Piorun kulisty przyłapany nad Warszawą?
W poniedziałek (26.05) podczas gwałtownej burzy, która przetoczyła się nad Warszawą, nasz czytelnik uwiecznił coś, co według niego mogło wyglądać na piorun kulisty. Czy rzeczywiście stał się świadkiem bardzo rzadkiego fenomenu atmosferycznego?
W poniedziałek (26.05) podczas gwałtownej burzy, która przetoczyła się nad Warszawą, nasz czytelnik uwiecznił coś, co według niego mogło wyglądać na piorun kulisty. Czy rzeczywiście stał się świadkiem bardzo rzadkiego fenomenu atmosferycznego?
Po godzinie 15:00 niebo nad polską stolicą pociemniało. Od południowego wschodu nad miasto nasunęła się olbrzymia chmura burzowa, a wraz z nią ulewny deszcz i grad. O godzinie 15:20, nasz czytelnik Łukasz, próbował sfotografować malowniczą chmurę szkwałową.
Jednak na jednym ze zdjęć, oprócz wału chmurowego, uwiecznił coś jeszcze, co tak bardzo go zaciekawiło, że postanowił zapytać nas o zdanie. Mowa o dwóch rozchodzących się piorunach pomiędzy którymi widoczna jest jasna kula. Według naszego czytelnika mógł być to piorun kulisty.
Czy ma rację? Pamiętajmy, że błyskawice nie są płaskie, nie przebiegają pionowo, lecz zginają się we wszystkich kierunkach. Stąd też jedna część pioruna może znajdować się bliżej nas, a inna znacznie dalej. Dzieje się tak dlatego, że błyskawice mogą mieć długość co najmniej kilku kilometrów. W miejscach zagięć, pojawiają się "supły", które mogą sprawiać wrażenie pioruna kulistego.
To zjawisko mógł uwiecznić nasz czytelnik, wskazując na "przełamanie się" błyskawicy. Na poniższym zdjęciu widoczna jest górna część wyładowania, następnie przerwa i niżej jego drugi fragment. Pomiędzy nimi widoczny jest niewielki, jasny obiekt o kulistym kształcie. To właśnie on według czytelnika miałby być piorunem kulistym.
Na zbliżeniu "przełamanie się" błyskawicy jest widoczne lepiej, choć jakość zdjęcia nadal pozostawia wiele do życzenia.
Kulisty obiekt jest stanowczo zbyt mały, aby można było jednoznacznie potwierdzić wystąpienie niezwykle rzadkiego zjawiska, jakim jest bez wątpienia piorun kulisty.
Piorun kulisty pojawia się nagle, zwykle podczas lub tuż po burzy. Ma kształt płonącej kuli, mieni się jasnym, choć nie oślepiającym światłem barwy czerwonej, pomarańczowej, żółtej lub białej. Rzadziej jest zielony lub błękitny.
Jest najczęściej wielkości brzoskwini lub piłki do koszykówki, choć obserwowano też takie o średnicy centymetra oraz kilku metrów. Rozpada się po kilku lub kilkudziesięciu sekundach. Czasem przy tym głośno grzmi, jak zwykły piorun, a czasem nic się nie dzieje, znika bez śladu.
Najdziwniejszy jest sposób, w jaki się porusza. Najczęściej leci poziomo nad ziemią, kilka metrów na sekundę, zachowując się inteligentnie. Lubi nagle i przypadkowo zmieniać kierunki, a zdarza się, że zastyga na krótki czas w miejscu.
Przypadki występowania piorunów kulistych notowano już setki lat temu, ale nigdy nie potrafiono ich wytłumaczyć. Najprawdopodobniej pierwszą osobą, której udało się wytworzyć, przynajmniej namiastkę pioruna kulistego, był Nikola Tesla. Niestety nigdy owych eksperymentów z 1904 roku nie opisał.
Najsłynniejszy przypadek wystąpienia pioruna kulistego miał miejsce 26 lipca 1753 roku w Petersburgu w Rosji. Niemiecki fizyk Georg Wilhelm Richmann, który prowadził badania nad elektrycznością, próbował ściągnąć piorun za pomocą izolowanego pręta.
W trakcie eksperymentu Richmann miał zostać śmiertelnie uderzony piorunem kulistym w głowę, a na jego czole pojawił się charakterystyczny czerwony ślad. Buty fizyka dosłownie eksplodowały, a marynarka była nadpalona.
Piorun miał poczynić spore zniszczenia w laboratorium Richmanna, ponieważ wybuchając wyrwał drzwi z futryny. Wydarzenie to zostało uwiecznione na rycinie i do dziś spędza sen z powiek naukowcom.
Ryciny ukazujące moment śmierci Georga Wilhelma Richmanna porażonego przez piorun kulisty.
Latem 2011 roku aż dwukrotne pojawienie się pioruna kulistego odnotowano w Czechach. Energetyczna kula wpadła przez okno do dyspozytorni pogotowia ratunkowego w Libercu, a następnie przeleciała przez pomieszczenie, odbiła się od sufitu i rozładowała się uderzając w podłogę.
W tym czasie zniszczeniu uległ system komputerowy. Przez kilka godzin występowały poważne problemy z przyjmowaniem wezwań od telefonujących na numer alarmowy. Straty sięgały 40 tysięcy złotych.
Do podobnego przypadku doszło kilka tygodni wcześniej w kraju karlowarski na zachodzie Czech. Podczas gwałtownej burzy piorun kulisty przebił dach domu jednorodzinnego, a następnie po przeleceniu przez strych dostał się na drugie piętro. Drogę pioruna ustalono na podstawie pozostawionych przez niego kulistych, smolistych śladów na ścianach.
Przybyli na miejsce strażacy nie mieli żadnych wątpliwości, że to sprawka pioruna kulistego, ponieważ zwyczajne błyskawice tak charakterystycznych śladów po sobie nie zostawiają. Pożar, jaki wybuchł po przejściu pioruna kulistego, został szybko opanowany i nikomu z domowników nic się nie stało.
We wrześniu 2005 roku podczas potężnej ulewy w miejscowości Rijswijk, na południu Holandii, fotograf holenderskiej służby pogodowej widział piorun kulisty. Punktualnie o godzinie 15:19 podczas "oberwania chmury" piorun kulisty przeleciał bardzo nisko ponad ulicą na wysokości około 7 metrów. Zjawisko trwało zaledwie kilka sekund.
Piorun kulisty na ulicą w mieście Rijswijk w Holandii.
Tymczasem naukowcy Josef Peer i Alexander Kendl z Uniwersytetu w Innsbruck w Austrii, sądzą iż piorun kulisty może być jedynie wytworem naszego mózgu i w rzeczywistości nie istnieje.
W tym celu badane osoby były poddawane zupełnie niegroźnej przezczaszkowej stymulacji magnetycznej. Okazało się, że gdy kora wzrokowa badanych znajdowała się pod silnym oddziaływaniem pola elektromagnetycznego, widzieli oni poruszające się wokół nich świecące kule i dyski.
Latem 2013 roku naukowcy z Akademii Sił Powietrznych USA w Kolorado stworzyli świecące kule plazmy z roztworu soli pobudzanego łukiem elektrycznym. Dzięki temu obiekt zbliżony do pioruna kulistego, opisywanego przez naocznych świadków, zdołał się utrzymać przez pół sekundy.
Piorun kulisty stworzony przez naukowców z Akademii Sił Powietrznych USA.
Wcześniej badaczom również udawało się wytworzyć coś, co przypominało ten pogodowy fenomen, jednak nie trwało to dłużej niż jedną tysięczną sekundy. Naukowcy mają nadzieję na poznanie natury tego zjawiska, dlatego też przy uzyskiwaniu plazmowego pioruna rejestrowali cały proces za pomocą ultraszybkich kamer, pracujących w świetle widzialnym i podczerwieni.