Jeszcze za naszego życia zobaczymy supernową

Na temat supernowych - umierających w efektownej eksplozji gwiazd - wiemy już całkiem sporo, a jak obliczyli ostatnio naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Ohio już niedługo możemy mieć szansę aby dowiedzieć się jeszcze więcej. Według nich w ciągu najbliższych 50 lat - a więc jeszcze za życia większości z nas - supernowa powinna eksplodować gdzieś w Drodze Mlecznej dzięki czemu będzie doskonale widoczna z Ziemi.

Na temat supernowych - umierających w efektownej eksplozji gwiazd - wiemy już całkiem sporo, a jak obliczyli ostatnio naukowcy z Uniwersytetu Stanowego Ohio już niedługo możemy mieć szansę aby dowiedzieć się jeszcze więcej. Według nich w ciągu najbliższych 50 lat - a więc jeszcze za życia większości z nas - supernowa powinna eksplodować gdzieś w Drodze Mlecznej dzięki czemu będzie doskonale widoczna z Ziemi.

Szansa na wystąpienie takiego zdarzenia wynosi, według amerykańskich badaczy, niemal 100%, jednak spada ona do 20% jeśli będziemy chcieli zobaczyć supernową gołym okiem na nocnym niebie.

Astronomowie byli to w stanie wyliczyć dzięki detektorom neutrin i fal grawitacyjnych, które wykrywają cząstki emitowane przez jądra zapadających się gwiazd oraz fale tworzone przez wibracje jądra umierającej gwiazdy. Obliczyli oni, że supernowa w naszej galaktyce powinna eksplodować raz lub dwa w ciągu stulecia, a najbliższe zdarzenie tego typu powinno mieć miejsce w przeciągu najbliższych 50 lat.

To i tak fantastyczne wieści dla astronomów - z pomocą teleskopów działających w podczerwieni będą oni w stanie zobaczyć bezpośrednio co dzieje się na samym początku "upadku" gwiazdy. A dzieje się całkiem sporo - gdy w jądrze masywnej gwiazdy przestają zachodzić reakcje termojądrowe (czyli wypala ona całe paliwo) spada tam ciśnienie wobec czego zaczyna się ona zapadać pod własnym ciężarem - co nazywa się kolapsem grawitacyjnym (w rzadszych przypadkach [w układach binarnych] biały karzeł może pobierać masę z sąsiedniej gwiazdy aż do momentu gwałtownej eksplozji).

Potem następuje najbardziej efektowna część tego procesu - ogromna eksplozja termojądrowa, która z wielką siłą wyrzuca w przestrzeń materię gwiazdy tworząc mgławicę.

Neutrina i fale grawitacyjne powinno dać się przy tym wykryć sporo wcześniej niż zaobserwujemy pierwsze ślady promieniowania podczerwonego z gwiazd, zatem astronomowie uważają, że tym razem jesteśmy przygotowani idealnie i powinniśmy zarejestrować już pierwsze chwile eksplozji supernowej.

Dokładniejsze zrozumienie tego procesu jest dość kluczowe, bo to wybuchy supernowych rozprowadzają po Wszechświecie wszystkie pierwiastki cięższe od tlenu. Całe żelazo w hemoglobinie zawartej w naszej krwi czy wapń w kościach zostały wyrzucone miliardy lat temu z jakiejś umierającej gwiazdy.

Zjawisko to nie jest rzadkie - poza naszą galaktyką występuje ono raz na kilka dni, lecz zazwyczaj w takich odległościach, że jesteśmy w stanie uchwycić tylko skrawki informacji. A bezpośrednie obserwacje z niewielkiej (w skali kosmicznej) odległości mogłyby w końcu przynieść definitywne potwierdzenie większości teorii dotyczących supernowych.

Źródło:

Geekweek
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas