Apophis prawie na pewno nie trafi w Ziemię

Planetoida 99942 Apophis, którą jesteśmy straszeni od jakiegoś czasu przeleciała 9 stycznia w odległości 14 i pół miliona kilometrów od Ziemi. Jednak ma ona orbitę zbliżoną do Ziemi i cały czas lata ona w niebezpiecznie bliskiej odległości od naszej planety. Kolejny raz zbliży się ona do Ziemi w latach 2029 i 2036 - a wcześniej sądzono, że szansa jej zderzenia z naszą planetą jest dość spora. Najnowsze badania wskazują, że możemy raczej spać spokojnie.

Planetoida 99942 Apophis, którą jesteśmy straszeni od jakiegoś czasu przeleciała 9 stycznia w odległości 14 i pół miliona kilometrów od Ziemi. Jednak ma ona orbitę zbliżoną do Ziemi i cały czas lata ona w niebezpiecznie bliskiej odległości od naszej planety. Kolejny raz zbliży się ona do Ziemi w latach 2029 i 2036 - a wcześniej sądzono, że szansa jej zderzenia z naszą planetą jest dość spora. Najnowsze badania wskazują, że możemy raczej spać spokojnie.

przeleciała 9 stycznia w odległości 14 i pół miliona kilometrów od Ziemi. Jednak ma ona orbitę zbliżoną do Ziemi i cały czas lata ona w niebezpiecznie bliskiej odległości od naszej planety. Kolejny raz zbliży się ona do Ziemi w latach 2029 i 2036 - a wcześniej sądzono, że szansa jej zderzenia z naszą planetą jest dość spora. Najnowsze badania wskazują, że możemy raczej spać spokojnie.

Dokładne obserwacje przeprowadzono z pomocą wielkiej sieci anten Deep Space Network (DSN), która zarządzana jest przez należące do NASA Jet Propulsion Laboratory w kalifornijskiej Pasadenie. Na podstawie toru lotu tego obiektu wyliczono, że w 2036 roku planetoida Apophis powinna minąć Ziemię o przynajmniej 22 miliony kilometrów (a bardziej prawdopodobna jest odległość nawet 56 milionów kilometrów).

Reklama

Obserwacje był na tyle dokładne (rozdzielczość 75 metrów), że teraz astronomowie mogą wyliczać bez spoglądania w niebo tor jej lotu na wiele lat do przodu.

Apophis został odkryty w 2004 roku przez trójkę obserwatorów - Roya Tuckera, Davida Tholena i Fabrizio Bernardiego. Początkowo nazwany on został 2004 MN4 i sądzono, że istnieje aż 3% szansa na jego zderzenie z Ziemią w 2029 roku. Rok później przemianowano go z tego względu na Apophisa - egipskiego demona zniszczenia i ciemności. Z czasem obliczono, że zderzenie w 2029 roku na pewno nam nie grozi, lecz nazwa pozostała.

Jednak nie jesteśmy całkowicie bezpieczni gdyż Apophis obiega Słońce w 323 dni aż dwukrotnie zbliżając się w ciągu jednego obiegu do Ziemi.

Do tego cały czas na tor jej lotu wpływają delikatne oddziaływania takie jak chociażby efekt Jarkowskiego - polegający na nierównej absorbcji i odbijaniu promieni słonecznych docierających do planetoidy.

Mimo tego, znamy teraz tor jej lotu tak dokładnie, że możemy spać spokojnie - przynajmniej w najbliższych kilkudziesięciu latach.

Według obliczeń NASA zderzenie 270-metrowego Apophisa z powierzchnią Ziemi wyzwoliłoby energię równą wybuchowi 510 megaton trotylu. Największa stworzona przez człowieka bomba - rosyjska Car Bomba wyzwoliła energię równą 57 megatonom, a bomba Little Boy zrzucona na Hiroszimę 0,013 megatony, podczas gdy wybuch wulkanu Krakatau wyzwolił energię 200 megaton. Skutki uderzenie w Ziemię Apophisa byłby zatem tragiczne w skali kontynentalnej - jednak w skali globalnej uniknęlibyśmy całkowitej zagłady.

Apophis jest jednym z potencjalnych celów stworzonej przez ESA sondy kosmicznej Don Quijote, która ma wystartować w latach 2013-2015.

Pierwsze zdjęcie tej planetoidy zobaczycie .

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy