Jak zniszczyć okręt przez internet?

Dwanaście miesięcy, cztery zagadkowe wypadki i poważne podejrzenie: za chaos w najpotężniejszej flocie świata odpowiadają hakerzy, którzy włamali się do systemów komputerowych Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych.

USS John S. McCain
USS John S. McCain Wikipedia

USS John S. McCain jest dumą VII Floty USA. Wczesnym rankiem 21 sierpnia 2017 roku ten niszczyciel rakietowy opuszczał właśnie Cieśninę Singapurską, jedną z  najbardziej uczęszczanych dróg wodnych na świecie, kierując się na wschód. Nagle, o godz. 5:34 czasu lokalnego, mierzący 154 metry długości okręt odskoczył w bok, jakby trafiony potężną maczugą. Przeraźliwy huk wyrwał ze snu większość z trzystuosobowej załogi (o tej porze przeważająca część marynarzy nie miała służby). Do wnętrza okrętu natychmiast zaczęła wdzierać się woda, ale ekipa ratownicza zamknęła wszystkie grodzie, zapobiegając w ten sposób zatonięciu. Dla dziesięciu marynarzy pomoc nadeszła jednak za późno - nie przeżyli tego tajemniczego wypadku...

Jak ster może stracić orientację?

Czy USS John S. McCain wpłynął na minę? Czy trafiła go torpeda? Nic z tych rzeczy: wyposażony w radary, sonary i znacznie większą w porównaniu do statków handlowych liczbę wartowników w niewytłumaczalny sposób zderzył się z tankowcem - i to tak niespodziewanie, że żaden z kapitanów nie zdążył wysłać sygnału SOS. Jeszcze większe zaskoczenie wywołał fakt, że był to czwarty tego typu wypadek z udziałem okrętu U.S. Navy w ciągu dwunastu miesięcy, mimo że statystycznie do podobnych zdarzeń dochodzi bardzo rzadko. Przypadek? A może ta seria incydentów jest dowodem na infiltrację największych sił zbrojnych na świecie, dysponujących rocznym budżetem wynoszącym ponad 700 miliardów dolarów?

Dla USA byłby to dramat: kiedy wróg fałszuje dane i analizy oraz manipuluje komunikacją, nawet najpotężniejsza flota staje się niezdolna do działania. Już w 2013 roku Todd Humphreys, profesor z Uniwersytetu Teksańskiego w Austin, pokazał, jak za pomocą zmanipulowanego sygnału GPS można niezauważalnie sterować jachtem: - Najprostszym sposobem jest lekkie zepchnięcie z kursu, niewidoczne nawet na kompasie. Tę samą zasadę da się zastosować w samolotach. Okazuje się, że nawigacja satelitarna, bez której trudno nam dziś sobie wyobrazić wszelkie podróże, jest podatna na ataki - i wojsko to wykorzystuje. W czerwcu 2017 roku funkcjonariusz Straży Wybrzeża Stanów Zjednoczonych poinformował, że na Morzu Czarnym u wybrzeży Rosji urządzenia GPS ponad 20 statków podają błędne informacje! Jednak w przeciwieństwie do statku handlowego okręt U.S. Navy nie zdaje się wyłącznie na mapy morskie i nawigację satelitarną, lecz dysponuje również czujnikami ruchu i położenia, które pozwalają wyliczyć własną pozycję. Ale czy to wystarczy? A gdyby tak zhakować satelitę, który następnie zainfekowałby urządzenia pokładowe i doprowadził do wypadku?

Czy internet sięga aż do kosmosu?

Sytuacja na niebie nie jest jasna. Nad naszymi głowami na wysokości od kilkuset po kilka tysięcy kilometrów krąży aktualnie około 2000 czynnych satelitów. Ze względu na malejące koszty budowy i wyniesienia na orbitę ich liczba w najbliższych latach znacznie się zwiększy. Jednostki takie wysyłają w kosmos już nie tylko armie, NASA czy ESA, ale i instytuty badawcze, przedsiębiorstwa, a nawet osoby prywatne. Wiele z nich będzie na stałe podłączonych do internetu - tak jak choćby drukarki sieciowe - przez co staną się łakomym kąskiem dla hakerów.

W 2017 roku indyjska rakieta wyniosła na orbitę jednorazowo ponad sto minisatelitów. W takim gąszczu łatwo ukryć tzw. black sats, jak na przykład należący do rosyjskiego wojska Kosmos 2519 - urządzenie bez oznaczeń informacyjnych i oficjalnych zadań, które obserwuje, prowadzi badania lub bez widocznej przyczyny zbliża się do satelitów innych krajów. Tylko prowokacja? Czy może wstęp do wrogiego przejęcia, aby w razie konfrontacji zdezorientować armię, czyniąc ją ślepą i głuchą? - Zarówno Chiny, jak i Rosja opracowują metody odcięcia dostępu do amerykańskich satelitów - wyjaśnia James Clapper, do 2017 roku dyrektor amerykańskiej Agencji Wywiadowczej Departamentu Obrony.

Kadłub USS John S. McCain uszkodzony po kolizji z inną jednostką
Kadłub USS John S. McCain uszkodzony po kolizji z inną jednostkąAFP

Z drugiej strony także Stany Zjednoczone starają się rozwijać podobne technologie. I robią to coraz bardziej otwarcie: 19 lutego 2019 roku Donald Trump podpisał rozporządzenie, którego celem jest powołanie do życia nowego rodzaj wojsk: Sił Kosmicznych USA (U.S. Space Force). Prezydent oświadczył: - Nasi przeciwnicy są już w kosmosie, czy nam się to podoba, czy nie. To, co czynią oni, będziemy robić i my - po czym dodał w swoim stylu: - Te działania będą tyleż obronne, co zaczepne, ale teraz jesteśmy uprzejmi i będziemy mówić wyłącznie o zamiarach defensywnych.

Jak zamienić satelitę w śmiercionośną broń?

W połowie 2018 roku zajmująca się cyberbezpieczeństwem firma Symantec poinformowała o istnieniu działającej na terenie Chin grupy, która wzięła na cel przede wszystkim satelity. Zamiarem zespołu - nadano mu przydomek Thrip - było nie tylko szpiegowanie, lecz przypuszczalnie również zakłócanie funkcjonowania urządzeń w kosmosie. - To poważne zagrożenie - tłumaczy szef Symantec, Greg Clark. - Odkryliśmy je wyłącznie dzięki sztucznej inteligencji.

Świadomość tego, jak bardzo wrażliwe są obiekty na naszej orbicie, nie jest zbyt rozpowszechniona, jak podkreśla Ruben Santamarta z IOActive, firmy zajmującej się cyberbezpieczeństwem. - Udało mi się nie tylko namierzyć lokalizacje instalacji wojskowych, lecz również przejąć sterowanie nad pozycją i mocą nadawania anteny komunikacyjnej. Dałoby to szanse na przykład na przeprowadzenie z kosmosu ataków za pomocą fal radiowych o wysokiej intensywności. I choć prawdopodobnie nie byłyby one groźne dla życia, mogłyby uszkodzić różne sprzęty elektroniczne.

Jedno jest pewne: wraz z rosnącą liczbą satelitów będzie rosła nasza zależność od nich. Właściwie nikt nie chce rozmawiać o tym problemie. Za przyczynę wypadku niszczyciela marynarka wojenna uznała "błąd człowieka". - Jak dotąd nie ma żadnego dowodu na jakąkolwiek formę cyberataku - twierdzi szef sztabu U.S. Navy, admirał John Richardson. Także blokada steru na krótko przed wypadkiem była - oficjalnie - jedynie skutkiem nieszczęśliwego zbiegu okoliczności...

Świat Wiedzy
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas