Zamknięci w tabu śmierci. Jak wrócić do rozmowy o tym, co nieuniknione
Wielki Piątek to jeden z tych dni w roku, kiedy o śmierci myśli i mówi się więcej niż zwykle. Wynika to oczywiście z tradycji chrześcijańskiej, w której większość z nas została wychowana, upamiętniającej wtedy ukrzyżowanie Jezusa Chrystusa. I nawet jeśli aktualnie z wiarą jest nam mocno nie po drodze, trudno uciec od tego nastroju smutku i zadumy. Może więc wykorzystać go, by dowiedzieć się więcej o śmierci, przeżywaniu żałoby i lepiej je zrozumieć? Postanowiłam porozmawiać na ten temat z edukatorką o śmierci, Agnes Tołoczmańską.

Temat śmierci i pochówku zajmuje ważne miejsce w większości kultur, świadcząc o ich rozwoju i dojrzałości. Wystarczy tylko przypomnieć rozbudowane praktyki stosowane w starożytnym Egipcie, które dziś są może trudne do wyobrażenia (większości z nas po szkole zostaje w głowie obrazowa wizja usuwania mózgu faraonów przez nos, prawda?), ale dowodzą, że wśród obrzędów towarzyszących różnym etapom życia człowieka te dotyczące śmierci i pogrzebu należą do najbogatszych.
Nie trzeba jednak jechać tak daleko i tak daleko cofać się w czasie, żeby się o tym przekonać. Sama należę jeszcze do pokolenia, które pamięta wiele zwyczajów pogrzebowych przeprowadzanych w domu - jako dziecko doświadczyłam domowego przygotowania zwłok, czuwania przy ciele wystawionym na środku pokoju, wkładania do trumny drobnych pamiątek, uroczystego pożegnania, licznych przesądów i tych przejmująco smutnych zdjęć pogrzebowych, których widok zszokowałby pewnie wiele młodszych osób.
Profesjonalne usługi pośmiertne
Dziś wiele czynności i rytuałów kiedyś wypełnianych w domowym zaciszu przejmują specjaliści, uwalniając bliskich od ich ciężaru i przeprowadzając je w zdecydowanie bardziej profesjonalny sposób. Bo warto pamiętać, że chociaż śmierć postrzegana jest często jako koniec drogi, dla naszego organizmu to dopiero początek długiego procesu, podczas którego 36 bilionów komórek na dobre zakończy ziemską wędrówkę. Oznacza to, że już kilka minut po śmierci zaczyna się swoisty wyścig z czasem, który nieodwracalnie zmienia wygląd zmarłego.
Tymczasem bliscy oczekują, by ich zmarli wyglądali po śmierci tak jak za życia, szczególnie jeśli podczas nabożeństwa trumna ma pozostać otwarta. I tu do akcji wkraczają tanatokosmetolodzy, zwani też kosmetologami pogrzebowymi czy balsamistami (tak, właśnie od tego starożytnego Egiptu), wyspecjalizowani w przywracaniu zmarłym "naturalnego" wizerunku. Mają oni na celu doprowadzenie do jak najkorzystniejszego wyglądu zmarłego poprzez zastosowanie specjalistycznych produktów i kosmetyków pośmiertnych, szczególnie jeśli przed śmiercią doświadczył wydarzeń lub chorób, które wpłynęły na jego wygląd.

Strach przed śmiercią
I chociaż nietrudno zrozumieć, dlaczego praca tanatokosmetologów jest tak ceniona, to ma też swoje minusy. A raczej ma je fakt, że rozstajemy się ze zmarłymi bliskimi tuż po ich śmierci, przez co nie mamy czasu na oswojenie się z myślą o ich utracie i symboliczne pożegnanie. Jak pisze moja rozmówczyni, Agnes Tołoczmańska, w jednej ze swoich publikacji, kiedyś było to nie do pomyślenia: "Kiedyś to była naturalna kolej rzeczy, która zresztą dawała naszym mózgom dłuższy moment na oswojenie się ze stratą bliskiej osoby i zakodowaniem, że jej śmierć jest ostateczna. Dziś zmarli są nam wydzierani i zabierani w nieznane miejsce, jakim jest zakład pogrzebowy".
Wyjaśnia też, dlaczego taki stan rzeczy bardzo nam nie służy - jej zdaniem nie obcujemy ze śmiercią jak nasi dziadkowie czy nawet rodzice, więc zaczynamy postrzegać ją z poziomu popkultury, czyli np. horrorów. A co mają robić horrory? Straszyć, oczywiście! Dlatego jako społeczeństwo boimy się śmierci i chociaż jest to fundamentalny obszar naszego istnienia, wydaje nam się ona nienaturalna, niejako odklejona od świata, w którym żyjemy.
Człowiek jako jedyny jest świadomy swojej śmiertelności. Zwyczajowo unikamy dyskusji na temat śmierci. Tabuizacją jeszcze bardziej obejmujemy dzieci
W efekcie śmierć podlega jeszcze silniejszej tabuizacji, którą - jak zauważa w pracy "(Nie)obecność kategorii śmierci w edukacji dzieci" dr Justyna Sztobryn-Bochomulska z Uniwersytetu Łódzkiego - obejmujemy szczególnie dzieci. Wydaje się nam, że w ten sposób je chronimy, ale w rzeczywistości pogarszamy jedynie sytuację i pogłębiamy problem dla kolejnych pokoleń.

Edukacja o śmierci pilnie potrzebna
Zwłaszcza że zdaniem dr Sztobryn-Bochomulskiej dzieci są wręcz "zalewane" obrazami śmierci z filmów i gier komputerowych, więc pomiędzy tym "chroniącym milczeniem" a "wynaturzonym obrazem śmierci prezentowanym przez współczesną kulturę" powinno pojawić się coś prawdziwego. Wydaje się, że to miejsce starają się wypełnić edukatorzy o śmierci, jak wspomniana już Agnes Tołoczmańska, z którą miałam okazję porozmawiać o jej pracy.
***
Geekweek: Co skłoniło Panią do zajęcia się tematyką śmierci i umierania? Przypadek, powołanie, czy może osobiste doświadczenie straty?
- Praca w prosektorium przy przygotowaniu zmarłych do ich ostatniej drogi chodziła mi po głowie od 17 roku życia. To wtedy pierwszy raz miałam okazję być w takim miejscu i poznać wspaniałego technika sekcyjnego, który był również tanatokosmetologiem. Trafiłam tam, gdy zmarła moja prababcia. Ja byłam przy niej do samego końca, bardzo mi zależało, żeby nie pominąć żadnego etapu jej odchodzenia z tego świata. Tanatokosmetologiem zostałam w wieku 20 lat, w tym samym czasie zaczęłam też prowadzić swoje konta w social mediach, gdzie dzieliłam się swoją wiedzą.
Nie ukrywam nawet, że byłam bardzo zaskoczona - pewnie jak wielu naszych czytelników podczas lektury tego tekstu - kiedy przy rozmowie o tanatokosmetyce napisała mi Pani, że obecnie jest już właśnie edukatorką o śmierci. Pierwszy raz spotkałam się z taką profesją i nie ukrywam, że z miejsca szukałam w sieci informacji na ten temat. Tyle że nie ma ich tam za wiele, więc zacznijmy od podstaw czym zajmuje się edukator o śmierci?
- Mnie samej brakowało takich treści w internecie, dlatego zaczęłam je tworzyć. Wszystkie, na które do tej pory trafiałam, były raczej skupione na kryminalistyce, czy zjawiskach paranormalnych. Brakowało mi ludzkiej i przyziemnej śmierci i jak się szybko okazało, nie byłam jedyna. Dziś czuję, że edukowanie o śmieci przyszło do mnie samo. Od zawsze rozmawianie o tym przychodziło mi z łatwością, dlatego poczułam, że jestem to winna każdemu, któremu jest dużo trudniej albo nie ma do tego przestrzeni.
Stopniowo coraz mniej byłam w prosektorium, a coraz częściej wśród żywych
- Zawód edukatora o śmierci w ogóle rozwinął się w Polsce i na świecie z potrzeby społecznej. W dzisiejszych czasach jesteśmy oddaleni od śmierci - wszystkie przygotowania do pogrzebu dzieją się za zamkniętymi drzwiami prosektorium, a same pogrzeby często przy zamkniętej trumnie. Nie obcujemy ze śmiercią jak nasi dziadkowie, czy nawet rodzice, postrzegamy ją raczej z poziomu popkultury, czyli np. horrorów.
- To sprawia, że jako społeczeństwo boimy się śmierci, wydaje nam się ona nienaturalna i odklejona od świata, w którym żyjemy. Ten strach potrafi naprawdę uprzykrzyć życie. Wtedy zaczyna się praca edukatora o śmierci - zawodowo łamiemy tabu obecne wokół tego tematu, oswajamy z tym, co przecież jest równie naturalne jak narodziny i tworzymy przestrzeń do otwartych i nieoceniających rozmów o tym, co ostateczne.
Ale z tego co wiem, jest Pani jedną z niewielu osób w naszym kraju, które wybrały dla siebie taką właśnie specjalizację. Czy to znaczy, że w Polsce nie mamy problemu z zagadnieniem śmierci i tym samym zapotrzebowania na tego rodzaju "usługi"? Czy może wręcz przeciwnie, problem jest ogromny i mało kto ma odwagę spróbować przełamać to tabu?
- Kiedy zaczynałam pracować jako tanatokosmetolog, byłam pewna, że zamknę się za drzwiami prosektorium i na tym koniec. Nie spodziewałam się jednak tego jak bardzo w tym wszystkim zaniedbani są żywi, którzy najczęściej nie wiedzą, co dzieje się z ich bliską osobą do czasu pogrzebu, czy nie mają podstawowej wiedzy na temat śmierci. Podczas przygotowań ceremonii pogrzebowej wszystko dzieje się tak szybko, że nawet nie ma przestrzeni na różne pytania.
W sumie to było trochę pytanie z tezą, bo z własnego doświadczenia wiem, jak trudno nam rozmawiać o przemijaniu, śmierci czy żałobie po stracie bliskich. Powinnam więc raczej zapytać o to, dlaczego Pani zdaniem tak bardzo unikamy tematu śmierci?
- Im dłużej publikowałam swoje treści edukacyjne, tym mocniej zauważałam, że to nie tak, że polskie społeczeństwo nie chce rozmawiać o śmierci, po prostu nie mają z kim tego tematu poruszyć. To chyba najbardziej zmieniło moje podejście i postrzeganie tematu śmierci. Na co dzień nie zaczynamy tego tematu, bo boimy się oceny innych ludzi - przecież jak zaczniemy, ktoś pomyśli, że jesteśmy "dziwni", albo - co gorsza - "nawiedzeni”.
- A sam powód trudności w rozmawianiu o śmierci, jest sprawą bardzo indywidualną dla każdego człowieka. Dla jednego będzie to strata bliskiej osoby, dla drugiego rodzinny zakaz poruszania tego tematu, a dla trzeciego horror, który obejrzał w dzieciństwie. Społeczne tabu i moda na „wieczną młodość” obecne na większości globu wcale nam nie pomaga w przezwyciężaniu tych personalnych powodów. Wygodniej nam śmierci całkowicie unikać, a kiedy starsi członkowie rodziny mówią o swoim pogrzebie, uciszać ich słowami „A przestań, przecież będziesz żyć jeszcze na pewno X lat!”.
Doprowadza to niestety do tego, że wielu z nas (a prawdopodobnie większość) żyje z ogromnym lękiem przed śmiercią, który latami pielęgnujemy.
To jak wygląda Pani praca w praktyce. Co można zrobić, żeby ten ewidentnie szkodliwy dla nas stan rzeczy zmienić?
- Dziś moja zawodowa codzienność to otwarte rozmowy z żywymi o śmieci i tym, co wokół niej. Śmieję się, że pracuję 24/7, bo nawet gdy idę np. na imprezę, jak tylko towarzystwo dowie się, że zajmuję się śmiercią (a tym często chwalą się moi bliscy) od razu pojawiają się pytania. Nie dziwi mnie to wcale, bo raczej rzadko trafia się na eksperta od śmierci, który bez oceniania odpowie na wszystko, co cię nurtuje.
- Śmierć to temat, który przecież dotyczy nas wszystkich. Społeczeństwu na szczęście jest coraz mniej wygodnie tkwić w tabu. Cieszę się, że jest nas - edukatorów o śmierci - coraz więcej, zdaję sobie jednak sprawę, że nie jest to najłatwiejszy zawód na świecie. Tym bardziej doceniam, gdy ktoś mimo trudności nadal chce to robić. Ludzie, z którymi się spotykam na moich wydarzeniach, często nazywają moją pracę „misją”, trudno się z tym nie zgodzić.
Ale czy śmierć faktycznie można zrozumieć i oswoić?
- Śmierć bywa u nas w kraju wykorzystywana jako uniwersalny straszak na każdego. Nie mówi się o niej, by nie kusić losu: a żeby nie przyszła przypadkiem! Odsunęliśmy się społecznie bardzo od spraw ostatecznych. Jeszcze nie tak dawno czymś zupełnie normalnym było żegnanie zmarłych w ich domach wśród rodziny. Dziś po odebraniu przez zakład pogrzebowy zwłok, bliska nam osoba nagle znika i czasem się pojawi jeszcze na cmentarzu, a czasem nie.
Śmierć nagle staje się ludzka i naturalna, a co najważniejsze zrozumiała.
- To kumuluje ten okropny przekazywany już z pokolenia na pokolenie strach przed śmiercią. Osoby, które biorą udział w organizowanych przeze mnie spotkaniach oswajających temat śmierci, są w szoku, że najczęściej te lęk znika już po krótkiej rozmowie i odpowiedzi na bardzo podstawowe pytania. Śmierć nagle staje się ludzka i naturalna, a co najważniejsze zrozumiała. Edukacja i otwarta ludzka rozmowa w tym zakresie naprawdę wystarczy, by przełamać lęk, bo przecież nic dziwnego, że boimy się tego, co nieznane.