Niezdecydowania Smudy

Odkąd tylko Franciszek Smuda został selekcjonerem reprezentacji Polski, szkoleniowiec niejednokrotnie zaskakiwał kibiców brakiem konsekwentności w swoich decyzjach. Ostatnio doszedł nam kolejny przykład na poparcie tej teorii.

Odkąd tylko Franciszek Smuda został selekcjonerem reprezentacji Polski, szkoleniowiec niejednokrotnie zaskakiwał kibiców brakiem konsekwentności w swoich decyzjach. Ostatnio doszedł nam kolejny przykład na poparcie tej teorii.

Odkąd tylko Franciszek Smuda został selekcjonerem reprezentacji Polski, szkoleniowiec niejednokrotnie zaskakiwał kibiców brakiem konsekwentności w swoich decyzjach. Ostatnio doszedł nam kolejny przykład na poparcie tej teorii.

Znamy już przypadki deklaracji "Franza" na temat powoływania do kadry zawodników "z odzysku", tj. takich, których PZPN wynalazł za granicą i można im było wręczyć polski paszport. Na początku Smuda był całkowitym przeciwnikiem rozdawania polskiego obywatelstwa jakimkolwiek piłkarzom.

Po serii nieprzyjemnych porażek "Franz" już trochę zmiękł i postanowił włączyć do kadry chociaż tych piłkarzy, którzy byli w stanie udokumentować swoje polskie korzenie. I na tym się miało skończyć. Jednak Smuda ponownie zmienił zdanie i obecnie bardzo poważnie rozważa już także naturalizację Manuela Arboledy, który wkrótce będzie mógł się starać o polskie obywatelstwo, z racji liczby lat, jakie spędził w naszym kraju.

Reklama

Krótko mówiąc, od zerowej naturalizacji, do brania kogo się da.

Ostatnio nasz selekcjoner znowu się "popisał". Jakiś czas temu szkoleniowiec wysłał powołania dla piłkarzy z naszej ligi, na najbliższe spotkanie z Mołdawią. Nie spodobało się nowemu trenerowi Polonii Warszawa, jako że aż kilku jego podstawowych zawodników, Smuda chciał zabrać ze sobą na zgrupowanie. We wszystko wmieszał się jeszcze prezes Wojciechowski, który ostatecznie przekonał selekcjonera kadry, by ten cofnął powołania dla piłkarzy "Czarnych Koszul". I tak oto, kolejna "żelazna" decyzja Smudy poszła w niepamięć.

Osoby dłużej obserwujące trenera reprezentacji, coraz częściej są świadkami zupełnej niekonsekwencji Smudy. Tyczy się także powołań, których byliśmy świadkami w przeszłości. Szkoleniowiec zapowiadał, że kogoś sprawdzi w kadrze, po czym powołanie nigdy nie przyszło. Albo odwrotnie: zarzekał się, że ten zawodnik go nie interesuje, by potem przy najbliższej okazji dołączyć gracza do zespołu.

Fala niekonsekwencji Smudy jakby coraz bardziej rosła. W najgorszej sytuacji są piłkarze, którzy tak naprawdę do samego końca nie będą wiedzieć, ile rzeczywiście znaczą dla reprezentacji i czy w ogóle na EURO pojadą...

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy