Astronauci naprawili ISS z pomocą szczoteczki do zębów

Czasem nawet astronauci na wartej setki milionów dolarów Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wyposażeni we wszystkie najnowsze zdobycze techniki muszą improwizować. Umiejętnościami godnymi samego MacGyvera wykazało się właśnie dwoje członków Ekspedycji 32 na ISS.

Czasem nawet astronauci na wartej setki milionów dolarów Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wyposażeni we wszystkie najnowsze zdobycze techniki muszą improwizować. Umiejętnościami godnymi samego MacGyvera wykazało się właśnie dwoje członków Ekspedycji 32 na ISS.

Czasem nawet astronauci na wartej setki milionów dolarów Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wyposażeni we wszystkie najnowsze zdobycze techniki muszą improwizować. Umiejętnościami godnymi samego MacGyvera wykazało się właśnie dwoje członków Ekspedycji 32 na ISS.

Ta dwójka to Japończyk Akihiko Hoshide oraz Amerykanka Sunita Williams. Podczas ośmiogodzinnego spaceru kosmicznego, który miał miejsce na początku bieżącego tygodnia, próbowali oni podłączyć pewien ważący ok. 100 kilogramów element elektryczny (o pięknej nazwie MBSU), który odpowiada za przekazywanie energii z dwóch (z ośmiu) paneli słonecznych do różnych, istotnych części stacji. Wielogodzinna walka nie przyniosła jednak rezultatu, gdyż nie dało się po prostu przytwierdzić go do stacji - dwa z gwintów, do których należało ten element przykręcić wypełniły się opiłkami metalu, a w przestrzeni kosmicznej, w grubych skafandrach nie dało się po prostu ich usunąć.

Reklama

Dlatego zmuszeni byli oni do przyczepienia elementu do stacji z pomocą improwizowanych uprzęży. Podczas kolejnego spaceru trzeba było jednak element przykręcić na stałe - gdyż jego utrata byłaby bardzo poważnym problemem. Dlatego stworzyli oni domowej roboty urządzenie - ze szczoteczki do zębów, kawałka metalu oraz puszki z azotem pod ciśnieniem.

I zadziałało ono idealnie - z pomocą szczoteczki oraz azotu udało się usunąć wszystkie uniemożliwiające dokręcenie śrub opiłki metalu, oraz przymocować niezbędny fragment na dobre.

"Czułem się jakbyśmy byli na planie filmu Apollo 13" - stwierdził jeden z naziemnych operatorów misji z Centrum Lotów Kosmicznych imienia Lyndona B. Johnsona w Houston.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy