Nowa Zelandia chce zawładnąć kosmosem

Nowa Zelandia chce wkroczyć do świata komercyjnego sektora przemysłu kosmicznego, a nawet stać się jego pionierem. Ten wyspiarski kraj, który nigdy nie posiadał swojego programu kosmicznego, ma wielkie plany, które zrealizuje z pomocą swojej niesamowitej rakiety...

Nowa Zelandia chce wkroczyć do świata komercyjnego sektora przemysłu kosmicznego, a nawet stać się jego pionierem. Ten wyspiarski kraj, który nigdy nie posiadał swojego programu kosmicznego, ma wielkie plany, które zrealizuje z pomocą swojej niesamowitej rakiety...

Nowa Zelandia chce wkroczyć do świata komercyjnego sektora przemysłu kosmicznego, a nawet stać się jego pionierem. Ten wyspiarski kraj, który nigdy nie posiadał swojego programu kosmicznego, ma wielkie plany, które zrealizuje z pomocą swojej niesamowitej rakiety o nazwie Electron.

Firma o nazwie Rocket Lab została założona przez Nowozelandczyka i do tej pory działała w Kalifornii. Teraz jednak zamierza zacząć rozwijać się również na Nowej Zelandii.

Rocket Lab dostał już odpowiednie zezwolenia do startów swoich rakiet z półwyspu Mahia, który znajduje się na Wyspie Północnej. W kraju powstała już nawet mała, licząca 10 osób agencja kosmiczna, która ma monitorować przestrzeń kosmiczną.

Reklama

Na dobry początek firma będzie wynosiła w kosmos niewielkie urządzenia przeznaczone do monitorowania pól uprawnych, wykonywania zdjęć satelitarnych, pomiarów czy zapewniania dostępu do globalnej sieci.

Rocket Lab plany ma jednak większe, a w grę wchodzi wystrzeliwanie swoich Electronów w kosmos nawet raz na tydzień. Jeśli plan się powiedzieć, firma obejmie prowadzenie w prywatnym sektorze przemysłu kosmicznego w kwestii liczby wystrzeliwanych ładunków w kosmos.

Nowozelandzka firma chce to uzyskać z pomocą tanich, lekkich rakiet z silnikami drukowanymi na drukarkach 3D. Rakieta Electron jest w stanie zabrać ze sobą około 150 kilogramów ładunku, jest wykonana z włókien węglowych i korzysta z elektrycznego silnika. Specjaliści wyliczają, że koszt startu jednej rakiety to zaledwie 5 milionów dolarów.

Seryjne starty zaplanowane są jeszcze na ten rok. Pierwszy start może odbyć się w ciągu 10 dni. Z rakietą wówczas poleci ładunek o nazwie "It’s a Test". Rakieta Electron będzie zbierać dane z 20 tysięcy kanałów w trakcie lotu. Długie okienko startowe ma pozwolić na zatrzymanie odliczania, dodatkowe oględziny rakiety, testy i ewentualnie oczekiwanie na idealne warunki pogodowe.

Współpracą z Rocket Lab zainteresowana jest już m.in. NASA. Wejście Nowej Zelandii do świata przemysłu kosmicznego pozwoli zarobić setki miliony dolarów i jeszcze bardziej spopularyzować wynoszenie ładunków na ziemską orbitę.

Źródło: / Fot. Rocket Lab

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy