Piraci dadzą nam nowy, lepszy internet?

Zatoka Piratów w ostatnich latach ze zwykłego trackera z plikami torrent przerodziła się w symbol walki o wolność i otwartość sieci. A nowy rok piraci chcą rozpocząć bardzo ambitnie - chcą oni nam bowiem dać zdecentralizowany internet, który będzie prawdziwie anonimowy i bezpieczny od zakusów NSA. A opierać ma się on na sieci P2P oraz rozwiązaniach kryptograficznych używanych przy obrocie wirtualną walutą BitCoin.

Zatoka Piratów w ostatnich latach ze zwykłego trackera z plikami torrent przerodziła się w symbol walki o wolność i otwartość sieci. A nowy rok piraci chcą rozpocząć bardzo ambitnie - chcą oni nam bowiem dać zdecentralizowany internet, który będzie prawdziwie anonimowy i bezpieczny od zakusów NSA. A opierać ma się on na sieci P2P oraz rozwiązaniach kryptograficznych używanych przy obrocie wirtualną walutą BitCoin.

Zatoka Piratów w ostatnich latach ze zwykłego trackera z plikami torrent przerodziła się w symbol walki o wolność i otwartość sieci. A nowy rok piraci chcą rozpocząć bardzo ambitnie - chcą oni nam bowiem dać zdecentralizowany internet, który będzie prawdziwie anonimowy i bezpieczny od zakusów NSA. A opierać ma się on na sieci P2P oraz rozwiązaniach kryptograficznych używanych przy obrocie wirtualną walutą BitCoin.

Od strony klienta korzystanie z nowej sieci ma być bardzo proste - wystarczy pobrać dedykowaną przeglądarkę (nie wiadomo czy stanie się to w ramach dostępnej już PirateBrowser czy też powstanie coś nowego) lub plugin dla Chrome lub Firefoxa. Od strony serwera zaś... no właśnie - serwera po prostu nie będzie. Będą za to węzły sieci peer to peer, w których znaleźć się mają wszystkie informacje konieczne do działania sieci począwszy od "DNS-ów" (w cudzysłowie, bo nie będą to DNS-y w klasycznym rozumieniu), a skończywszy na całych stronach internetowych.

Reklama

Strony takie będą wymagały na dysku użytkowników anonimowej sieci od kilkudziesięciu megabajtów do kilku gigabajtów, ale przy podawaniu ich zawartości innym użytkownikom sieci nie będzie wcale potrzebne potężne łącze. Przy tym wszystkie zmiany na stronach mają zachodzić przyrostowo przez co użytkownik nie będzie musiał co kilka dni pobierać całej strony, lecz tylko to co zostało dodane/zmienione.

Jako, że wszystkie dane będą pochodziły od innych peerów żaden rząd świata nie będzie w stanie zablokować żadnej strony, będą one bowiem rozproszone po całej sieci, a więc tak długo jak pozostanie przy życiu choć jeden z jej węzłów - tak długo cała treść będzie dostępna.

Nie będzie też w nowej sieci standardowych domen, lecz powstanie tam system fikcyjnych DNSów - każda strona otrzyma swój unikatowy publiczny klucz kryptograficzny, ale prowadzący je ludzie będą mogli rejestrować "domeny" ułatwiające odnalezienie konkretnych stron. Domeny te (nadal w cudzysłowie) mają być sprawdzane z pomocą algorytmu kryptograficznego używanego w sieci przy obrocie walutą BitCoin.

Oczywiście całość rozwiązań technicznych ma być dostępna w ramach Open Source nie tylko po to aby każdy mógł dodać od siebie cegiełkę i udoskonalić projekt lecz także aby zachować pełną transparentność.

Sieć taka mogłaby pozwolić rozwiązać także problem tak powszechnych ataków DDoS (Distributed Denial of Service), jednak nadal do przeskoczenia jest kilka problemów. Cała zawartość sieci po stronie użytkownika powinna być także bezpiecznie szyfrowana inaczej bowiem każdy z użytkowników sieci może być narażony na fizyczne przejęcie danych przez państwowe służby i związane z tym nieprzyjemności prawne.

Źródła: ,

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy