Silniki na skrzydłach zrewolucjonizują lotnictwo
NASA i firma Cal Poly San Luis Obispo wyszli z ciekawą, chociaż w cale nie tak świeżą koncepcją, aby silniki samolotów pasażerskich umieszczać na skrzydłach. Ten niewielki zabieg może mieć ogromny wpływ na poprawę siły nośnej maszyny i redukcję hałasu.
Jeżeli silniki odrzutowe umieści się na skrzydłach, to wypuszczane przez nie spaliny będą poruszały się nad ich powierzchnią, a łopatki i dysze będą je skierować w stronę ziemi. W ten sposób, przez turbulentne zawirowania, wytwarzana jest dodatkowa siła nośna. Dzięki niej można uzyskać wysoką prędkość przepływu powietrza przy stosunkowo niskiej prędkości samolotu. To zjawisko nie jest niczym nowym, a w fizyce określa się je mianem efektu Coandy. Dzięki niemu prędkość podchodzenia do lądowania Boeinga 737 można zredukować o 50 proc., a długość pasa potrzebnego do wylądowania o blisko 75 proc.
Znacznie łatwiej można wyjaśnić redukcję hałasu. Otóż dzięki nietypowemu umieszczeniu silników, wydawany przez nie huk będzie po prostu blokowany przez płaty skrzydeł. W efekcie do naszych uszu dotrze mniej hałasu. Kolejnym znaczącym czynnikiem jest opisana wyżej dodatkowa siła nośna, a więc - bardziej pionowy i szybszy start. Dzięki temu maszyna spędzi mniej czasu na niskiej wysokości.
Amelia (od Advanced Model for Extreme Lift and Improved Aeroacoustics), bo tak nazywa się do rozwiązanie, może naleźć zastosowanie w kontekście niewielkich regionalnych lotnisk, dysponujących krótszymi pasami. NASA planuje również wykorzystanie jej w samolotach startujących i lądujących na lotniskowcach. Pierwszy z manewrów nie wymagałby stosowania specjalnych katapult, niezbędnych przy okazji tak krótkiego pasa startowego.
Debiut samolotu wykorzystującego opisaną tutaj technologię miał miejsce dobre kilkadziesiąt lat temu. Mowa o przekonstruowanym modelu De Havilland C-8A Buffalo.
Na poniższym wideo uwieczniono manewry lądowania i startu z pokładu lotniskowca bez żadnych dodatkowych elementów wspomagających: