Daesh ma sposób na zabicie 1,5 mln ludzi
Olbrzymia zapora wodna na rzece Tygrys w Iraku może w każdej chwili pęknąć. Wyzwolona wówczas ponad 20-metrowa fala niczym tsunami przetoczy się przez największe miasta rujnując zabudowania i zabijając nawet milion ludzi. Czy można temu zapobiec?
Bardzo niepokojące wieści płyną z północnego Iraku, gdzie od ponad 1,5 roku trwają ciężkie walki między bojownikami tzw. Państwa Islamskiego a Kurdami. Latem 2014 roku dżihadyści zdobyli największą elektrownię wodną w Iraku, znajdującą się około 50 kilometrów na północ od Mosulu.
Kontrolowanie jej dało dżihadystom władzę nad sektorem energetycznym. Jednak na krótko, bo po nalotach międzynarodowej koalicji obiekt ponownie wrócił w ręce Kurdów. Od tego czasu tama nie jest na bieżąco konserwowana.
Zapora wodna w rejonie Mosulu w Iraku.
Inżynierowie zakładają najczarniejszy scenariusz, ponieważ zagrożenie dla zapory stanowią nie tylko ciężkie walki toczące się w jej sąsiedztwie, lecz również sama budowa geologiczna regionu.
Okazuje się bowiem, że w raporcie z 2006 roku, gdy budowla była badana przez Korpus Inżynieryjny Armii Stanów Zjednoczonych, stwierdzono, że jest to najbardziej niestabilna zapora na świecie. Pomimo kontrowersji, wzniesiono ją na skałach gipsowych, które ulegają silnej erozji przy kontakcie z wodą.
Zapora tym samym stanowi zagrożenie sama dla siebie. Konieczne są ciągłe prace konserwatorskie, w tym wypełnianie powstałych szczelin cementem, a te podczas starć nie są prowadzone na bieżąco.
Zapora wodna w rejonie Mosulu w Iraku. Fot. Azad Lashkari /Reuters.
Robotnicy, którzy niegdyś pracowali w liczbie 200 przez całą dobę na trzy zmiany, uciekli podczas najazdu dżihadystów. Teraz pracuje tam zaledwie 20 osób, a to za mało, w dodatku nie ma co liczyć na regularne dostawy cementu. Iracki rząd podpisał umowę z jedną z włoskich firm na remont obiektu w ciągu następnych 18 miesięcy, ale z powodu walk nie wiadomo czy kontrakt w ogóle zostanie zrealizowany.
Tymczasem główny inżynier zapory wodnej stwierdził, że tama grozi przerwaniem niemal w każdej chwili, a zalecenia irackiego rządu dla mieszkańców, aby nie zbliżali się do koryta Tygrysu na mniej niż 6 kilometrów, są żenujące. Dlaczego? Ponieważ jest to dalece niewystarczające.
Poziom wody na zaporze systematycznie podnosi się na skutek wiosennych roztopów. Woda będzie schodzić z gór jeszcze przez miesiąc. W tym czasie poziom wody wzrośnie powyżej 20 metrów, a grunt zacznie rozmiękać, grożąc stabilności tamy.
Zapora wodna w rejonie Mosulu w Iraku.
Eksperci obawiają się też, że dżihadyści będą dążyć do zniszczenia zapory, aby pozbawić życia jak najwięcej ludzi. Już niewielki wybuch mógłby spowodować jej przerwanie, a następnie wpłynięcie 8 miliardów metrów sześciennych wody do koryta rzeki Tygrys.
Gdyby do tego doszło, pędząca rzeką fala powodziowa, przypominająca swoim rozmiarem tsunami, osiągnęłaby zawrotną wysokość ponad 20 metrów. W bezpośrednim zagrożeniu znalazłoby się około pół miliona mieszkańców Mosulu.
Następnie fala popłynęłaby na południe, w międzyczasie przepływając przez większość irackich miast, w tym przez sam Bagdad, aż uszłaby do wód Zatoki Perskiej. Szacuje się, że wysokość fali kulminacyjnej sięgałaby w stolicy nawet 25 metrów, czyli niemal wysokości 10-piętrowego wieżowca. Liczba ofiar śmiertelnych sięgałaby milionów, nie wspominając o zniszczeniach.