Resztki po jedzeniu przetworzone na prąd

Problem z dostępem do świeżej żywności i masowe jej marnowanie, to obecnie największe bolączki naszej cywilizacji, które szybko nie zostaną zlikwidowane. Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) szacuje, że że na całym świecie...

Problem z dostępem do świeżej żywności i masowe jej marnowanie, to obecnie największe bolączki naszej cywilizacji, które szybko nie zostaną zlikwidowane. Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) szacuje, że że na całym świecie...

Problem z dostępem do świeżej żywności i masowe jej marnowanie, to obecnie największe bolączki naszej cywilizacji, które szybko nie zostaną zlikwidowane.

Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa (FAO) szacuje, że że na całym świecie każdego roku marnuje się aż 1,3 miliarda ton żywności, czyli 1/3 produkowanej.

Natomiast w Europie jest to 100 milionów ton, a w Polsce 9 milionów ton, w tym 2 miliony ton generują gospodarstwa domowe.

Najróżniejsze sklepy mają swoje pomysły na ograniczenie tego smutnego procederu, ale najciekawszy z nich przedstawiła ostatnio brytyjska sieć sklepów Sainsbury.

Reklama

Jak się okazuje, niebotyczne ilości resztek, przeterminowanych i uszkodzonych produktów mogą posłużyć jako wspaniały materiał do produkcji energii.

Z pomocą mikrobów można bowiem, w wyniku fermentacji anaerobowej (bez dostępu tlenu, np. fermentacja alkoholowa czy mlekowa), rozłożyć pokarm, wydzielając przy tym spore ilości bio-metanu, czyli gazu, który może następnie zostać wykorzystany do produkcji energii elektrycznej.

Według ludzi z sieci sklepów Sainsbury, ich działalność już może stale zasilić w prąd ok. 2,5 tysiąca gospodarstw domowych.

Geekweek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy