Rosja coraz bardziej odczuwa ukraińskie ataki za linią frontu
Coraz częściej dochodzą informacje o atakach na wojskowe cele w Rosji i na Krymie. Eksperci uważają, że jest to dopiero początek. Na co stać ukraińską armię?
Tak jak zapowiedziano, Ukraina ruszyła do kontrofensywy. W jakim stopniu będzie ona skuteczna, dowiemy się w ciągu najbliższych tygodni. Jednak coraz częściej słyszy się o wybuchach składów amunicji na okupowanych przez Rosję terenach oraz na obszarach zajętych w 2014 roku.
W ostatni czwartek zapaliło się składowisko amunicji w obwodzie biełgorodzkim (obszar Rosji). Pojawiły się także doniesienia o eksplozjach w rosyjskiej bazie wojskowej i ataku dronów na Most Krymski na okupowanym Krymie. Nie wiadomo, ile z tych ataków jest dziełem sił ukraińskich lub partyzantów, czy nawet dziełem przypadku.
Ukraiński atak?
Pożar składu amunicji w obwodzie biełgorodzkim zmusił mieszkańców dwóch wsi do ewakuacji. Według rosyjskich doniesień nie było ofiar, a przyczyna pożaru jest badana.
Jak donosi Reuters w bezpośrednim sąsiedztwie bazy w Belbeku miały miejsce cztery eksplozje. Miejsce to jest jedną z głównych rosyjskich baz lotniczych na półwyspie. Ponadto Władimir Rogow, członek rady wojskowo-cywilnej administracji regionu Zaporoże powiedział na łamach rosyjskiej agencji TASS, że ukraiński bezzałogowy stek powietrzny został zestrzelony przez systemy obrony powietrznej w regionie miasta Kercz, blisko Mostu Krymskiego.
Mychajło Podolak, doradca prezydenta Ukrainy, 17 sierpnia zasugerował, aby zniszczyć cenny dla Rosjan Most Krymski, którego koszt realizacji wyniósł około 3,6 mld USD i którym Rosjanie wciąż dostarczają sprzęt wojskowy na linię frontu. Moskwa coraz bardziej obawia się, że atak na tę budowlę staje się coraz bardziej możliwy.
Rosja potwierdziła medialne informacje o eksplozjach z 16 sierpnia w magazynie amunicji w mieście Dżankoj na półwyspie, a także wybuchy w bazie lotniczej Saki, które zniszczyły co najmniej kilka rosyjskich samolotów. Jednakże tutaj Moskwa mówi o "przypadkowej detonacji amunicji". Z kolei anonimowi ukraińscy wojskowi mówią, że ataki były wynikiem działalności "elitarnych jednostek".
Wiele spekulacji, brak konkretów
W jaki sposób siły ukraińskie atakują rosyjskie bazy oddalone o setki kilometrów od linii frontu? Tego do końca nie wiadomo - eksperci mówią, że za eksplozjami stoi ukraiński wywiad, inni, że partyzanci stojący po stronie Kijowa. Pojawiają się również głosy, że Ukraina posiada amerykańskie rakiety dalekiego zasięgu lub opracowała własną broń, bazując, np. na rakiecie Neptun własnej produkcji.
Z kolei w ostatnim ataku na magazyn amunicji w obwodzie biełgorodzkim zostały użyte systemy rakietowe HIMARS lub systemy MLRS. Obie wyrzutnie mogą strzelać rakietami GMLRS oraz pociskami balistycznymi krótkiego zasięgu ATACMS, których zasięg wynosi 70 km. Do tej pory USA oficjalnie odmawiało dostarczenia pocisków tego typu o większym zasięgu (300 km).
Jak informuje The War Zone nie posiadamy w zasadzie żadnych zweryfikowanych i konkretnych informacji o tym, co się dzieje za liniami frontu na obszarze Rosji i na okupowanych przez nią terenach. Istnieje bardzo wiele spekulacji, jaka broń została użyta w przeprowadzonych atakach, od małych, lokalnie kontrolowanych, uzbrojonych dronów, przez operacje specjalne, do nawet możliwości, że Kijów potajemnie rozmieścił własny system rakiet balistycznych na terytorium wroga. Inną możliwością było także użycie dronów kamikaze.
Narastająca frustracja Rosji
Trzeba zauważyć, że armia ukraińska atakuje coraz częściej cele znacznie oddalone od granicy frontu, przez co Rosja traci coraz więcej sprzętu wojskowego i personelu. Dodatkowo jest to też atak wizerunkowy na Moskwę oraz na jej wiarygodność wśród rosyjskich obywateli, zwłaszcza, tych, którzy czuli się bezpiecznie na Krymie.
24 sierpnia ma miejsce dzień niepodległości Ukrainy i być może w tym dniu "elitarne jednostki" znów zaatakują rosyjskie cele. Jak zaznacza portal The War Zone Ukraina dąży do prób sprowadzenia wojny na obszar Rosji.