Test Faceta: Słuchawki Bluetooth Parrot Zik 2.0
Następcy zawsze mają trudniej. Nie tylko muszą dogonić swoje pierwowzory, ale udowodnić, że są od nich lepsze. Ta niezwykle trudna sztuka udała się inżynierom Parrota. Ich najnowszemu dziełu, słuchawkom bluetooth Zik 2.0, nie sposób znaleźć konkurencji.
Parrot Zik 2.0 to nie tylko lifting pierwszej generacji słuchawek francuskiego producenta. To udana próba stworzenia jednych z najlepszych słuchawek bluetooth, na których swoje ręce może położyć zwykły śmiertelnik. Poprawiono każdy z mankamentów bardzo dobrego już oryginału - dopieszczono design, zmniejszono wagę, popracowano nad aplikacją mobilną i - co najważniejsze - zadbano o to, aby grały one jeszcze lepiej.
Pierwsze wrażenie po wyjęciu z pudełka? Słuchawki ważą mniej od poprzedniego modelu. To ogromna zmiana na plus. Wreszcie noszenie ich na głowie przez dłużej niż kwadrans nie wywołuje bólu szyi. Mimo "terapii odchudzającej" w środku Zików 2.0 znalazło się wszystko to, za co pokochaliśmy "jedynki".
Akumulator zapewniający kilka godzin pracy bez kabla? Jest (wyjmowana bateria litowo-jonowa 830 mAh). System wyciszający dźwięki otoczenia? Melduje się na pokładzie i działa jeszcze lepiej niż poprzednio. Nie zabrakło także nadajników sygnału Bluetooth 3.0 i NFC, a nawet standardowego gniazdka mini-jack.
Największe zmiany dotknęły jednak tego, czego nie widać. Z trzewi modelu Zik 2.0 wydobywa się jeszcze głębszy i czystszy dźwięk. Świetny pierwowzór nie ma startu do młodszego rodzeństwa. Co ciekawe, nawet przy słuchaniu muzyki na maksymalnym poziomie głośności nie mamy do czynienia z najmniejszymi nawet trzaskami. Pamiętajmy, że pierwsze Ziki miały z tym problem.
Testy sprzętu przeprowadzałem korzystając z muzyki streamowanej z aplikacji Spotify (jakość 320 kbps). Takie komponenty jak 32 bitowy procesor sygnałowy i konwerter cyfrowo-analogowy do spółki ze sterownikiem neodymowym zadbały o to, aby brzmiała ona jak najlepiej. Charakterystyka częstotliwościowa zamyka się w przedziale 20Hz - 22kHz.
Najnowsze słuchawki "dają radę" nawet wtedy, kiedy sparujemy je ze smartfonem lub tabletem i nie zagłębimy się w tajniki darmowej aplikacji służącej do mieszania przy możliwościach gadżetu. Grzebiąc w jej ustawieniach (istny raj dla audiofilów!) można idealnie dopasować odgrywany dźwięk do własnych preferencji. Wzmocnienie wokalu, efekt "sali koncertowej", a może preset ustawień z jakiego korzysta Dj Jazzy Jeff? Aplikacja umożliwia zabawę dźwiękiem na wielu poziomach. Co najlepsze, jest to dziecinnie proste.
Pozostając przy intuicyjności zastosowanych tu rozwiązań. Parrot przy projektowaniu modelu Zik 2.0 nie zrezygnował z patentów, z których korzystał poprzednio. Panel dotykowy na prawej muszli powrócił i na całe szczęście nie działa on przy kontakcie z przypadkowymi przedmiotami jak pierwsze Ziki (na przykład kołdrą, co skutecznie zniechęcało do słuchania muzyki w łóżku).
Odniosłem jednak wrażenie, że jest on... nazbyt czuły, kiedy obsługujemy go "po bożemu", czyli przy użyciu opuszek palców. Nawet najdelikatniejsze muśnięcie sprawiało, że odgrywana piosenka się zatrzymywała. To samo działo się, kiedy poprawiałem słuchawki. Na szczęście ze zwiększaniem mocy i ściszaniem muzyki nie było żadnych kłopotów. Przewijanie utworów ruchem palca też działa lepiej niż ostatnio.
Idealny dźwięk bez kabla? Przy udziale Zików 2.0 jest to możliwe. Parrot stworzył słuchawki, którym naprawdę blisko do ideału. Coś podpowiada mi, że szczytem możliwości francuskich inżynierów będzie model oznaczony cyframi 3.0. Do tego czasu muszą "wystarczyć" nam świetne "dwójki". Pamiętajcie jednak, że jakość swoje kosztuje...
Plusy:
+ design
+ mniejsza waga
+ jakość odgrywanego dźwięku
+ izolacja od dźwięków otoczenia
+ darmowa aplikacja
+ wytrzymałość baterii
Minusy:
- momentami zbytnio czuły panel dotykowy
- aplikacja nie jest jeszcze dostępna na platformę Windows Phone
- dość długi czas ponownego naładowania baterii (ok. 2,5 - 3 godziny)
MO