Philae pomyślnie wylądował na komecie
Dzisiaj staliśmy się świadkami historycznego wydarzenia. Po raz pierwszy urządzenie stworzone przez człowieka, wylądowało na jądrze komety. Dzięki temu dowiemy się więcej na temat początków Układu Słonecznego. Co więcej, w misji swój wkład mają też Polacy...
Komety od zawsze ciekawiły ludzkość, choć niegdyś uważano je za zwiastun czekających nas katastrof. To właśnie kometę najczęściej uważamy za biblijną Gwiazdę Betlejemską. Te kawałki skał wypełnionych lodem i gazami, przemierzają miliardy kilometrów, często powracając w nasze strony raz na tysiące lat.
Jednym z największych marzeń naukowców było odkrycie ich tajemnic, które mogłyby nam przybliżyć to, co działo się w naszym Układzie Słonecznym u jego początków. Komety są też uważane za siewców życia, ponieważ zgodnie z teorią panspermii, odgrywają kluczową rolę w transporcie cegiełek życia.
Wizje naukowców mogły się wreszcie zrealizować wiosną 2004 roku, kiedy w kierunku komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko została wystrzelona sonda Rosetta. Po 10 latach, w sierpniu bieżącego roku, sonda dotarła na orbitę wokół komety. Dowiedzieliśmy się, że jądro komety jest dosyć nietypowe, bo składa się z dwóch, jakby zrośniętych ze sobą skał.
Tak wygląda jądro komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko. Fot. ESA.
Zdjęcia wysokiej rozdzielczości ujawniły, że powierzchnia obiektu jest porowata, pełna kamieni, urwisk i zagłębień. Instrumenty pobrały próbki gazów i okazało się, że kometa pachnie, a raczej śmierdzi zgniłymi jajami (siarkowodór), stadniną koni (amoniak), gorzkimi migdałami (cyjanowodór) oraz alkoholem (metanol).
Rosetta zebrała mnóstwo informacji, na podstawie których wybrano najbardziej dogodne miejsce do przeprowadzenia najważniejszej części misji, a więc wbicia się w powierzchnię komety lądownika Philae. Jego zadaniem będzie szczegółowa analiza próbek, pobranych z głębokości do 23 centymetrów, za pomocą siedmiu instrumentów naukowych.
Artystyczna wizja wbicia się lądownika Philae w jądro komety. Fot. ESA.
Wybór miejsca nie był prostym zadaniem, ponieważ, jak to stwierdzili badacze, żadna lokalizacja nie była doskonała, zwłaszcza, że lądownik Philae jest wyposażony w specjalne kotwy, które idealnie nadają się do powierzchni zlodzonej, zaś na zwykłym gruncie mogą sobie nie poradzić.
W toku analiz zdecydowano się na punkt "J", przy czym punkt "C" został lądowiskiem zapasowym. Punkt "J" nazwany Agilkia jest najbardziej płaski, znajduje się tam mało skał, co sprawia, że był najbezpieczniejszy dla próbnika.
Wybrane przez naukowców miejsce wbicia się lądownika Philae. Fot. ESA.
12 listopada 2014 roku to historyczny dzień, ponieważ po raz pierwszy stworzone ludzką ręką urządzenie wylądowało na komecie. Lądownik Philae odłączył się od sondy Rosetta o godzinie 10:05 czasu polskiego, a następnie rozpoczął 7-godzinny manewr zbliżania się do jądra komety.
Według informacji, które przekazywał Stephan Ulamec, szef misji, odłączenie próbnika Philae od sondy Rosetta, przebiegło pomyślnie. Na potwierdzenie tego naukowcy opublikowali dwa zdjęcia. Pierwsze z próbnika Philae, które ukazuje moment oddalania się od sondy Rosetta (po lewej), a drugie z Rosetty, na którym widoczny jest oddalający się próbnik Philae (po prawej):
Zdjęcia wykonane tuż po odłączeniu Philae od Rosetty. Sonda Rosetta widoczna z próbnika Philae (po lewej) i próbnik Philae widoczny z Rosetty (po prawej). Dane: ESA.
