Bałtyk może ulec potwornemu skażeniu
W głębinach Morza Bałtyckiego, m.in. w rejonie Zatoki Gdańskiej, spoczywa ponad 50 tysięcy ton broni chemicznej, która w każdej chwili może zanieczyścić nasze morze na niespotykaną wcześniej skalę. Skażeniu ulegnie nie tylko woda, lecz również ryby...
W Kołobrzegu trwa I Międzynarodowe Forum Ekologiczne, podczas którego uczestnicy z całego świata, rozmawiają m.in. o tym, w jaki sposób bezpiecznie zneutralizować gigantyczne ilości gazu musztardowego, który alianci po Drugiej Wojnie Światowej zatopili w wodach Morza Bałtyckiego, m.in. u wybrzeży Polski.
Według różnych szacunków mowa jest o ponad 50 tysiącach ton iperytu i fosgenu, gazów paraliżujących układ nerwowy, parzących i łzawiących. Pierwotnie, zgodnie z ustaleniami konferencji poczdamskiej, hitlerowski arsenał miał zostać złożony w Atlantyku, z dala od wybrzeży, na głębokości co najmniej kilometra.
Jednak operacja okazała się niezwykle skomplikowana pod względem logistycznym, toteż postanowiono ten problem rozwiązać w prostszy sposób, kompletnie nie zastanawiając się, co z tym niebezpiecznym ładunkiem stanie się w przyszłości. Według naukowców pojemniki z gazem musztardowym nie przetrwają dłużej niż 150 lat.
To oznacza, że część z nich już zardzewiała i się rozszczelniła, przez co do Bałtyku powoli, ale systematycznie, wycieka coraz więcej niebezpiecznych substancji. Naukowcy, którzy w ostatnich latach badali ryby w rejonie Głębi Gdańskiej, gdzie znajduje się znaczna część groźnego arsenału, odnotowali wady genetyczne i rozwojowe u ryb różnych gatunków.
Zanieczyszczenia unosiły się w wodzie zaledwie kilkaset metrów od plaż. To potwierdzenie, że sytuacja zaczyna być poważna i dłużej bagatelizować tego problemu nie można.
Zanim zdecydowano się na rozpoczęcie operacji neutralizacji wojennego pokłosia, nurkowie, w ramach projektu CHEMSEA, przebadali najbardziej newralgiczne obszary. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to największa w historii operacja unieszkodliwiania takich arsenałów broni chemicznej rozpocznie się już w 2015 roku.
Najpewniej wówczas poznamy nagą prawdę o tym, co dzieje się z pojemnikami i jak bardzo zanieczyściły wody Bałtyku. Sądzi się, że do neutralizacji będzie co najmniej 10 tysięcy pojemników. Projekt potrwa więc kilka lat i będzie niezwykle skomplikowany.
Jednak, gdy się zakończy, będziemy mogli wreszcie odetchnąć z ulgą i bezpiecznie wylegiwać się na plaży, nie obawiając się, że jeden z pojemników zostanie wyrzucony na plażę wraz z falami.