Rosyjska wojna hybrydowa. Czy jest groźna dla Polski?

Naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez białoruskie śmigłowce wielu może przypominać działania w ramach wojny hybrydowej. Pojęcie to zrobiło furorę od momentu rosyjskiej aneksji Krymu i wiąże się z prowadzeniem nieotwartego konfliktu. Jak może przebiegać taka wojna w Polsce i czy faktycznie stanowi dla nas zagrożenie?

Białoruskie śmigłowce przy polskiej granicy. Czy to element wojny hybrydowej?

Wczoraj MON poinformował, że doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej nad Białowieżą przez dwa białoruskie śmigłowce. Mimo że najpierw zaprzeczano naruszeniu, ostatecznie wywołało to reakcję Warszawy. Wezwano charge d’affaires Białorusi, a minister Błaszczak zarządził zwiększenie liczby żołnierzy na granicy z Białorusią.

Wiceminister MON Wojciech Skurkiewicz nazwał to wydarzenie prowokacją, dodając, że może coraz częściej dochodzić do takich akcji. Polski resort obrony oświadczył przy tym, że "Rosja i Białoruś zintensyfikowały w ostatnim czasie działania hybrydowe przeciwko Polsce". Poświadcza to, że Warszawa może traktować to naruszenie jako element wojny hybrydowej.

Reklama

Nie ma co się dziwić takim konkluzjom, szczególnie w obliczu eskalacji napięć na granicy polsko-białoruskiej. Przypomnijmy, że od dłuższego czasu jest głośno o rozmieszczeniu niedaleko naszej granicy Grupy Wagnera, sugerując, że najemnicy mają dopuszczać się prowokacji. To także może stanowić element swoistej wojny hybrydowej, jednak aby odpowiedzieć czy faktycznie ona nam grozi, trzeba zrozumieć, czym ona jest.

Co to jest wojna hybrydowa?

Wojna hybrydowa to szerokie pojęcie, które upraszczając, można potraktować jako prowadzenie konfliktu "w szarej strefie". To połączone wykorzystanie zarówno militarnych, jak i niemilitarnych środków w sposób jawny i niejawny, wymierzonych w państwo. Zaciera to granicę między wojną a pokojem, co jest najważniejszą cechą wojny hybrydowej i jednakowo jej największą siłą.

Trudno się bronić przed skoordynowanym atakiem konwencjonalnych i niekonwencjonalnych metod prowadzenia walki, zwłaszcza jeśli oficjalnie występuje stan pokoju. W wojnie hybrydowej chodzi o zasianie niepewności i stworzenia destabilizacji, dzięki którym można osiągnąć swoje cele tańszym kosztem, aniżeli prowadząc otwartą wojnę.

NATO wskazuje, że idealnie w wojnie hybrydowej atakowana grupa ma nie wiedzieć, kto dopuścił się ataku i w jakim celu, choć ostatnie lata pokazały, że wcale nie jest to konieczne. Dla atakującego metodami hybrydowymi bardziej chodzi o to, aby nie dało się bezpośrednio powiązać go z działaniami, bądź aby te działania nie wyglądały intencjonalnie. Wojna hybrydowa to często gra domysłów i spekulacji, które podnoszą napięcie, mając sprawdzić, co zrobi atakowana strona.

Mistrzem tego jest Rosja, która pokazała swoją metodę wojny hybrydowej podczas aneksji Krymu i wojny w Donbasie. Wiadomo, że wszelkie działania były instruowane przez Moskwę, jak wysłanie "zielonych ludzików", czyli rosyjskich żołnierzy bez zdradzających ich insygniów rosyjskiej armii, wspierających separatyzm ukraińskich terenów. Putin zaś zarzekał się, że Moskwa nie ma z tym nic wspólnego, sprawdzając, jaka będzie reakcja nie tylko Ukrainy, ale i Zachodu, aby zobaczyć, na co może sobie pozwolić.

Jakie są cele wojny hybrydowej oraz jej płaszczyzny?

Wojną hybrydową można wpływać na decyzje wrogiego państwa, aby go sobie podporządkować. Efekty zależą przede wszystkim od wykorzystanych płaszczyzn, choć te nieraz przenikają się wzajemnie i potęgują. Na bazie działań Rosji w Ukrainie podstawowo można wyróżnić:

Płaszczyznę militarną/siły

Mowa tu o wykorzystaniu zarówno otwartych walk, często o nieregularnym charakterze z udziałem jednostek partyzanckich i separatystycznych. Mieszczą się tu także prowokacje militarne. Kluczem jest pokaz siły, czy sprawdzenie jednakowo reakcji bojowej państwa. Odpowiedź na takie działania pokazuje, jak poważnie są traktowane oraz jaka jest gotowość bojowa wroga. Tu także mieszczą się akty terrorystyczne.

