"Gwiazda śmierci" zbliża się do Ziemi

Coryn Bailer-Jones z Instytutu Astronomii im. Maxa Plancka przeanalizował ostatnio ruch ponad 50 tysięcy gwiazd widocznych na niebie i jego szczególną uwagę wzbudził pomarańczowy karzeł HIP 85605. Istnieje bowiem spora szansa, że stanie się on naszą "gwiazdą śmierci" bombardując nasz Układ Słoneczny niezliczoną ilością komet.

Coryn Bailer-Jones z Instytutu Astronomii im. Maxa Plancka przeanalizował ostatnio ruch ponad 50 tysięcy gwiazd widocznych na niebie i jego szczególną uwagę wzbudził pomarańczowy karzeł HIP 85605. Istnieje bowiem spora szansa, że stanie się on naszą "gwiazdą śmierci" bombardując nasz Układ Słoneczny niezliczoną ilością komet.

Coryn Bailer-Jones z Instytutu Astronomii im. Maxa Plancka przeanalizował ostatnio ruch ponad 50 tysięcy gwiazd widocznych na niebie i jego szczególną uwagę wzbudził pomarańczowy karzeł HIP 85605. Istnieje bowiem spora szansa, że stanie się on naszą "gwiazdą śmierci" bombardując nasz Układ Słoneczny niezliczoną ilością komet.

Gwiazda ta, przynajmniej w chwili obecnej, nie będzie nam spędzać snu z powiek - do przewidzianego przez astronoma zdarzenia dojść może w okienku od 240 do 470 tysięcy lat od dziś.

Bailer-Jones wykorzystał statystyczne symulacje aby dowiedzieć się, które z gwiazd zbliża się do naszego Układu Słonecznego na odległość co najmniej 6.5 lat świetlnych. Obiektów takich udało mu się wypatrzyć 42 sztuki. Spośród nich najbliżej - w odległości 16 lat świetlnych - znajduje się HIP 85605, która dodatkowo w przyszłości ma aż 90-procentową szansę na zbliżenie się do Słońca na odległość od 0.13 do 0.7 lat świetlnych.

Reklama

A oznacza to, że prawdopodobnie zaburzy ona grawitacyjnie masę obiektów znajdujących się w obłoku Oorta na obrzeżach Układu Słonecznego (w odległości ok. 1.6 lat świetlnych od Słońca) - a obiekty te wystrzelą w kierunku centrum Układu, a w efekcie zostaniemy prawdopodobnie przez nie zbombardowani.

Naukowcy sądzą, że gdyby dziś doszło do takiego zdarzenia to nasza cywilizacja zostałaby zmieciona z powierzchni Ziemi, jednak mamy całkiem czasu na przygotowanie się. Pamiętać jednak musimy też o tym, że w badaniach tych mogły umknąć nam jakieś inne obiekty lecące w naszym kierunku, a zagrożenie może przyjść do nas dużo szybciej. Dlatego najbardziej logicznym krokiem byłoby zwiększenie nakładów na eksplorację i kolonizację kosmosu - tylko w ten sposób mamy bowiem szansę się uratować.

No, a poza tym mamy jeszcze na szczęście Jowisza, który dzięki swojej silnej grawitacji działa niczym kosmiczny odkurzacz na komety.

Źródło:

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy