NATO używa Twittera do namierzania celów
W przypadku niepokojów w Egipcie, Tunezji czy innych krajach arabskich mówiło się o rewolucji facebookowej. Jeśli chodzi o obecną sytuację panującą w Libii możemy mówić o rewolucji twitterowej. Okazuje się bowiem, że NATO bardzo chętnie korzysta z tego portalu społecznościowego do ustalania celów.
W przypadku niepokojów w Egipcie, Tunezji czy innych krajach arabskich mówiło się o rewolucji facebookowej. Jeśli chodzi o obecną sytuację panującą w Libii możemy mówić o rewolucji twitterowej. Okazuje się bowiem, że NATO bardzo chętnie korzysta z tego portalu społecznościowego do ustalania celów.
Metoda ta nie jest jakąś wysublimowaną akcją hakerską i polega po prostu na wykorzystywaniu wpisów od użytkowników Twittera, którzy przekazują informacje przydatne z militarnego punktu widzenia. Wiadomości uznane za cenne i wiarygodne są następnie analizowane przez oficerów wywiadu, personel wojskowy i pomocniczy personel cywilny.
Jeśli okaże się, że przekazany wpis ma wysoką wartość i jest wiarygodny wówczas dowódca podejmuje decyzję o ataku. Wtedy do akcji wchodzą samoloty, które odwalają brudną robotę. Nad jednym takim donosem pracować może nawet do kilkudziesięciu osób, które mają zminimalizować ryzyko popełnienia błędu i doprowadzenia do śmierci osób niewinnych.
Jesteśmy ciekawi czy wywiadowcy NATO otrzymują wpisy w stylu "Kadafi jest u mojego sąsiada".