Rosjanie idealnie to pokazali wykorzystując "zielone ludziki" i rosyjskich separatystów w Donbasie i Krymie. Konflikt w Ukrainie toczy się tak naprawdę od 2014 roku, jednak dopiero od 2022 nazywany jest wojną. Wcześniej Moskwa wysyłała broń i wsparcie prorosyjskim stronom, broniąc się, że wcale tego nie robi m.in. pamiętnymi słowami "że taki sprzęt można kupić w każdym sklepie militarnym". Przy tym odcinała się od oskarżeń, że inspiruje działania "separatystów".

Płaszczyzna polityczno-gospodarcza

Standardowe naciski polityczne na arenie międzynarodowej, izolowanie wrogiego państwa czy dyplomatyczne incydenty. Z nią wiążą się także decyzje ekonomiczne jak embarga czy sankcje. Ważniejszy jest jednak wpływ na politykę wewnętrzną państwa. Wojna hybrydowa szczególnie korzysta z wszelkich działań agitacyjnych jak ciche wspieranie partii czy ugrupowań we wrogim państwie, które są przychylne stronie wykorzystującej działania hybrydowe.

Często takie ugrupowania są tworzone na wrogim terytorium przez stronę atakującą. Efektem jest tu destabilizacja polityczna bądź nawet doprowadzenie do przejęcia władzy przez sprzyjającą siłę. Można było to zaobserwować na Krymie, gdzie Moskwa wykorzystała tamtejszą ludność rosyjską do przejęcia władzy.

Płaszczyzna informacyjna

To jedna z najważniejszych i często niezauważanych płaszczyzn, która ma ogromny wpływ na efektywność wojny hybrydowej. Polega na przejmowaniu sfery mediów i szerzenia dezinformacji. Może prowadzić jednakowo do przyjmowania propagandy wrogiej strony, jak i podważania przekazu atakowanej grupy. W państwie, które pada ofiarą wojny hybrydowej, może nawet doprowadzić do braku zaufania w społeczeństwie.

Wpływa także na psychologię m.in. prowadząc do łatwiejszego przyjmowania propagandy strachu. Rosjanie są mistrzami w akcjach dezinformacyjnych. W przypadku Ukrainy jest wiele przykładów dezinformujących działań Moskwy, jednak warto przytoczyć ostatnie rozpowszechnianie używania pojęcia "kontrowersyjny" w odniesieniu do amunicji kasetowej. Mimo, że Ukraina już wcześniej otrzymywała taką broń, przy ostatniej decyzji USA Rosjanie wmówili wielu ludziom, że jest to kontrowersyjna, a za tym niemoralna decyzja i to faktu, że rosyjscy żołnierze sami stosują taką broń.

Czy wojna hybrydowa grozi Polsce?

Biorąc pod uwagę charakterystykę metod wojny hybrydowej, nie sposób odnieść wrażenia, że już od dawna są wykorzystywane przeciwko Polsce. Jest to zasadne szczególnie dlatego, że jesteśmy jednakowo członkiem NATO i ważnym filarem wschodniej flanki sojuszu. W obecnej sytuacji geopolitycznej to naturalne, że jesteśmy celem części metod walki hybrydowej.

Wystarczy spojrzeć na wspomniany wątek tzw. wagnerowców niedaleko polskiej granicy. Wiadomości o nich ciągle wzbudzają uwagę, szczególnie że ze strony rosyjskiej i białoruskiej wypuszczane są co jakiś czas informacje, jak "o chęci wypadu najemników na Warszawę". To widoczny element płaszczyzny informacyjnej, który ma wywołać reakcję Polski na takie rewelacje i jak poważnie je traktujemy.

Jednak jeśli chcąc odpowiedzieć na pytanie "czy wojna hybrydowa grozi Polsce" mamy na myśli "zielonych ludzików" jak na Ukrainie od 2014 roku, to należy być tu bardzo sceptycznym. Wobec ostatnich napięć wzmógł się niepokój o bezpieczeństwo tzw. przesmyku suwalskiego, jednak pamiętać należy, że Polska znajduje się w NATO, a sama sytuacja geopolityczna zmieniła się od 24 lutego 2022. Nigdy nie można niczego wykluczać, jednak można założyć, że Białoruś i Rosja ograniczą się tylko do prowokacji, a nie separatyzmu z wykorzystaniem np. wagnerowców. 

W kontekście wczorajszych wydarzeń nie można też wykluczyć, że wlot białoruskich śmigłowców, to zwyczajny błąd pilotów. Należy jednak pamiętać, że działania dezinformacyjne będące elementem wojny hybrydowej faktycznie były, są i będą wykorzystywane przeciwko Polsce, jak i całemu NATO. To właśnie na niej będą rozgrywane główne działania, które mogą być wykorzystane przez wiele stron, także w naszym kraju.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wojna hybrydowa | Polska | Rosja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy