Lekarze są o krok od pokonania bariery krew-mózg
Lekarze są o krok od pokonania ostatniej zapory neurochirurgii - bariery krew-mózg. Jeżeli się to uda, znacznie łatwiej będzie leczyć nowotwory mózgu i choroby neurodegeneracyjne.
Barierę krew-mózg budują gęsto upakowane komórki śródbłonka, które otaczają naczynia krwionośne w mózgu. Dzięki temu mózg jest chroniony przed wirusami, toksynami i bakteriami, a składniki odżywcze mogą przenikać z krwi. Niestety, bariera krew-mózg uniemożliwia transportowanie do mózgu większości leków.W przyszłym miesiącu Kullervo Hynynen z Toronto spróbuje pokonać barierę krew-mózg. W jej przeniknięciu mogą pomóc mikrobąbelki. Naukowiec już w lipcu rozpocznie testy na 10 pacjentach cierpiących na nowotwory mózgu. Najpierw zostanie podany im chemioterapeutyk nieprzenikający normalnie przez barierę, a następnie zostaną im wstrzyknięte mikrobąbelki, które rozprzestrzenią się po całym organizmie. Kolejnym etapem będzie stymulacja mózgu pacjentów ultradźwiękami o wysokiej częstotliwości. Powinny one wywołać wibrację bąbelków, które będą rozszerzały się z częstotliwością 200 000 razy na sekundę. Dzięki temu w barierze krew-mózg powinny otworzyć się niewielkie pory, przez które podany wcześniej chemioterapeutyk wniknie do mózgu.Bardzo ważne jest tu ukierunkowanie działania ultradźwięków. Zostaną one uruchomione na maksymalnie 120 sekund i będą skupione w 9 miejscach wokół guza każdego pacjenta. Całość będzie obserwowana na fMRI. Tuż po zabiegu, guzy zostaną wycięte pacjentom, a następnie dokładnie zbadane, by porównać koncentrację leku w obszarach poddanych działaniu ultradźwięków i wolnych od nich.Bariera krew-mózg najprawdopodobniej zamyka się niemal natychmiast po wyłączeniu ultradźwięków, choć normalne działanie podejmuje po 6 godzinach od zakończenia zabiegu. Przez ten czas nasz mózg może być zagrożony. Skutki uboczne są jednak niewielkie i nie ma długoterminowych konsekwencji zmian zachowania i uszczerbku zdrowia.