To one niszczyły Iran. Czym są GBU‑57 i Tomahawki?
USA przeprowadziły skoordynowany atak na irańskie instalacje jądrowe z powietrza i morza. B-2 zrzuciły bomby z powietrza, a z morza wystrzelono 30 precyzyjnych Tomahawków, trafiając w kluczowe obiekty w Fordowie, Natanz i Isfahanie.

W nocy z niedzieli na poniedziałek Stany Zjednoczone przeprowadziły zmasowany atak na irańskie obiekty jądrowe, uderzając z powietrza i morza. Zaatakowano m.in. zakłady w Natanz i Isfahanie oraz strategicznie najważniejszy Fordow, który, jak potwierdził Donald Trump, "już nie istnieje". Operacja, w której użyto bomb penetrujących typu bunker buster oraz 30 pocisków manewrujących Tomahawk, miała na celu wyeliminowanie infrastruktury jądrowej Iranu, a nie, jak to bywało wcześniej, jej chwilowe ograniczenie.
Bunker buster. Bomba do zadań... podziemnych
Zrzucane z bombowców B-2 bomby GBU-57A/B Massive Ordnance Penetrator (MOP) to najcięższa konwencjonalna broń lotnicza amerykańskiego arsenału. Każda z nich waży ok. 13,6 tony i potrafi przebić nawet 60 metrów gruntu lub do 18 metrów betonu zbrojonego, zanim eksploduje. Dzięki systemowi naprowadzania GPS i możliwości korekty w locie, trafienie w cel z dokładnością do kilku metrów nie jest problemem.
Jak podały zachodnie media, w operacji wzięły udział trzy bombowce B-2, które zrzuciły od pięciu do sześciu takich bomb. Taka liczba sugeruje, że nie chodziło o symboliczne ostrzeżenie, ale o zniszczenie celów w sposób trwały i nieodwracalny.

Tomahawki. Chirurgiczne uderzenie z morza
Równolegle do nalotów, z odległości około 640 kilometrów wystrzelono 30 pocisków manewrujących Tomahawk z platform morskich, prawdopodobnie z okrętów podwodnych klasy Virginia lub Los Angeles oraz niszczycieli typu Arleigh Burke. Użyty wariant to według informacji niemal na pewno Tomahawk Block IV (TLAM-E), najnowsza wersja tej broni, zdolna do lotu na dystansie do 2 500 kilometrów, z prędkością ok. 880 km/h. Głowica bojowa waży 450 kg i może być kierowana za pomocą połączenia GPS, INS i mapowania terenu, z marginesem błędu poniżej 10 metrów.
Zaletą Tomahawków jest to, że mogą długo krążyć nad rejonem operacji, czekając na ostatnie polecenia. W razie zmiany sytuacji na ziemi, mogą dostać nowy cel. W przypadku tej operacji, ich zadaniem było prawdopodobnie precyzyjne wyeliminowanie systemów obrony przeciwlotniczej i kluczowych punktów infrastruktury energetycznej wokół zakładów jądrowych, torując drogę dla bombowców z "pogromcami bunkrów".

Zarówno skala operacji, jak i dobór użytego uzbrojenia wskazują, że nie była to akcja ograniczona. - Nie szukamy zawieszenia broni. Szukamy całkowitego zwycięstwa. Zwycięstwa oznaczającego: żadnej broni nuklearnej - mówił prezydent Trump. Fordow, jak powtarzał, "już nie istnieje".
Z punktu widzenia geostrategii to cios nie tylko w ambicje Teheranu, ale i w dotychczasowy paradygmat amerykańskiej polityki powstrzymywania. Operacja pokazała, że USA są gotowe do użycia najdroższych i najbardziej zaawansowanych technologicznie środków w walce o swoje interesy, nawet jeśli oznacza to otwartą konfrontację.