HMS Queen Elizabeth - największy okręt marynarki wojennej Wielkiej Brytanii

Za kilka miesięcy królowa brytyjska Elżbieta II rozbije butelkę szampana o burtę największego okrętu marynarki wojennej Wielkiej Brytanii – czytamy na łamach The Telegraph.

HMS Queen Elizabeth - wizualizacja.   Fot. BAE Systems
HMS Queen Elizabeth - wizualizacja. Fot. BAE Systemsmateriały prasowe

Prace nad lotniskowcem HMS Queen Elizabeth rozpoczęły się 16 lat temu i pochłonęły ponad 6,2 mld funtów. W produkcję poszczególnych elementów konstrukcyjnych zaangażowanych jest ponad 100 brytyjskich firm i 10 tys. osób. Jest to absolutnie największe przedsięwzięcie i największy okręt w historii marynarki wojennej Wielkiej Brytanii. Za wspomnianą kwotę powstaną jednak dwa lotniskowce. Drugim jest HMS Prince of Wales - ósmy okręt Brytyjczyków, który będzie nosił tę nazwę.

HMS Queen Elizabeth ma wyporność 65 tys. ton i rozpocznie służbę w 2020 roku, całkowicie zmieniając oblicze brytyjskiej floty. Z 40 myśliwcami F-35 w wersji B, czyli pionowego startu i lądowania, będzie w stanie dostarczyć niemałą ilość bomb w każdy rejon świata - donosi The Telegraph.

Budowa kolosa jest ogromnym przedsięwzięciem. Jego najważniejsze elementy powstawały w sześciu stoczniach Wielkiej Brytanii, a następnie połączono je w Rosyth. Proces był nie lada wyzwaniem dla tamtejszych inżynierów, szczególnie że wszystko musiało być dopasowane co do kilku milimetrów, a najcięższy element ważył 11 tys. ton.

Lotniskowiec stanie się oczywiście flagowym okrętem Royal Navy, zastępując HMS Illustrious - drugi z serii trzech lotniskowców typu Invincible, zbudowany na początku lat 80. Obie konstrukcje dzieli jednak przepaść. HMS Queen Elizabeth ma pokład o prawie trzy razy większej powierzchni, co oznacza od 72 do 108 startów dziennie - nie licząc śmigłowców (np. Boeing AH-64 Apache), które również znajdą się na wyposażeniu kolosa.

HMS Queen Elizabeth - wizualizacja. Fot. BAE Systemsmateriały prasowe

Nowocześniejsza maszyna oznacza również wysoką automatyzację pracy i mniej liczny personel. Wystarczy wcisnąć jeden przycisk na klawiaturze, aby uzbrojenie samolotu przewędrowało z magazynu na pokład. Dopiero tam po raz pierwszy będą mieli z nim kontakt ludzie. Kiedyś taką pracę wykonywało ponad 100 osób, a teraz zaledwie 32 - czytamy na łamach The Telegraph. Aby HMS Queen Elizabeth mógł wypłynąć w morze niezbędnych jest 679 marynarzy. Liczba ta urośnie do 1600 jeśli pojawi się komplet samolotów. Co ciekawe - na znacznie większym US Nimitz służy w sumie 4800 osób, ale okręt ten ma ponad 100 tys. ton wyporności.

Lotniskowiec Queen Elizabeth to swego rodzaju labirynt składający się z 3000 przedziałów i 12 pokładów. Sprawne poruszanie się po nim wymaga nie lada praktyki, a mniej wprawieni - aby się nie zgubić - korzystają z aplikacji na smartfona opracowanej przez BAE Systems. Każda osoba znajdująca się na okręcie jest wyposażona w telefon Samsunga z aplikacją, która na podstawie skanowanych kodów QR wyświetla mapę oraz trasy. Klasyczna nawigacja satelitarna nie wchodzi w grę, ponieważ nie jest w stanie przeniknąć pancernego kadłuba okrętu.

HMS Queen Elizabeth - galeria

Fot. BAE Systems materiały prasowe
Fot. BAE Systems materiały prasowe
Fot. BAE Systems materiały prasowe
Fot. BAE Systems materiały prasowe
Fot. BAE Systems materiały prasowe
Fot. BAE Systems materiały prasowe

- To są największe i najpotężniejsze okręty, jakie kiedykolwiek wyprodukowano dla marynarki wojennej (Wielkiej Brytanii - przyp. red.), więc musimy stosować nowe, inteligentne, bezpieczne i bardziej efektywne metody pracy - powiedział Mick Ord, dyrektor zarządzający BAE Naval Ships.

W prace nad nowoczesnymi lotniskowcami zaangażowana jest nie tylko Wielka Brytania. Nowe okręty budują również Stany Zjednoczone, a ambitne plany ma Rosja. Z kolei renowacją starszych jednostek zajmują się Chiny oraz Indie.

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas