Kiedyś wszechświat tętnił życiem
Naukowcy poszukujący życia pozaziemskiego do tej pory skupiali się na ekosferze, czyli odległości od gwiazdy, która umożliwia występowanie wody w stanie płynnym. Najnowsze badania wykazały jednak, że kiedyś nawet planety położone daleko od gwiazd macierzystych, mogły podtrzymywać życie.
Zespół astrobiologów z Harvardu przekonuje, że na początku wszechświata życie było dużo bardziej rozpowszechnione niż teraz. Umożliwił to Wielki Wybuch, po którym wszechświat był znacznie cieplejszym miejscem, niż jest teraz. Wypełniała go plazma, która z czasem uległa schłodzeniu. Dzisiaj jej pozostałościami jest promieniowanie reliktowe zwane również mikrofalowym promieniowaniem tła.
Ok. 400 000 lat po Wielkim Wybuchu, we wszechświecie pojawiło się gorące promieniowanie reliktowe, które stopniowo się ochładzało, osiągając dzisiejszą temperaturę -270 stopni Celsjusza. Szacuje się, że gdy wszechświat miał ok. 15 mln lat w przestrzeni kosmicznej panowała temperatura od 0 do 100 stopni Celsjusza. Dzięki temu na wielu zamarzniętych dziś egzoplanetach mogła istnieć woda w stanie płynnym.
Wtedy jednak w kosmosie nie było jeszcze na tyle pierwiastków ciężkich, by możliwe było formowanie kamiennych planet. Uczeni z Harvardu sugerują, że mogły istnieć wtedy niewielkie obszary, w których materia była na tyle gęsta, by formować się w bardzo masywne, ale szybko kończące żywot jako supernowy gwiazdy, które dostarczyły cięższych pierwiastków niezbędnych do budowy planet.
Takie obiekty przez miliony lat tętniły życiem, choć najprawdopodobniej były to najprostsze z możliwych form, które nie miały wiele czasu na ewolucję.