Eko-bomba sprzed 70 lat
Czym może się skończyć wielki wyciek ropy do oceanu pokazała zeszłoroczna katastrofa w Zatoce Meksykańskiej po eksplozji platformy Deepwater Horizon. USA ma jednak kolejny podobny problem, gdyż u wybrzeży Kalifornii tyka równie wielka ekologiczna bomba, która może w każdej chwili wybuchnąć.
Czym może się skończyć wielki wyciek ropy do oceanu pokazała zeszłoroczna katastrofa w Zatoce Meksykańskiej po eksplozji platformy Deepwater Horizon. USA ma jednak kolejny podobny problem, gdyż u wybrzeży Kalifornii tyka równie wielka ekologiczna bomba, która może w każdej chwili wybuchnąć.
Dwa tygodnie po ataku na Pearl Harbor japońska łódź podwodna zatopiła za pomocą torpedy amerykański tankowiec SS Montebello, który na swoim pokładzie miał 11.36 miliona litrów ropy naftowej.
Wszyscy członkowie załogi uratowali się, jednak sam statek osiadł prawie 300 metrów niżej na dnie morza w prawie nienaruszonym stanie.
W tym tygodniu startuje misja, której celem będzie sprawdzenie stanu wraku. Władze obawiają się bowiem najgorszego. Naruszenie kadłuba okrętu spowodowałoby wyciek paliwa, co mogłoby się zakończyć kolejną ekologiczną katastrofą na ogromną skalę.
Ropa naftowa po tylu latach spędzonych na dnie ma konsystencję bardziej przypominającą gęstą maź czy nawet galaretę. Tak naprawdę nikt nie wie co by się z nim stało gdyby nagle wypłynęła ona na powierzchnię ulegając szybkiemu ogrzaniu (na głębokości na jakiej okręt spoczywa panuje temperatura 4.5 stopnia Celsjusza).
Należy pamiętać także o tym jak wielkie zagrożenie kryje się w naszym własnym morzu - Bałtyku, który jest największym sarkofagiem chemicznej broni na świecie. Według różnych badań oko 40 do 60 tysięcy ton bomb, amunicji i pojemników zawierających bojowe gazy (luizyt, iperyt, chloroacetofenon, tabun) z czasów II Wojny Światowej znajduje się obecnie na dnie morza.
Czas nie gra tu zdecydowanie na naszą korzyść, a władze wszystkich nadbałtyckich krajów zdają się zupełnie zapominać o tym problemie.