek, do którego był podłączony system trzech spadochronów. Inżynierowie SpaceX zebrali cenne dane, które posłużą w dalszych testach systemu lądowania załogowej kapsuły Dragon.

NASA chce już na wiosnę przyszłego roku przeprowadzić pierwszy lot astronautów na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Zaoferują to dwie firmy, a mianowicie SpaceX i Boeing. Obie aktualnie borykają się z kilkoma problemami, ale wszystko wskazuje na to, że uda się je pokonać na czas i ostatecznie uniezależnić w tej kwestii od Rosjan.

Źródło: GeekWeek.pl/Boeing/SpaceX / Fot. SpaceX

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy