Na Słońcu pojawiła się gigantyczna plama

Na powierzchni Słońca pojawiła się największa plama w tym cyklu słonecznym i wyrzuca w przestrzeń kosmiczną obłoki materii. Niebawem znajdzie się naprzeciw Ziemi i wówczas może nam zagrozić silną burzą geomagnetyczną. Czy zorze polarne zaświecą nad Polską?

Na powierzchni Słońca pojawiła się największa plama w tym cyklu słonecznym i wyrzuca w przestrzeń kosmiczną obłoki materii. Niebawem znajdzie się naprzeciw Ziemi i wówczas może nam zagrozić silną burzą geomagnetyczną. Czy zorze polarne zaświecą nad Polską?

W momencie, gdy naukowcy spodziewali się, że drugi szczyt aktywności słonecznej jest już za nami, dynamika najbliższej nam gwiazdy gwałtownie się zwiększyła. Ze wschodniej krawędzi tarczy Słońca wyłonił się bowiem gigantyczny kompleks plam, który astrofizycy oznaczyli numerem 2192.

To zdecydowanie największa plama jaką widzieliśmy w ciągu ostatnich 10 lat. Jej średnica wynosi, bagatela, 125 tysięcy kilometrów, co oznacza, że jest większa od Jowisza, a w jej wnętrzu mogłoby się zmieścić co najmniej 11 takich planet jak nasza. Ciemna plama produkuje rozbłyski promieniowania rentgenowskiego klasy M i X oraz pluje materią.

Reklama

Obecnie plama, wraz z ruchem obrotowym Słońca, przemieszcza się w kierunku centralnej części słonecznej tarczy. Za 2-3 dni znajdzie się dokładnie naprzeciw Ziemi i wówczas zacznie stanowić dla nas zagrożenie, ponieważ każdy znaczący rozbłysk będą odczuwali astronauci na Stacji Kosmicznej oraz pasażerowie samolotów.

Porównanie rozmiarów plamy numer 2192 na Słońcu do Ziemi (niebieska kropka). Fot. Will Gater.

Tymczasem naładowane cząstki budujące wiatr słoneczny, zaczną wnikać do ziemskich biegunów magnetycznych, wywołując burzę geomagnetyczną. Naukowcy nie są w stanie przewidzieć, czy dojdzie wówczas do wybuchów na Słońcu, a jeśli tak, to czy materia z nich dotrze do Ziemi i w jakiej ilości. Przy rozbłysku klasy X zagrożenie będzie duże.

Wiadomo natomiast, że plama ma spory potencjał produkowania naprawdę potężnych rozbłysków i obfitych koronalnych wyrzutów materii. Najsilniejsze wybuchy w przeszłości powodowały uszkodzenia sieci energetycznej oraz problemy z łącznością satelitarną i radiową.

Jednak to, co bywa niebezpieczne, jest też piękne, bo burza geomagnetyczna panująca w ziemskiej atmosferze wywołuje zorze polarne. Im jest ona silniejsza, tym zorze są widoczne dalej od biegunów w kierunku równika.

Aktualny widok Słońca, wraz z plamą numer 2192. Fot. NASA / SDO.

Przy dostatecznie mocnej burzy geomagnetycznej, tańczące na niebie zorze, mieniące się najróżniejszymi barwami, możemy obserwować także w Polsce. Niewykluczone, że w nadchodzący weekend będzie nam dane taki niezwykły spektakl zobaczyć, przy tym mając nadzieję, że żadne kataklizmy z tego powodu nam nie grożą.

Jak obserwować i fotografować plamę?

Jako, że plama 2192 to idealny obiekt dla astrofotografów, Wy także możecie spróbować swoich sił i ją uwiecznić. Wystarczy tylko wybrać moment, kiedy Słońce będzie się znajdować bardzo nisko nad horyzontem. Aby zwiększyć efekt, najlepiej zastosować duże zbliżenie. Pamiętajcie jednak, że przy fotografowaniu i obserwowaniu naszej gwiazdy należy zachować szczególne środki ostrożności.

Nie wolno patrzeć na Słońce gołym okiem oraz bezpośrednio przez wizjer aparatu fotograficznego, lornetkę lub teleskop, ponieważ możemy poważnie uszkodzić lub też całkowicie stracić wzrok. Obserwacje bezpieczne są za pomocą specjalnych filtrów słonecznych zakładanych na teleskopy, a fotografowanie wyłącznie poprzez ekran LCD/LED w aparacie.

