Sonda DART zmieniła orbitę Dimorphosa! Całkowity sukces systemu planetarnej obrony Ziemi

Zgodnie z zapowiedziami NASA musieliśmy poczekać ponad 2 tygodnie, żeby przekonać się, czy sukces sondy DART zakończył się na samym trafieniu w cel, czy może zgodnie z planem udało się także faktycznie zmienić orbitę Dimorphosa - teraz już wiemy!

Zgodnie z zapowiedziami NASA musieliśmy poczekać ponad 2 tygodnie, żeby przekonać się, czy sukces sondy DART zakończył się na samym trafieniu w cel, czy może zgodnie z planem udało się także faktycznie zmienić orbitę Dimorphosa - teraz już wiemy!
Uderzenie DART skróciło okres orbitalny Dimorphosa i zrobiło z niego... pseudokometę /NASA/ESA/STScI/Hubble /domena publiczna

27 września dowiedzieliśmy się, że sonda DART zgodnie z planem uderzyła w asteroidę Dimorphos, kończąc tym samym swoją roczną podróż w kierunku niewielkiego 160-metrowego naturalnego satelity asteroidy Didymos, oddalonego od naszej planety o 10,8 mln kilometrów. I choć uderzenie w niego z prędkością 22 530 km/h wyglądało spektakularnie, co mogliśmy podziwiać za sprawą niewielkiego włoskiego cubesata LiciaCube, który został wypuszczony przez sondę przed katastrofą, obrazów z kosmicznych teleskopów Hubble’a i Webba, a także obserwacji naziemnych teleskopów ATLAS, to nie wiedzieliśmy, czy było skuteczne. 

Reklama

Sonda DART zmieniła orbitę Dimorphosa

To znaczy, czy zgodnie z założeniami zmieniło orbitę celu, potwierdzając tym samym, że jesteśmy w stanie intencjonalnie doprowadzić do kolizji satelity z obiektem kosmicznym, by odsunąć zagrożenie od naszej planety (teoretyczne, bo jak już pisaliśmy ani Dimorphos, ani Didymos nie stanowiły dla nas żadnego problemu). Eksperci szacowali, że uderzenie może skrócić orbitę Dimorphosa o 1 proc. albo mówiąc inaczej skróci o 10 min czas obiegania przez niego asteroidy Didymos.

I najwyraźniej były to bardzo ostrożne kalkulacje, bo w rzeczywistości udało się skrócić czas obiegana Didymos przez Dimorphosa o 32 minuty. Przed uderzeniem DART okres orbitalny wynosił 11 godzin i 55 minut, tymczasem obecnie jest to 11 godzin i 23 minuty.

W pomiary były zaangażowane cztery teleskopy optyczne zlokalizowane w Chile i Południowej Afryce, a także dwa radioteleskopy na terenie Stanów Zjednoczonych - NASA szacuje margines błędu na +/- 2 minuty, ale jak przekonuje naukowcy z całego świata, kontynuują obserwacje, żeby poprawić precyzję.

Z pewnością jest to powód do świętowania, ale amerykańska agencja przypomina, że to dopiero początek prac, bo przez najbliższe miesiące, a nawet lata, będą analizować dane dotyczące chmury materiału wyrzuconej przy uderzeniu DART.

Co więcej, trwają też przygotowania do misji Hera, która rozpocznie się w 2024 i dwa lata później doleci na miejsce, by przyjrzeć się kraterowi uderzeniowemu - według pierwotnych obliczeń miał on mieć 10 metrów średnicy, ale po dzisiejszych ogłoszeniach można się spodziewać, że będzie większy.

Poza tym, chociaż według NASA żadna znana asteroida o rozmiarach przekraczających 140 metrów, czyli wystarczająco duża, aby zdewastować miasto, nie uderzy w naszą planetę w ciągu najbliższych 100 lat, to nie wszystkie zagrożenia zostały jeszcze wykryte, więc musimy być bardzo czujni. To właśnie dlatego NASA pracuje nad satelitą NEO Surveyor, który będzie monitorował kosmos w podczerwieni, wykrywając potencjalnie niebezpieczne asteroidy, a ESA rozwija koncepcję teleskopu kosmicznego NEOMIR, który będzie wypatrywał obiektów nadlatujących z kierunków zbyt bliskich Słońcu, by można je było zobaczyć z Ziemi.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sonda kosmiczna | NASA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy