Następca Smudy obcokrajowcem
Leo Beenhakker był pierwszym samodzielnym selekcjonerem z zagranicy, któremu kiedykolwiek powierzono pierwszą reprezentację Polski. Ogólny bilans pracy Holendra był jak najbardziej dodatni. Nic więc dziwnego, że w przypadku odejścia Franciszka Smudy duża część działaczy forsowałaby pomysł ponownego zatrudnienia obcokrajowca na stanowisku trenera kadry.
Leo Beenhakker był pierwszym samodzielnym selekcjonerem z zagranicy, któremu kiedykolwiek powierzono pierwszą reprezentację Polski. Ogólny bilans pracy Holendra był jak najbardziej dodatni. Nic więc dziwnego, że w przypadku odejścia Franciszka Smudy duża część działaczy forsowałaby pomysł ponownego zatrudnienia obcokrajowca na stanowisku trenera kadry.
Być może na głos nikt tego nie powie, ale chyba mało komu w Polskim Związku Piłki Nożnej podoba się praca jaką wykonuje obecnie "Franz". Drużyna narodowa męczy się jak nigdy w meczach nawet ze słabszymi rywalami. O rankingu FIFA to już w ogóle lepiej nic nie mówić, bo można by się chyba tylko załamać. Patrząc dalej na perypetie dziejące się na krajowych boiskach panowie z PZPN-u prędzej woleliby sięgnąć po kogoś spoza Polski. Nasi trenerzy nie cieszą się uznaniem w żadnym zakątku świata. Często zarzuca im się brak znajomości języków obcych oraz wiedzy popartej stosownymi dokumentami, które mogłyby otworzyć przed nimi drogę do prawdziwej kariery trenerskiej. Zresztą jak się ich ogląda w niektórych sytuacjach, to można by się nadziwić, jak tacy ludzie w ogóle dostali tę pracę. I wcale nie mówię tu o jakichś "burakach", tylko o tych, których nazwiska w kontekście pracy z kadrą przewijały się najczęściej...
Małymi wyjątkami byli swego czasu Henryk Kasperczak (prowadził kilka reprezentacji z Afryki) oraz Piotr Nowak (współpracujący z klubami oraz kadrą Stanów Zjednoczonych). Żaden z tych panów nie jest jednak postrzegany przez działaczy jako potencjalni uzdrowiciele polskiej piłki, jako że cieszą się dobrymi relacjami z wspomnianymi decydentami.
Dlatego właśnie wielce prawdopodobnym jest, że gdyby Smuda zdecydował się poddać w walce o lepszą piłkę w wykonaniu Polaków, PZPN zdecydowałby się na trenera zza granicy. Owszem rodziłoby to bariery językowe między szkoleniowcem a centralą (Grzegorz Lato niezbyt dobrze posługuje się choćby językiem angielskim) i ciężko by im było takiego człowieka "kontrolować", ale potrzeba podniesienia poziomu naszej kadry skłoniłaby ich do nawet tak drastycznego jak dla nich kroku. Zwłaszcza, że kibice w Polsce są wymagający i znudziły im się już porażki zespołu narodowego.
Póki co jednak nie zanosi się na zwolnienie Smudy. Nawet w przypadku kolejnych klęsk reprezentacji, "Franz" raczej pozostanie na stanowisku aż do zakończenia polsko-ukraińskiej edycji EURO. Czy przygoda z mistrzostwami kontynentu będzie dla nas choć trochę pozytywne dowiemy się dopiero po fakcie...