Na wysokości 3 kilometrów nad powierzchnią jądra komety lądownik wykonał zdjęcie panoramiczne. Można z niego wywnioskować, że Philae zbliżał się do obszaru, który wcześniej wyznaczono na docelowe miejsce lądowania.
Zdjęcie wykonane przez Philae z wysokości 3 kilometrów nad jądrem komety. Dane: ESA.
Historyczna chwila nastąpiła o godzinie 17:02 czasu polskiego, gdy otrzymaliśmy informację, że lądownik z sukcesem dotknął jądra komety. W rzeczywistości stało się to około pół godziny wcześniej, ponieważ właśnie tyle potrzeba, aby informacja, poruszająca się z prędkością światła, dotarła z Rosetty do Ziemi, pokonując przy tym 510 milionów kilometrów.
Naukowcy cieszą się z sukcesu misji Rosetty i Philae. Fot. ESA.
Naukowcy otrzymali sygnał, że lądowanie udało się i już ogłosili sukces misji, ale kilkadziesiąt minut później okazało się, że nie wszystko przebiegło tak, jak się tego spodziewano. Kontrola misji nie otrzymała potwierdzenia, że zadziałały harpuny, których zadaniem było przymocowanie lądownika do gruntu. Zgodnie z założeniami, po ich wystrzeleniu, lądownik miał być dodatkowo ustabilizowany przez specjalne śruby.
Wieczorem na oficjalnym profilu misji na Twitterze pojawił się lakoniczny, ale dość intrygujący wpis: "Może dzisiaj nie wylądowałem raz, lecz nawet dwa razy". Na konferencji prasowej naukowcy poinformowali, że nadal analizują sygnały docierające z Philae i szczegóły podadzą dopiero podczas czwartkowej (13.11) konferencji, zaplanowanej na godzinę 14:00.
Na czwartkowej (13.11) konferencji prasowej poinformowano, że Philae lądował na powierzchni komety aż trzykrotnie. Pierwszy raz miało to miejsce o godzinie 16:38, następnie odbił się z prędkością 38 cm na sekundę, uniósł się na wysokość 800 metrów i po dwóch godzinach ponownie dotknął jądra komety, o godzinie 18:25. Po kolejnym odbiciu, trzeci raz, tym razem ostatni, lądownik osiadł o godzinie 18:32.
Widok z Philae na oddalającą się sondę Rosetta i przybliżającą się kometę. Fot. ESA.
Niestety lądowanie odbyło się na tyle niefortunnie, że jeden z harpunów nie zadziałał i próbnik nie jest przymocowany do gruntu w sposób stabilny. Jedna z nóg sterczy ponad powierzchnię gruntu. Jednakże póki co, nic nie zakłóca jego pracy. Naukowcy podjęli decyzję, że nie będą ponownie odpalać harpunów, aby zwiększyć stabilność Philae, ponieważ coś mogłoby pójść nie tak.
Takie ułożenie lądownika może sprawić, że część instrumentów znajdujących się na jego pokładzie, może nie działać poprawnie. Istnieje też szansa, że ich uruchomienie skoryguje ułożenie Philae i próbnik osadzony zostanie bardziej stabilnie. To okaże się w nadchodzących dniach. Naukowcy są bardzo zadowoleni z danych, które próbnik przesłał za pomocą sondy Rosetta na Ziemię. Są to niezwykle cenne materiały.
Obecnie naukowcy sprawdzają, gdzie dokładnie wylądował Philae i w jakiej pozycji się znajduje. Pomoże im w tym pierwsze panoramiczne zdjęcie z powierzchni jądra komety, które wykonał lądownik. Poza ciekawie ukształtowaną powierzchnią obiektu, widoczny jest sam próbnik.
Pierwsze panoramiczne zdjęcie z powierzchni jądra komety. Fot. ESA.
Dodajmy, że Philae wyposażony jest w specjalny przegub dzięki któremu istnieje możliwość jego obracania o 360 stopni, a przy tym zmiana kąta jego nachylenia. Co ciekawe lądownik jest wyposażony m.in. w polski penetrator termiczny Mupus, stworzony przez zespół konstruktorów z Laboratorium Robotyki i Mechatroniki Satelitarnej CBK PAN.