Wybuchy na Słońcu mogą być katastrofalne

Wybuchy na Słońcu bywają opłakane w skutkach. Do tej pory ludzkość miała możliwość za pomocą sond zarejestrować dwa takie zdarzenia, które miały miejsce w 2003 i 2012 roku. W obu przypadkach nie były one skierowane w stronę Ziemi, dzięki czemu uniknęliśmy najgorszego. Ale jak głosi przysłowie, co się odwlecze...

Naukowcy od lat ostrzegają, że gdyby wyrzut materii był skierowany ku Ziemi, to znaleźlibyśmy się w poważnym tarapatach. Burze magnetyczne są groźnym zjawiskiem, ponieważ docierające od strony Słońca, nawet z prędkością światła, naładowane cząstki, wnikają do ziemskich biegunów magnetycznych i mogą poczynić poważne szkody, chociażby w infrastrukturze energetycznej.

Tak wyglądał koronalny wyrzut masy na Słońcu 23 lipca 2012 roku, który mógł zagrozić Ziemi.

Dobry przykład, jak groźne może to być, mieliśmy w 1989 roku. Podczas burzy magnetycznej w marcu i sierpniu doszło do awarii sieci energetycznej w kanadyjskim stanie Quebec. Tysiące odbiorców nie miało prądu przez 9 godzin, w dodatku pracę musiała przerwać główna kanadyjska giełda papierów wartościowych, co przyniosło gigantyczne straty finansowe.

Jednak bezsprzecznie najbardziej dotkliwym skutkiem działalności Słońca była burza magnetyczna, która szalała na Ziemi na początku września 1859 roku, znana jako "zjawisko Carringtona" od nazwiska amatora astronomii, który jako jedyny zaobserwował owy rozbłysk.

Wiatr słoneczny dotarł do ziemskich biegunów magnetycznych w ciągu niecałych 20 godzin, a więc 2-3 razy szybciej niż zazwyczaj. Doszło do zakłóceń i awarii w sieci telegraficznej w Europie i Ameryce Północnej. Zorze polarne, zwykle widoczne nad obszarami polarnymi, tym razem obserwowano niemal na całym świecie, nawet w krajach położonych w pobliżu równika.

Zorza polarna jest efektem burzy magnetycznej panującej w ziemskiej atmosferze.

Takich incydentów w historii ludzkości mogło być znacznie więcej. Dowody na to znaleźli naukowcy z Uniwersytetów Kansas i Washburn, który poczynili badania radiowęglowe słojów jednych z najstarszych drzew.

Na tej podstawie ustalono, że w latach 774-775 doszło do 10 lub nawet 20 razy większej burzy magnetycznej niż w 1859 roku. Ludzkość nie dysponowała wówczas urządzeniami, które mogłyby odnotować tego typu zdarzenie, nazwane "zjawiskiem Karola Wielkiego", który w tym czasie podbił Królestwo Longobardów.

Dzisiaj, gdy nasze codzienne życie, od transportu po łączność, uzależnione jest od energii elektrycznej, skutki takiego zjawiska, jak w 1859 roku, byłyby katastrofalne. Naukowcy sądzą, że przy odpowiednio silnej burzy magnetycznej, powstałej po wybuchu na Słońcu, uszkodzenie sieci energetycznej może objąć nawet całe kraje, a usuwanie szkód, czyli również przywracanie dostaw prądu, może zająć w niektórych przypadkach nawet kilka lat.

To może się okazać gorsze dla normalnego funkcjonowania społeczeństwa niż odbudowa po przejściu tornada czy nawet największej powodzi. Zjawiska te dotykają miasta, regiony i kraje, zaś wpływ Słońca obejmuje całe kontynenty, całą naszą planetę jednocześnie.

Mając na uwadze 11-letni cykl słoneczny, zagrożenie ze strony naszej życiodajnej gwiazdy potrwa jeszcze 2-3 lata, później aktywność słoneczna będzie się obniżać, a kolejny raz nasilać za około 7-8 lat, by osiągnąć apogeum podczas następnego szczytu aktywności około 2023 roku.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy