Mapy nawigacyjne nowej generacji

Mapy nawigacyjne wyższej rozdzielczości. Marketingowy bełkot czy zupełnie nowe perspektywy dla branży? Szansa na większe zarobki i zmianę przyzwyczajeń kierowców, pieszych i rowerzystów?

Oto hasło, które staje się modne: high-resolution maps. W dosłownym tłumaczeniu: mapy wysokiej rozdzielczości. Prędzej czy później usłyszymy o nich przy okazji premiery nowych samochodów, zestawów nawigacyjnych, a także wiadomości od firm takich jak Here czy TomTom. Czy to kolejny wytwór marketingu, czy też zupełnie nowa perspektywa dla biznesu? A z punktu widzenia konsumenta: zwiastun zmian, jakie czekają statystycznego Kowalskiego, Smitha czy Krugera? "Znaczenie trójwymiarowych map wysokiej rozdzielczości będzie stale rosnąć w przyszłości" - mówi prof. dr Ulrich Hackenberg, członek zarządu Audi AG ds. rozwoju technicznego.

Reklama

"Wykorzystujemy dostarczane przez mapy dane przede wszystkim w sytuacjach, w których decydujące jest przewidywanie - na skrzyżowaniach autostrad, rozwidleniach dróg, zjazdach i wjazdach" - dodaje Ulrich zapowiadając kolejny etap współpracy Audi z dostawcą map, czyli holenderską firmą TomTom.

Czym zatem są dokładniejsze dane w mapach wysokiej rozdzielczości? To bardzo szczegółowo opisane nie tylko poszczególne trasy, drogi czy ulice, ale także położenie pasów, znaków drogowych oraz całej infrastruktury, która może mieć wpływ na przemieszczanie się z jednego miejsca do drugiego. Z punktu widzenia dostawcy mapy oznacza to radykalną zmianę. Droga przestaje być tylko zwykłą linią na mapie. Zmienia się w obszar, do którego przypisano mnóstwo dodatkowych informacji. A to zaś oznacza, że cała dotychczas wykonana praca związana z tworzeniem map sieci drogowej musi być wykonana ponownie. I z uwzględnieniem parametrów, których wcześniej nie brano pod uwagę.

Potrzeby klientów biznesowych oznaczają dla firm dostarczających mapy konieczność inwestycji w nowe narzędzia pracy. Już nie wystarcza zapisanie śladu GPS , sfotografowanie wybranych miejsc, a nawet sfilmowanie całej podróży. Potrzebne są jeszcze rozwiązania takie jak lidar: skanowanie laserowe całej przestrzeni dookoła samochodów zbierających dane. Dzięki skanowaniu powstaje trójwymiarowa mapa okolicy drogi - podstawa do sporządzenia map nowej generacji. I wprowadzenia kolejnych procedur w procesie przygotowywania finalnego produktu dla klientów biznesowych. Zasadne staje się jednak pytanie, czy zbieranie większej ilości danych stanie się tylko domeną największych światowych dostawców, czy także mniejszych lokalnych firm takich jak polskie Emapa, Geosystems czy Imagis. Okazuje się, że rodzimi dostawcy wcale nie zostają w tyle.

"Wdrożenie w/w funkcji można więc w gruncie rzeczy oprzeć na agregacji dotychczasowych danych i Emapa jest zarówno technicznie, jak i pod kątem posiadanych zasobów na to przygotowana. Oczywiście zasoby danych należałoby odpowiednio dostosować do nowych algorytmów nawigacyjnych oraz systematycznie rozwijać. O ile bowiem geometria dróg (czyli np. ostre lub łagodne zakręty) jest od dawna jednym z kluczowych elementów w dopasowaniu danych mapowych dla potrzeb systemów nawigacji, o tyle hipsometria do tej pory w takim zastosowaniu była pomijana. I tutaj większość dostawców map cyfrowych powinno skupić swe wysiłki" - dodaje Maroszek.

"Podczas zbierania danych drogowych do AutoMapy gromadzimy wiele różnych informacji - w tym takie jak promień zakrętu czy wielkość nachylenia zjazdu/podjazdu. Wykorzystujemy jedynie część z nich, z uwagi na obecne potrzeby rynku i możliwości urządzeń" - mówi Janusz Kamiński z AutoMapy.

"Dane jednak są kolekcjonowane i z pewnością będą wykorzystane w przyszłości. Tak było np. z informacjami dla aut ciężarowych, które uwzględniają tonaż drogi, wysokość wiaduktów czy dopuszczalne obciążenie mostów. Podobna sytuacja była ze znakami ograniczeń prędkości. Należy jednak pamiętać, że tego typu dane nie przekładają się bezpośrednio na samą nawigację, a stanowić mogą uzupełnienie całego systemu zarządzania pojazdem, więc równie ważny jest sposób wykorzystania tych danych" - wyjaśnia Kamiński.

Kluczowe pytanie: do czego zatem już teraz wykorzystać zebrany pakiet informacji. Jeśli będziemy czekać, aż na ulice miast (choćby tylko Europy) wyjedzie tysiące samochodów autonomicznych, to zbierane obecnie dane mogą być już mocno nieaktualne. Czy prócz funkcji autopilota można zatem jeszcze wykorzystać bogatsze zasoby cyfrowych planów? Wiele wskazuje na to, że producenci samochodów nie ograniczają się do oczekiwania na legalizację swobodnego ruchu autonomicznych aut. Część z rozwiązań dostarczanych przez firmy z branży kartografii wdrażają w pojazdach, które w ciągu najbliższych miesięcy trafią na drogi Ameryki, Azji czy Europy.

Przed nami zatem era samochodów, w których praca oświetlenia będzie uzależniona także od cyfrowych map. System z odpowiednim wyprzedzeniem doświetli zakręty czy miejsca uznane za bardziej niebezpieczne dla ruchu drogowego. Kierowca otrzyma także dodatkowe wskazówki, by zmniejszyć ryzyko gwałtownego hamowania (np. podczas jazdy po łuku i zbliżania się do skrzyżowania z sygnalizacją świetlną, którą ujrzy niemal w ostatniej chwili).

Dane z cyfrowych planów mogą być także wykorzystane do oszczędzania paliwa. W nowym Q7, Audi zastosowało funkcję o tajemniczej nazwie "asystent wydajności". O co chodzi? O rozwiązania umożliwiające rozpoznawanie rond, skrzyżowań, ciasnych skrętów, ostrych wiraży, tablic z nazwą miejscowości i innych - z większym wyprzedzeniem niż dostrzeże je kierowca. Dzięki danym z mapy (także wysokości nachyleń i wzniesień) zestaw nawigacji może zasugerować dostosowanie prędkości. Audi zapewnia, że jeśli kierowca będzie w pełni wykorzystywał nowy system, zużycie paliwa spadnie nawet o 10 proc. Podobne funkcje pojawią się także w innych autach koncernu. A konkurencja nie pozostanie bez odpowiedzi.

Czy informacje zwiększające zarówno komfort, jak i bezpieczeństwo jazdy będą dostępne jedynie dla nabywców nowych i kosztownych samochodów? Bynajmniej. W historii zapisała się już hiszpańska Vexia, która kilka lat temu wprowadziła innowacyjne zestawy nawigacyjne z funkcją podpowiadania stylu jazdy i właściwego biegu na podstawie analizy prędkości oraz danych zawartych w mapach. Rynek nie był wówczas gotowy na pomysłowe produkty, które dość szybko przeszły do historii. W obecnie oferowanych nawigacjach (np. urządzenia marki Becker czy zestawy firmowane przez iGO) kierowca ma do dyspozycji funkcję wyświetlania nie tylko informacji o ograniczeniu prędkości, ale także innych ostrzegawczych znaków drogowych, co ułatwia płynniejszą jazdę szczególnie w warunkach pogorszonej widoczności.

"Wprowadzanie mechanizmów poprawiających bezpieczeństwo użytkowników nawigacji i komfort korzystania z niej to działania istotne z punktu widzenia każdego dostawcy rozwiązań nawigacyjnych. W NaviExpert stale pracujemy nad udoskonalaniem produktu" - odpowiada Katarzyna Przybylska z poznańskiej firmy.

"Na ten moment podobne zastosowania mają ostrzeżenia CB, które informują nie tylko o fotoradarach czy kontrolach drogowych, ale także o niebezpiecznych miejscach czy wypadkach, dzięki którym użytkownik jest w stanie z wyprzedzeniem dostosować swoją jazdę do panujących na drodze warunków. Rolę prewencyjną pełni także wyświetlanie bieżącego ograniczenia prędkości" - wyjaśnia Przybylska.

Czy zatem mamy szansę wykorzystać bogatsze zasoby danych mapowych? Wiele wskazuje na to, że może się obyć bez potrzeby zmiany samochodu na nowe, wspaniałe auto klasy premium.

Connected Life
Dowiedz się więcej na temat: GPS | mapa GPS
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy