Brazylijskie posiłki dla Bułgarii

Naturalizacja piłkarzy to w dzisiejszych czasach zjawisko tak powszechne, że aż można by puścić takie wiadomości bokiem. Ciekawy jest jednak trend, że niektóre kraje gustują w podkradaniu zawodników tylko z jednego kraju.

Naturalizacja piłkarzy to w dzisiejszych czasach zjawisko tak powszechne, że aż można by puścić takie wiadomości bokiem. Ciekawy jest jednak trend, że niektóre kraje gustują w podkradaniu zawodników tylko z jednego kraju.

Naturalizacja piłkarzy to w dzisiejszych czasach zjawisko tak powszechne, że aż można by puścić takie wiadomości bokiem. Ciekawy jest jednak trend, że niektóre kraje gustują w "podkradaniu" zawodników tylko z jednego kraju.

Za kadencji Franciszka Smudy Polska reprezentacja obrała przede wszystkim dwa kierunki: francuski oraz niemiecki. To właśnie w tych krajach poszukujemy największego wsparcia dla naszej piłki. Do "zdobycznych" zaliczają się już tacy zawodnicy jak Ludovic Obraniak (otrzymał paszport jeszcze za Beenhakkera), Adam Matuszczyk, czy Sebastian Boenish. Na celowniku znajduje się jeszcze Damien Perquis z Francji oraz kilku piłkarzy biegających po niemieckich boiskach.

Reklama

Na przestrzeni ostatnich lat można już zaobserwować sytuację, że hasło "reprezentacja narodowa" zaczyna coraz bardziej tracić na znaczeniu. Ciężko bowiem tak nazywać zespół, który składa się z kopaczy, którzy dopiero co podstemplowali swój paszport. Naturalizacja to mimo wszystko czasem jedyny sposób dla niektórych państw, by spróbować podnieść swój poziom sportowy. Najczęściej "podkradanymi" piłkarzami są Brazylijczycy. Dlaczego? Powody takiego obrotu sprawy są dwa. Pierwszy - piłkarze z tego kraju od wielu lat grają chyba w każdym miejscu na Ziemi. Drugi - konkurencja w kadrze Brazylii czasem jest zdecydowanie zbyt wysoka, by większość tych kopaczy zdołała się przebić do pierwszego składu.

Nic więc dziwnego, że kolejny rodak Ronaldinho przywdział barwy zupełnie innego kraju. Najnowszym przykładem naturalizacji jest Marcos Marquinhos, który w tę sobotę przywdział koszulkę reprezentacji Bułgarii. 29-letni pomocnik od kilku lat gra w CSKA Sofia. W końcu piłkarz zdecydował się przyjąć bułgarskie obywatelstwo i grać dla narodu, do którego zdążył się już przywiązać. Debiut w nowej kadrze nastąpił już tej soboty, podczas pojedynku Bułgarii z Czarnogórą. Brazylijczyk nie zdołał jednak przechylić szali zwycięstwa na stronę swojego nowego kraju i mecz zakończył się podziałem punktów, który dość mocno ograniczył szansę Bułgarów na awans do EURO 2012.

Co jednak ciekawe, Marquinhos nie jest pierwszym Brazylijczykiem, który założył koszulkę Bułgarii. W latach 2006-2009 rodaków Berbatova wspierał obrońca rodem z Rio de Janeiro - Lucio Wagner.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy