Kolejne prowokacje w Naddniestrzu. Co Rosja chce tym osiągnąć?

W nocy z wtorku na środę w separatystycznym Naddniestrzu odnotowano strzały w pobliżu miejscowości Cobasna, tuż przy granicy z Ukrainą. W tej miejscowości znajduje się wielki rosyjski skład amunicji. Separatystyczna republika oskarża o ataki Ukrainę. Jednocześnie rosyjskie media snują przypuszczenia o powodzie, dla którego Ukraina miałaby zaatakować ten region Mołdawii.

To już kolejny dzień, kiedy w Naddniestrzu dochodzi do aktów. Wcześniej informowaliśmy o ataku na budynek Ministerstwa Bezpieczeństwa, kolejny atak był przeprowadzony na jednostkę wojskową we wsi Parkany, a także ataku na wieżę radiowo-telewizyjną. Prezydent Mołdawii Maia Sandu poinformowała, że doszło także do ataku dronami na lotnisko w Tyraspolu oraz że doszło do eksplozji w Przydniestrowiu.

Republika naddniestrzańska ogłosiła najwyższy poziom zagrożenia terrorystycznego.

W Cobasnie znajduje się poradziecki arsenał z bronią. Szacuje się, że jest tu zlokalizowane około 21 tysięcy ton amunicji, która w połowie może być przeterminowana. Potencjalna eksplozja mogłaby osiągnąć siłę wybuchu 10 kiloton trotylu.

Reklama

Rosyjskie media sugerują, że dla Kijowa zdobycie tego arsenału byłoby "niezwykle udaną kampanią", jednocześnie sugeruje w ten sposób, że armia ukraińska uzupełniłaby swoje zapasy amunicji.

Według tych mediów, Ukraina chce zdobyć Naddniestrze, aby następnie wymienić je za oblężony przez Rosjan Mariupol. Jeden z rosyjskich ekspertów, Aleksiej Arestowicz uznał, że ukraińska armia zajmie Naddniestrze bez żadnych problemów, tylko jeśli poproszą o to władze mołdawskie.

Według informacji napływających z Naddniestrza, nad Cobasną widziane były drony, które zostały "wystrzelone" z terytorium Ukrainy. Jednocześnie oskarża swojego wschodniego sąsiada o ostatnie ataki.

Wywiad ukraiński donosi, że są to rosyjskie prowokacje, które mają wciągnąć ten region w trwającą wojnę w Ukrainie.

Jak informuje Ukraiński Sztab Generalny, rosyjskie oddziały grupy operacyjnej wojsk rosyjskich zostały postawione w stan pełnej gotowości.

Na ulicach separatystycznego Naddniestrza zaczynają pojawiać się betonowe bariery, które blokują przemieszczanie się po regionie. Portal Nexta informował, że już od poniedziałku na granicach tego obszaru tworzą się długie kolejki samochodów.

Rosja wcześniej już zapowiedziała chęć "ochrony osób rosyjskojęzycznych" w regionie Naddniestrza. Co można interpretować jako możliwość zbrojnego wejścia na terytorium Mołdawii.

Stosunkowo niewielkie rosyjskie oddziały znajdujące się w Naddniestrzu nie mogą bezpośrednio zagrozić ukraińskiej Odessie, jednak mogą być dodatkowym wsparciem głównych rosyjskich sił. Jednocześnie naddniestrzańskie brygady mogą siać panikę na terenach przygranicznych i stosować ataki zaczepne. Mogłoby to potencjalnie być korzystne dla Kremla jako efekt psychologiczny.

Dodatkowym argumentem dla Moskwy byłaby destabilizacja samej Mołdawii, która najprawdopodobniej jest "następna na liście". Być może Putin uznałby "Naddniestrzańską Republikę Mołdawską" za niepodległą, jak to zrobił w przypadku Republiki Donieckiej i Ługańskiej w Ukaranie.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wojna Ukraina-Rosja | prowokacja | Naddniestrze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama